Pierwszym warunkiem do zastosowania przepisu o zabójstwie w afekcie jest ustalenie przez sąd istnienia afektu tak silnego, że ograniczającego kontrolną – w stosunku do uczuć – rolę rozumu sprawcy.

Natalia (tak ją nazwiemy na potrzeby opisania tej sprawy) pochodzi ze Lwowa. Do Polski przyjechała w 1994 r. Dwa lata później poślubiła Franciszka (w rzeczywistości Franciszek nosił inne imię) i urodziła mu syna. Ponieważ początki zazwyczaj są dobre, więc i im układało się poprawnie. Ale nie sielankowo. Franciszek nie należał do spokojnych mężczyzn. Miewał nieraz napady złości i w sposób agresywny i wulgarny odnosił się do żony. To się niestety nasilało z upływem czasu. Mężczyzna wszczynał awantury z różnych, na ogół mało istotnych powodów. W czasie tych awantur, w szczególności gdy znajdował się pod wpływem alkoholu, ubliżał żonie wulgarnymi słowami oraz niejednokrotnie ją bił, najczęściej po głowie. Mąż miał również pretensje do żony, że w niewłaściwy sposób przykłada się do obowiązków domowych. Z kolei kobieta podejrzewała Franciszka o związki z innymi kobietami.

Mąż wyjechał

W końcu w nocy z 5 na 6 listopada 2010 r. doszło do tragedii. Franciszek wrócił do domu około północy, pijany. W domu była Natalia z dzieckiem. Mężczyzna wszczął awanturę, bo dowiedział się, że starszy syn Natalii z poprzedniego związku zamierzał go pobić za to, w jaki sposób odnosi się do jego matki. Franciszek po wejściu do domu, dostał szału: kopał w drzwi pokoju, w którym Natalia spała, po czym uderzył ją kilkakrotnie ręką w głowę. Świadkiem był syn, którego obudziły krzyki ojca. W pewnym momencie Franciszek udał się do swojego pokoju, zaś kobieta z dzieckiem położyła się w drugim pomieszczeniu, gdzie oboje zasnęli. Ale nie na długo. Franciszek przyszedł ponownie, obudził żonę, a następnie ściągnął ją z łóżka chwytając za piżamę i zawlukł do swojego pokoju. Natalia nie krzyczała, ponieważ nie chciała obudzić synka.

Następnie mężczyzna przewrócił ją na podłogę i grożąc śmiercią jej i jej dzieciom zamachnął się trzymaną w ręku siekierą. Na widok siekiery kobieta podniosła się szybko z podłogi i oburącz odepchnęła męża od siebie. Ten, potykając się o stolik, upadł plecami na wersalkę, zaś narzędzie wypadło mu z ręki. Wówczas kobieta chwyciła je i zadała dziewięć ciosów w głowę męża. Na widok krwi sama zemdlała. Gdy odzyskała świadomość, stwierdziła, że mąż nie żyje. Wtedy owinęła jego ciało w narzutę, która przykrywała wersalkę, po czym – chwytając za nogi – wyciągnęła je na podwórko. Tam wykopała dół, w którym umieściła zwłoki.
Po powrocie do mieszkania posprzątała ślady krwi. Siekierę zakopała w lesie w okolicy szpitala dla nerwowo i psychicznie chorych.

Wszystkim powiedziała, że mąż wyjechał. Następnego dnia po zdarzeniu kupiła startową kartę telefoniczną, przy pomocy której, podszywając się pod Franciszka, przez kilka następnych dni wysyłała sms-y do siostry męża oraz jego syna. Wiadomości miały dowodzić, że mężczyzna na dłuższy czas postanowił opuścić Polskę z nieznaną kobietą i rozpocząć za granicą nowe życie. W celu uwiarygodnienia tych informacji Natalia wyrzuciła z mieszkania wszystkie rzeczy męża.

Prawda wyszła jednak na jaw. 16 marca 2011 r. funkcjonariusze policji dokonali przeszukania posesji z użyciem psa służbowego szkolonego do znajdowania zwłok ludzkich. Kobieta przyznała się do wszystkiego.

Została oskarżona z art. 148 par. 1 kodeksu karnego w zw. z art. 31 par. 2 k.k.

Pierwszy z przepisów stanowi, że za zabicie człowieka wymierza się karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karę 25 lat pozbawienia wolności albo dożywotniego pozbawienia wolności. Drugi zaś określa, że jeżeli w czasie popełnienia przestępstwa zdolność rozpoznania znaczenia czynu lub kierowania postępowaniem była w znacznym stopniu ograniczona, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.

Zbrodnia w afekcie

Sąd skazał ją jednak z art. 148 par. 4 k.k., czyli za zabójstwo w afekcie i wymierzył jej karę pięciu lat pozbawienia wolności. Wyjaśnił, że przyjęcie takiej kwalifikacji prawnej czynu jest możliwe po ustaleniu, że: u sprawcy wstąpiło silne wzburzenie; ten stan został wywołany czynnikami zewnętrznymi; wzburzenie to jest usprawiedliwione okolicznościami.

Przy czym wszystkie te przesłanki muszą występować łącznie a stwierdzenie braku istnienia którejkolwiek z nich musi prowadzić do odmowy zastosowania w sprawie typu uprzywilejowanego wskazanego w tym przepisie.

Pierwszym warunkiem do zastosowania tego przepisu jest ustalenie przez sąd istnienia afektu tak silnego, że ograniczającego kontrolną – w stosunku do uczuć – rolę rozumu sprawcy. W tym stanie psychicznym uczucia biorą górę i sprawca, mimo że rozum nakazywałby mu niepodejmowanie działania mającego na celu pozbawienie życia innego człowieka, kierując się w przeważającej mierze uczuciami, działanie takie podejmuje.

W tej sprawie z niezakwestionowanej opinii biegłych psychiatrów oraz psychologa wynika, że w chwili czynu doszło u Natalii do silnej, słabo kontrolowanej, reakcji afektywnej, która w znacznym stopniu ograniczała jej zdolność rozpoznania znaczenia zarzucanego jej czynu i zdolność kierowania swoim postępowaniem – w rozumieniu art. 31 par. 2 k.k.

Jednocześnie, zdaniem biegłych, silna narastająca reakcja afektywna miała swój początek z chwilą drugiego wybudzenia, kiedy to rozpoczyna się sekwencja narastających emocji. Tę właśnie sekwencję narastających emocji biegli określili jako silną reakcję afektywną, słabo kontrolowaną przez intelekt. O wielkości i słabej kontroli reakcji świadczy – według biegłych – rozległość zadanych pokrzywdzonemu obrażeń, ilość zadanych ciosów – aż dziewięć, z których potencjalnie każdy pojedynczy byłby skuteczną obroną. Biegli dodali, że pojęcie „silne wzburzenie”, pomimo, że jest pojęciem prawnym, można opisać w kategoriach medycznych – stanowi ono „nadzwyczajną reakcję na nadzwyczajny bodziec”. Przy czym nie może być to bodziec, który po raz kolejny działa na osobę, tylko musi w sposób istotny jakościowo i ilościowo różnić się od dotychczasowych doświadczeń życiowych osoby. Ponadto ten stan „silnego wzburzenia” został niewątpliwie wywołany u kobiety zachowaniem męża, który – będąc pod wpływem alkoholu – zaatakował ją trzymaną w ręku siekierą. Jak wyjaśniła w trakcie tej awantury mąż groził również pozbawieniem życia jej oraz jej dzieci. Wcześniej zaś bił ją po głowie i szarpał, a także częściowo zdemolował mieszkanie. W końcu „silne wzburzenie”, które wystąpiło u kobiety było bez wątpienia usprawiedliwione okolicznościami. Jak podała Natalia, w chwili, gdy mąż zaatakował ją siekierą bała się o życie własne, jak też swoich dzieci.
Uznała zatem, że jedynym skutecznym sposobem obrony przed mężem będzie użycie wobec niego siekiery.

A może obrona

Jednoczenie, dokonując analizy sprawy, sąd uznał, że nie sposób przyjąć, że Natalia działała w warunkach kontratypu obrony koniecznej określonego w art. 25 k.k. Prawo do obrony koniecznej przysługuje każdemu, kto odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na dobro chronione prawem (własne lub cudze). Zatem określona w art. 25 par. 1 k.k. obrona konieczna jest okolicznością wyłączającą odpowiedzialność karną za czyn realizujący znamiona czynu zabronionego pod groźbą kary z powodu braku bezprawności popełnionego czynu. Czyn popełniony w obronie koniecznej jest legalny. Poświęcenie tego właśnie dobra uzasadnione jest potrzebą ochrony dobra zagrożonego zamachem, a ponadto potrzebą ochrony zaatakowanego bezprawnym zamachem porządku prawnego.

Do znamion obrony koniecznej należy zatem odpieranie zamachu, który musi być: bezpośredni; bezprawny; skierowany na jakiekolwiek dobro chronione prawem.
W realiach tej sprawy trzeba podkreślić, że w nocy z 5 na 6 listopada 2010 r. Natalia została zaatakowana przez znajdującego się pod wpływem alkoholu męża, który zamachnął się na nią siekierą, grożąc przy tym pozbawieniem życia jej i dzieci. Tym samym nie ulega wątpliwości, że mąż dopuścił się zamachu, który był bezpośredni, bezprawny i godził w życie lub zdrowie żony. Lecz jednocześnie zauważyć trzeba, że zamach ten został przez Natalię odparty w chwili, gdy oburącz odepchnęła ona męża, który upadł, upuszczając jednocześnie siekierę. Wówczas oskarżona niewątpliwie miała możliwość ucieczki z miejsca zdarzenia, zabierając nawet małoletniego syna. Tak się jednak nie stało, kobieta podniosła z podłogi siekierę, którą następnie uderzyła mężczyznę. Ponadto – co również jest rzeczą ważną – zadała mężowi aż dziewięć ciosów siekierą w głowę, w sytuacji, w której każde pojedyncze uderzenie stanowić musiało już skuteczną obronę.

Wymierzając karę sąd do okoliczności obciążających zaliczył wysoki stopień społecznej szkodliwości czynu. Oskarżona dokonała bowiem zamachu na najwyższe z dóbr chronionych prawem, jakim jest życie ludzkie, zaś skutkiem jej działania była śmierć człowieka. Na niekorzyść oskarżonej sąd uwzględnił również jej zachowanie po popełnieniu przestępstwa, polegające na zacieraniu śladów zabójstwa oraz wprowadzaniu w błąd rodziny, a także – początkowo – organów ścigania.

Z kolei jako okoliczności łagodzące sąd potraktował dotychczasową niekaralność kobiety, przyznanie się jej do popełnienia zarzucanego czynu oraz szczerą – w ocenie sądu – skruchę wyrażona na rozprawie.

Nadto fakt, że cieszy się ona pozytywną opinią w miejscu zamieszkania, przed zatrzymaniem pracowała zawodowo, jest matką małoletniego dziecka.

Wyrok Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie z 31 marca 2014 r., sygn. akt V K 186/13