Nawet jeśli negatywne opinie i oceny publikowane w portalu Yelp, serwisie zbierającym opinie na temat lokalnych firm i punktów usługowych, powodują straty finansowe przedsiębiorców, to nie można tego uznać za wymuszenie - orzekł sąd federalny w San Francisco.

Pozew przeciwko kalifornijskiej korporacji Yelp złożyły w 2010 r. cztery małe przedsiębiorstwa z Kalifornii: firma specjalizująca się w renowacji mebli, dentysta, właściciel warsztatu samochodowego oraz szpital dla psów i kotów. Pracownikom popularnego na całym świecie portalu zarzucono, że promowali, a nawet fabrykowali negatywne recenzje ich usług, a następnie szantażowali ich, że dopóki nie kupią w nich serwisie powierzchni reklamowej, krytyczne komentarze nie znikną z najbardziej widocznych miejsc na stronie.

Kalifornijski sąd zwrócił jednak uwagę, że "wymuszenie" to bardzo wąskie pojęcie, a przedsiębiorcy nie przedstawili wystarczająco przekonujących zarzutów. "Strona oskarżająca musiałby zademonstrować, że ma prawo do ochrony przed groźbą wyrządzenia szkody bądź pokazać, że pozwany nie miał prawa oczekiwać zapłaty za oferowane usługi. Gdyby przyjąć mniej rygorystyczny standard, działalność wielu firm stałaby się wymuszeniem" - czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Ze zgromadzonego materiału dowodowego nie wynika zdaniem sądu, że Yelp bezpośrednio groził lokalnym firmom, iż brak decyzji o kupnie reklamy spowoduje u nich poważne straty materialne, ani że fałszował krytyczne komentarze. W jego opinii wyróżniania negatywnych recenzji nie można też zakwalifikować jako wymuszenia, gdyż serwis ma prawo publikować i szeregować komentarze w sposób, jaki uzna za stosowny, nawet jeśli potencjalnie może to wyrządzić przedsiębiorcom szkodę.

Założony w 2004 r. Yelp zarabia przede wszystkim dzięki sprzedaży reklam online, których koszt waha się od 300 do 1200 dol. za miesiąc. W zeszłym roku dochody serwisu z tego tytułu wyniosły prawie 233 mln dolarów.