Towarzystwo ubezpieczeniowe nie może odmawiać zapłaty odszkodowania za szkodę, którą wyrządził notariusz, potwierdzając nieważną umowę sprzedaży gruntów – orzekł Sąd Najwyższy.
W grudniu 2008 r. przed notariuszem Ewą B. została zawarta pomiędzy Arkadiuszem M. a Jerzym G. umowa sprzedaży ponad 22 ha gruntów w woj. lubuskim. Na grunty składało się przede wszystkim jezioro wraz z brzegiem oraz stosunkowo niewielką działką przylegającą do brzegu.
Arkadiusz M. jako dowód własności sprzedawanego gruntu przedstawił stosowny wypis z księgi wieczystej. Na podstawie zawartej notarialnie umowy sprzedaży Jerzy G. został wpisany do księgi wieczystej jako kolejny właściciel. Jego problemy zaczęły się wkrótce potem, gdy zdecydował się odsprzedać po korzystnej cenie zakupione grunty. Okazało się, że jezioro wcale nie jest stojącym zbiornikiem wodnym, ale leży w biegu niewielkiej rzeki. Jest zatem zbiornikiem wody płynącej, który – zgodnie z art. 10 ust. 3 prawa wodnego (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 145 ze zm.) – w ogóle nie podlega obrotowi cywilnoprawnemu. W efekcie Jerzy G. utracił własność jeziora na rzecz Skarbu Państwa. Przy tej okazji wyszły na jaw poważne zaniedbania notariusz, która nie dokonała niezbędnych czynności sprawdzających i potwierdziła nieważną umowę sprzedaży.
W związku z tym, że notariusz była obowiązkowo ubezpieczona od odpowiedzialności cywilnej, Jerzy G. skierował pretensje finansowe bezpośrednio do towarzystwa ubezpieczeniowego. W I instancji udało mu się uzyskać korzystny wyrok – sąd zasądził od ubezpieczyciela 421 tys. zł tytułem odszkodowania za nienależyte wykonanie obowiązków przez notariusz i wyrządzoną przez nią szkodę. Jednak sąd II instancji zmienił to orzeczenie i zasądził na rzecz Jerzego G. tylko 6 tys. zł, argumentując, że roszczenie było przedwcześnie skierowane do towarzystwa ubezpieczeniowego. Wskazał m.in., że Jerzy G. powinien najpierw skierować swoje roszczenia do Arkadiusza M. (który skądinąd stał się – po odebraniu należności za grunty – całkowicie nieuchwytny), gdyż doszło tu do bezpodstawnego wzbogacenia. Sąd wskazał też, że roszczenie to weszło do majątku Jerzego G., trudno więc mówić o stratach majątkowych. Wprawdzie sąd potwierdził, że notariusz nie dochowała należytej staranności i potwierdziła ewidentnie nieważną umowę, jednak uznał, że odpowiadać może tylko w zakresie kosztów sporządzonego aktu notarialnego.
Skarga kasacyjna, złożona przez pełnomocnika Jerzego G., okazała się skuteczna – Sąd Najwyższy uchylił orzeczenie apelacyjne i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy.
Uzasadniając wyrok, SN powołał się na art. 414 kodeksu cywilnego, zgodnie z którym przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu nie uchybiają przepisom o obowiązku naprawienia szkody.
– To oznacza, że poszkodowanemu służy wybór roszczenia w sytuacji, gdy mamy do czynienia ze zbiegiem roszczeń: z bezpodstawnego wzbogacenia i deliktu – wskazała sędzia Irena Gromska-Szuster.
Gdy już Jerzy G. zdecydował się dochodzić swoich roszczeń od sprawcy szkody, nie jest również narzucona określona kolejność ewentualnych dłużników. Zdaniem SN powód nie musi więc najpierw występować bezpośrednio przeciwko sprawcy szkody, by dopiero potem – gdy nie uda mu się uzyskać zaspokojenia roszczeń – pozywać towarzystwo ubezpieczeniowe. To ubezpieczyciel, po zapłacie odszkodowania, może mieć ewentualnie roszczenie regresowe do sprawcy szkody.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 14 listopada 2014 r., sygn. akt I CSK 719/13. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia