Prezydent Bronisław Komorowski skierował w czwartek do Sejmu projekt zmian w kodeksie wyborczym, przewidujący m.in. dziewięcioletnią kadencję członków PKW, możliwość rejestracji pracy obwodowych komisji przez mężów zaufania po zakończeniu głosowania, przezroczyste urny oraz zasadę klasyfikowania głosów nieważnych. Wcześniej Komorowski spotkał się z przedstawicielami klubów parlamentarnych ws. projektu.

W rozmowie w Pałacu Prezydenckim udział wzięli: Rafał Grupiński z PO, Mariusz Błaszczak z PiS, Jan Bury z PSL, Leszek Miller z SLD, Janusz Palikot z Twojego Ruchu oraz Jacek Żalek ze Sprawiedliwej Polski.

Grupiński podkreślił po spotkaniu, że prezydenckie propozycje zmian w prawie wyborczym są zgodne z częścią postulatów, które w tej sprawie zgłaszały już niektóre kluby parlamentarne. "Są zmianami, które mają charakter poprawy tego, co w kodeksie wyborczym, w ostatnich wyborach samorządowych, okazało się nie najlepsze z punktu widzenia chociażby przejrzystości wyborów i takiego przekonania społecznego - choć tu siły polityczne były najbardziej aktywne - co do prawidłowości przebiegu samego aktu wyborczego" - powiedział szef klubu PO.

Zadeklarował przy tym, że Platforma jest otwarta na propozycje opozycji zmian w kodeksie wyborczym, jeśli będą one sensowne. "Nie będziemy żadnych projektów w tej chwili blokować, jeśli chodzi o pierwsze czytanie. Wiem, że jest np. złożony też projekt SLD zmian w kodeksie wyborczym. Będziemy się starali szybko pracować nad zmianami, ale żeby zarazem uwzględnić jednak te propozycje poszczególnych klubów, które będą miały sens i będą zgodne z tym, co proponuje pan prezydent" - zaznaczył Grupiński.

Za współpracą z opozycją w tej kwestii jest również szef PSL Janusz Piechociński, który powiedział PAP, że ludowcy dobrze oceniają projekt Bronisława Komorowskiego. Zapowiedział, że będzie "przekonywać partnerów parlamentarnych do zbudowania wielkiej koalicji", która poprze pakiet "niekontrowersyjnych zmian" zaproponowanych przez prezydenta.

"Bardzo ważne jest to, by nie rozpętywać dyskusji nad całościowym mechanizmem liczenia (głosów), bo wtedy nie zdążymy wprowadzić zmian w życie - podkreślił wicepremier. Dodał, że do jesiennych wyborów parlamentarnych - z puntu widzenia procesu legislacyjnego - zostało niewiele czasu.

Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak powiedział, że jego partia "jest usatysfakcjonowana tym, że nacisk społeczny, nacisk obywateli wyrażony podczas bardzo licznej demonstracji 13 grudnia w Warszawie przyniósł taki rezultat, że prezydent Komorowski zmienił zdanie i uznał zmiany w kodeksie wyborczym za zasadne".

Błaszczak podkreślił, że większość rozwiązań, które zaproponował prezydent, znajdowało się w projekcie PiS odrzuconym w grudniu przez Sejm. Wśród nich wymienił wprowadzenie przezroczystych urn oraz możliwości monitorowania liczenia głosów.

"Te zmiany są zbyt małe, powinny iść dużo dalej" - ocenił jednak Błaszczak. Zdaniem szefa klubu PiS należałoby zagwarantować, aby systemy informatyczne były pod bezpośrednim nadzorem PKW, a nie zewnętrznych firm informatycznych. Inne konieczne zmiany, nieujęte w prezydenckim projekcie, to - w opinii Błaszczaka - wydłużenie czasu na składanie protestów wyborczych i zapis o przechowywaniu kart do głosowania. "Będziemy składać stosowne poprawki w toku prac w Sejmie" - zapowiedział.

Błaszczak dodał, że nie zgadza się ze stanowiskiem prezydenta, iż zmiany w kodeksie wyborczym mogą wejść w życie dopiero po wyborach prezydenckich. Argumentował, że orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego mówi o tym, że na pół roku przed wyborami nie można zmieniać ordynacji wyborczej w przypadkach ingerencji w wielkość okręgów wyborczych, progów wyborczych, przeliczania głosów na mandaty, a propozycje Komorowskiego i PiS dotyczą technicznych kwestii pozwalających na uniknięcie nadużyć.

Błaszczak poinformował też, że podczas czwartkowego spotkania wręczył prezydentowi obywatelski projekt zmian w kodeksie wyborczym "Uczciwe wybory", który zawiera rozwiązania z projektu PiS i poprosił go o poparcie. Zapowiedział, że projekt po zebraniu 100 tysięcy podpisów trafi do Sejmu.

Lider SLD Leszek Miller ocenił po spotkaniu, że zmiany zaproponowane przez prezydenta "idą w dobrym kierunku". "Znalazłem odzwierciedlenie wielu naszych przemyśleń" - powiedział, przypominając, że w ub. roku Sojusz złożył w Sejmie projekt zmian w kodeksie wyborczym. Pozytywnie ocenił m.in. to, że prezydencki projekt idzie w kierunku likwidacji broszur wyborczych.

"To, co mógłbym powiedzieć dodatkowo, to tylko o tych kwestiach, które nie znalazły się w projekcie pana prezydenta, a które idą dalej niż propozycja pana prezydenta. Pan prezydent zresztą określił, że to jest swego rodzaju minimum, które można przyjąć i nie wyklucza dalszych prac" - mówił Miller. Przypomniał w tym kontekście, że SLD postuluje m.in. standaryzację lokali wyborczych i zmianę sposobu przeliczania głosów na mandaty w wyborach samorządowych z d'Hondta na Sainte-Lague (metoda d'Hondta jest korzystniejsza dla dużych ugrupowań, uzyskujących większe poparcie w skali kraju).

Jak relacjonował Miller, podczas spotkania zarysowała się większość, która - jego zdaniem - może pozwolić na przyjęcie w parlamencie prezydenckiego projektu. Dopytywany, czy SLD jest gotowe poprzeć projekt prezydencki w obecnej formie, odparł, że Sojusz liczy przede wszystkim na to, że Sejm nie odrzuci projektu SLD w pierwszym czytaniu, "co zwykle jest standardem przy tej większości parlamentarnej". Szef SLD ocenił, że dyskusja podczas czwartkowego spotkania była "racjonalna i bardzo budująca, bo okazuje się, że - mimo rozmaitych różnic politycznych - jest możliwa spokojna, rzeczowa, merytoryczna dyskusja w bardzo ważnej sprawie".

Według lidera TR Janusza Palikota, prezydent przedstawił "potrzebne, ale drobne, kosmetyczne zmiany". Pytany, czy TR jest gotów poprzeć proponowane zmiany, odparł, że "w większości tak". Palikot zaznaczył jednocześnie, że "istotą sprawy" - według TR - jest wprowadzenie kadencyjności w funkcjach politycznych - nie tylko samorządowych, zmiana sposobu wydawania pieniędzy przez partie - mniej na billboardy, więcej na działalność merytoryczną oraz wprowadzenie głosowania przez internet. "Tych poważnych zmian pan prezydent nie zaproponował" - dodał.

Jacek Żalek ze Sprawiedliwej Polski ocenił projekt przygotowany przez prezydenta pozytywnie, bo - jak powiedział - "prezydent uwzględnił większość postulatów, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom opinii publicznej i opozycji". "To tym bardziej zasługuje na uznanie, że pan prezydent ograniczył się do poprawy przejrzystości samego procesu głosowania i nie ingerował w prawo wyborcze. Nie ma więc zmian rewolucyjnych, a dzięki zmianom proceduralnym jesteśmy w stanie usprawnić ten system i odbudować zaufanie do procedur wyborczych" - mówił poseł.

W jego ocenie "jest szansa, że te poważne zastrzeżenia i wątpliwości, które pojawiły się w związku z wyborami samorządowymi, teraz, w czasie wyborów parlamentarnych, nie będą miały miejsca". Zdaniem Żalka projekt ma szansę wejść w życie jeszcze przed wyborami parlamentarnymi.