Prezydencki projekt zmian w prawie o zgromadzeniach, którego celem było zwiększenie bezpieczeństwa podczas manifestacji, skierowany został do Sejmu w listopadzie 2013 roku. Główna propozycja dotyczy kwestii zakrywania twarzy przez demonstrantów. Po pierwszym czytaniu w Sejmie w styczniu tego roku projekt trafił do dalszych prac w sejmowej komisji.

Komorowski o wysłaniu listu poinformował na konferencji prasowej w Bydgoszczy, kiedy był proszony o komentarz do wtorkowych burd w Warszawie, do których doszło pod pretekstem obchodów Święta Niepodległości. Według prezydenta marsz przez "radykalne środowiska prawicowe" ma coraz mniej adekwatną nazwę, biorąc pod uwagę to, co się dzieje podczas tych manifestacji.

"To jest żenujące dla mnie, że można w ogóle w dniu święta jakiegokolwiek, a szczególnie święta ogólnonarodowego, w ten sposób się zachowywać. To trochę tak, jakbyśmy święta Bożego Narodzenia też wykorzystali do tego, żeby teściowej przyłożyć karpiem, a bić się ze szwagrem przy użyciu choinki. To jest katastrofa z punktu widzenia dobrych obyczajów i opinii o Polsce" - powiedział prezydent.

Komorowski wyraził nadzieję, że otwartość marszu prezydenckiego "Razem dla Niepodległej" będzie zachętą dla wszystkich, którzy chcą świętować w sposób spokojny, w nastroju radości, a nie konfliktu. "(Mam nadzieję), że tych ludzi przyciągniemy. Być może też część tych, którzy gdzieś tam się zaplątali w marsze radykałów, które się zamieniają regularnie w bitwy i w regularne bójki" - dodał.

Jak zaznaczył, na tego typy wydarzenia trzeba reagować także doraźnie. Przypomniał, że po podobnych "ekscesach i burdach", które miały miejsce w ubiegłych latach w Dniu Niepodległości, skierował do parlamentu projekty zmian w prawie pozwalające "skuteczniej zwalczać ryzyko takiej brutalności i awanturnictwa w czasie obchodów święta narodowego".

"Częściowo jedna z tych nowelizacji została wprowadzona w życie i dzisiaj już marsze nie mogą się krzyżować, nie mogą się konfrontować. To jest duże osiągnięcie, ale przypomnę, że jest też problem wprowadzenia zakazu zasłaniania twarzy, chyba że organizatorzy wystąpią do władz miejskich o to, że chcą (manifestować) właśnie z zasłoniętymi twarzami, ale wtedy biorą za to pełną odpowiedzialność" - zaznaczył Komorowski.

Jak powiedział, w środę wystosował list do marszałka Sejmu Radosław Sikorskiego i marszałka Senatu Bogdana Borusewicza "z prośbą o przyspieszenie prac nad tą regulacją ustawową". "Nie mogę zrozumieć, dlaczego minęło już prawie równo rok od czasu, kiedy skierowałem projekt do Sejmu, a sprawa jest w dalszym ciągu na poziomie komisji sejmowych" - powiedział prezydent. Podkreślił, że "trzeba mobilizować parlament, powinna to także robić opinia publiczna i media, bo nie chodzi o to, żeby kogokolwiek karać za to, co się wydarzyło, tylko chodzi o to, żeby stworzyć prewencyjnie mechanizmy zmniejszające ryzyko na przyszłość".

Szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek powiedziała PAP w środę, że prezydent zwrócił się także marszałków Sejmu i Senatu, aby przekazali jego apel do klubów parlamentarnych. Zwłaszcza - jak dodała - że w ubiegłym roku po złożeniu przez prezydenta projektu zmian w prawie o zgromadzeniach, zakładającego zwiększenie bezpieczeństwa, większość sił politycznych, w tym także i opozycyjnych, ten pomysł poparła. Trzaska-Wieczorek zaznaczyła, że - jak widać - brak przepisów dotyczących zakazu zasłaniania twarzy był wykorzystany w tym roku, a także w latach ubiegłych przez osoby dążące do wywoływania burd, a nie spokojnego świętowania, dając im poczucie anonimowości i bezkarności.

"Jesteśmy wszyscy pod wrażeniem tych obrazów pokazujących ekscesy w Warszawie, pokazujących znowu zakapturzonych, trudnych do zidentyfikowania ludzi, którzy czują się w tej swojej anonimowości absolutnie bezkarni i dopuszczają się ekscesów gorszących z punktu widzenia opinii publicznej" - mówił wcześniej Komorowski. Wyraził nadzieję, że parlament zrozumie jego prośbę "jako wezwanie do tego, by na przyszłość zabezpieczyć Polskę przed tego typu ekscesami".

Komorowski wyraził satysfakcję, że 11 listopada dominuje jednak radosny sposób świętowania niepodległości. Jak mówił, w wielu miastach w Polsce odbywają się "manifestacje naszej dumy z niepodległości". "Na nieszczęście Warszawa jest jedynym miejscem, (gdzie dochodzi do burd), bo tu przyjeżdżają na gościnne występy z całej Polski środowiska radykalne, które, według mnie, są głównie zainteresowane tym, żeby świętować poprzez mordobicie" - powiedział Komorowski.

Jak podkreślił, on sam stara się walczyć o to, aby święta narodowe, szczególnie święto 11 listopada "w stopniu maksymalnie możliwym uchronić przed zniszczeniem, przed popsuciem, przed wykorzystaniem w różnych, niekonieczni szlachetnych, celach polityczno-partyjnych". Jak zaznaczył, we wtorek w marszu prezydenckim "Razem dla Niepodległej" wzięło udział - według szacunków policji - około 35 tys. ludzi.

"Bardzo mnie to cieszy, bo to ma być właśnie +razem+ pomimo wszystkich różnic, pomimo konkurencji i do tego będę w dalszym ciągu dążył, aby święta narodowe miały ogólnonarodowy charakter, a jak najmniej partyjny, a przede wszystkim jak najmniej rozrabiacki" - zaznaczył Komorowski.

Marsz prezydencki i Marsz Niepodległości to dwa główne wydarzenia obchodów Święta Niepodległości w Warszawie. Podczas tego drugiego doszło do starć w okolicach Stadionu Narodowego. Policji udało się opanować sytuację. Policjanci użyli gazu łzawiącego i pieprzowego, armatek wodnych i broni gładkolufowej. Zatrzymano 276 osób. 50 policjantów trafiło do szpitali.

Także komendant główny policji Marek Działoszyński odniósł się do prezydenckich propozycji zmian w prawie. "Ta inicjatywa, w takiej sytuacji, z pewnością bardzo przyczyniłaby się do tego, że ci tchórze - którzy nie potrafią normalnie manifestować i psują każdą manifestację niepodległościową, tę dobrą narodową atmosferę - nie mogliby czuć się anonimowo, a tym samym nie byliby tak chętni do zadym" - powiedział Działoszyński. Jak dodał, praktyką chuliganów jest to, że po zadymach chowają się w tłumie manifestujących i ściągają z twarzy kominiarki. "Mamy wtedy utrudnioną identyfikację, żeby przypisać winę konkretnym osobom" - dodał.

To już druga prezydencka próba wprowadzenia ustawowego zakazu zakrywania twarzy. Poprzednią Komorowski podjął po zamieszkach, do których doszło w Święto Niepodległości w 2011 r. Ostatecznie jednak przepis dotyczący zasłaniania twarzy wykreślono z projektu noweli Prawa o zgromadzeniach ze względu na wątpliwości co do jego zgodności z konstytucją. Chodziło o orzeczenie TK z 2004 r., zgodnie z którym nie każdy przypadek zakrycia twarzy, uniemożliwiający identyfikację danej osoby, stanowi czyn potencjalnie niebezpieczny lub zapowiada, że zgromadzenie zmieni swój pokojowy charakter.