W krajach zachodnich, w tym także w Polsce, rośnie liczba osób, które decydują się reprezentować siebie same przed sądem. Zdaniem większości prawników wynika to m.in. z braku przekonania, że sądy to miejsce, gdzie rzeczywiście można uzyskać sprawiedliwy wyrok - pokazuje raport przygotowany przez Ipsos na zlecenie brytyjskiej kancelarii Hodge Jones & Allen.

Kilka dni temu sędzia sądu apelacyjnego dla Anglii i Walii Elizabeth Gloser wywołała ogromne poruszenie w środowisku prawniczym, przyznając, że jest „przerażona” liczbą osób występujących sądach bez profesjonalnego pełnomocnika oraz ostrzegając, że jak tak dalej pójdzie, to powstające na skutek tego opóźnienia ostatecznie spowodują całkowity paraliż wymiaru sprawiedliwości.

Okazuje się, że z podobnym problemem boryka się obecnie wiele krajów zachodnich, nie mówiąc już o Polsce. – Z roku na rok ja i moi koledzy adwokaci spotykamy coraz więcej osób, decydujących się same reprezentować siebie przed sądem. Najczęściej chodzi o proste sprawy cywilne, z którymi mogą sobie poradzić, zwłaszcza że sąd daje możliwość uzupełnienia braków formalnych. Gorzej natomiast, że rośnie także liczba tych, którzy podejmują się na własną rękę prowadzić dużo bardziej skomplikowane sprawy, np. gospodarcze. Bardzo często robią sobie same krzywdę, doprowadzając do sytuacji, kiedy na skorzystanie z pomocy profesjonalnego prawnika jest już za późno – tłumaczy mec. Michał Pełszyński. Jego zdaniem taka tendencja wynika nie tylko ze względów finansowych, ale także przekonania, że pomoc prawną w każdej sprawie można dziś łatwo i szybko znaleźć na stronach internetowych.

O ile brakuje u nas usystematyzowanych danych dotyczących liczby osób występujących we własnych sprawach, o tyle np. w Stanach Zjednoczonych raporty na ten temat co pewien czas opracowują stanowe sądy najwyższe, stowarzyszenia sędziowskie i samorządy prawnicze oraz organizacje samorządowe wyspecjalizowane w udzielaniu porad wszystkim tym, którzy występują w roli własnych pełnomocników czy obrońców (tzw. pro se litigation). Dane z amerykańskich sądów okręgowych pokazują, że już 25 proc. wszystkich rozpatrywanych przez nie spraw cywilnych jest prowadzona przez bez korzystania z profesjonalnej pomocy prawnej. Wiele sądów zaczęło zapewniać nawet specjalne punkty udzielania ogólnych informacji i wskazówek na temat reprezentowania siebie. W sądach w stanie Waszyngton, Kalifornia czy na Florydzie zatrudniono także osoby, których zadaniem jest wyjaśnianie im często skomplikowanych kwestii proceduralnych oraz pomoc w przygotowaniu do rozprawy.

Z kolei w Kanadzie według szacunków profesor prawa Julie Macfarlane z Uniwersytetu w Windsorze blisko 80 proc. osób występuje we własnych sprawach w sądach rodzinnych, a prawie 60 proc. prowadzi swoje sprawy cywilne.

Nieco światła na to zjawisko rzuca najnowszy raport opracowany przez pracownię Ipsos dla brytyjskiej kancelarii prawnej Hodge Jones & Allen. Sondażownia przepytała w sumie ponad 500 najbardziej doświadczonych i docenianych prawników w Wielkiej Brytanii na temat dostępu do wymiaru sprawiedliwości po tym, jak w 2012 r. zredukowano środki finansowe na pomoc prawną z urzędu o 350 mln funtów. Aż 83 proc. respondentów uważa, że wymiar sprawiedliwości nie jest otwarty dla wszystkich członków społeczeństwa, zaś 87 proc. z nich przyznało, że bogactwo pełni dziś znaczenie większą rolę w tym względzie niż jeszcze kilka lat temu. 61 proc. odpowiedziała natomiast, że ludzie nie mają dziś zaufania do wymiaru sprawiedliwości ani przekonania, że w sądach można uzyskać sprawiedliwy wyrok. 88 proc. ankietowanych prawników twierdzi też, że postępowania sądowe skutecznie zniechęcają i wywołują strach w społeczeństwie.