Lepiej powiedzieć mało niż zbyt wiele. Powinniśmy uważać na to, co mówimy. Pierwsze przesłuchanie w charakterze podejrzanego jest często newralgicznym momentem w postępowaniu karnym. Dobrze jest mieć po swojej stronie osobę, która się na tym zna - mówi w wywiadzie dla GazetaPrawna.pl Łukasz Wiśniewski, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego.

Oglądał Pan film „Symetria”?

Łukasz Wiśniewski, doktorant w Zakładzie Międzynarodowego Postępowania Karnego WPiA UW, aplikant adwokacki / Inne

Tak, kiedyś, choć nie do końca pamiętam jego dokładny przebieg. Generalnie, „rzeczywistość” filmowa często odbiega od tej, którą znamy.

Załóżmy, że ktoś znajduje się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie i zostaje zatrzymany przez policję.

Taka sytuacja może się zdarzyć, choć zatrzymanie najprawdopodobniej nie będzie dotyczyło większości osób, które będą czytały ten wywiad. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy mieć choćby podstawowych informacji o naszych uprawnieniach.

Co w sytuacji gdy jednak zostaniemy zatrzymani i nikt nas nie poinformuje o powodzie zatrzymania?

Kodeks postępowania karnego mówi wprost: zatrzymanego należy natychmiast poinformować o przyczynach zatrzymania. Jeżeli takiej informacji nie ma, to należy się jej domagać.

W jaki sposób mamy się domagać?

Pamiętajmy o tym, że żyjemy w demokratycznym państwie prawnym, więc nie zakładałbym, że takie problemy występują na co dzień. Oczywiście może zdarzyć się przypadek, że funkcjonariusz dokonujący zatrzymania nie dopełni tego obowiązku. W takiej sytuacji domagajmy się stanowczo informacji o przyczynie zatrzymania, wskazując, że to obowiązek zatrzymującego. Mamy również prawo do kontaktu z adwokatem, o czym zresztą powinniśmy zostać pouczeni. Jeżeli jednak zdarzyłoby się tak, że funkcjonariusz byłby bardzo zdeterminowany w tym, by nam to uniemożliwić, to mając nad nami przewagę, osiągnie swój cel. Nie wyklucza to późniejszych działań, w tym powołania się na to w zażaleniu na czynność zatrzymania lub zawiadomienia prokuratury o niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariusza. Polecałbym też ostrożność w wypowiadanych słowach.

Czy w każdej sytuacji po zatrzymaniu powinniśmy skorzystać z pomocy adwokata?

Na tak postawione pytanie należy odpowiedzieć: to zależy od sytuacji. Nie sądzę, aby zawsze było to konieczne. Z pewnością jednak obecność adwokata, czyli osoby znającej praktykę organów ścigania, może okazać się pomocna. Warto zwrócić uwagę na pewien problem, który może się pojawić. Nazwijmy go technicznym, choć ma on duże znaczenie. Mało kto nosi ze sobą wizytówkę adwokata, ma zapisane do niego dane kontaktowe, a zapewne jeszcze mniej osób zna je na pamięć. Nie oznacza to, że nie możemy w takiej sytuacji skorzystać z pomocy profesjonalisty. Jeżeli funkcjonariusz żąda od zatrzymanego podania takich danych, bo w przeciwnym razie kontakt nie będzie możliwy, to niewiele to ma wspólnego z zasadami rzetelnego procesu. W obecnych czasach odszukanie kontaktu do adwokata, na przykład w internecie, to chwila. Powinno to zostać zatrzymanemu zapewnione.

Jak mamy się zachowywać, oczekując na prawnika?

Lepiej powiedzieć mało niż zbyt wiele. Powinniśmy uważać na to, co mówimy. Pierwsze przesłuchanie w charakterze podejrzanego jest często newralgicznym momentem w postępowaniu karnym. Dobrze jest mieć po swojej stronie osobę, która się na tym zna. Jeżeli nawet chcemy złożyć obszerne wyjaśnienia, lepiej zaczekać na adwokata. Pamiętajmy też o tym, że jeśli jesteśmy przesłuchiwani w charakterze podejrzanego, nie mamy obowiązku cokolwiek mówić.

Czyli konkluzja jest taka, że lepiej bez obecności adwokata się nie wypowiadać?

Co do zasady. Nie chodzi tu jednak o samą obecność adwokata, ale o możliwość rozmowy z nim, udzielenia przez niego pomocy prawnej. Pochopność, działanie pod wpływem chwili może mieć po prostu swoje konsekwencje. Dotyczy to wielu sytuacji w życiu: warto mieć obok siebie kogoś, kto takie sytuacje widział i możliwość porozmawiania z nią.

Wspomniał Pan o przesłuchaniu w charakterze podejrzanego. Co w sytuacji gdy jesteśmy przesłuchiwani w charakterze świadka, chociaż w praktyce jesteśmy osobą podejrzaną?

Mamy prawo do odmowy odpowiedzi na pytanie, jeżeli taka odpowiedź naraziłaby nas lub osobę dla nas najbliższą na odpowiedzialność karną. Zauważa się jednak, że to iluzoryczna ochrona, ponieważ jeśli powiemy, że nie odpowiemy na pytanie, bo mogłoby to nas narazić na odpowiedzialność karną, to ewidentnie kierujemy podejrzenia na siebie. Z tego założenia wyszedł Sąd Najwyższy, który stwierdził, że jeśli świadek powiedział nieprawdę, gdyż nie chciał się obciążać, to nie powinien odpowiadać za składanie fałszywych zeznań. Miało to bowiem znaczenie z punktu widzenia jego prawa do obrony. Nie oznacza to, że mamy prawo do kłamstwa.

A podejrzanemu kłamstwo raczej pomaga czy szkodzi?

Uczciwość podobno popłaca… Przechodząc jednak do procesu karnego, podejrzany, czy później oskarżony, oczywiście nie odpowiada karnie za niezgodne z prawdą wyjaśnienia. Jeżeli jednak, na przykład, jedno jego alibi po drugim upada, to świadczy to o wątpliwej wiarygodności takiej osoby. Sąd, zgodnie z zasadą swobodnej oceny dowodów, bierze pod uwagę treść takich wyjaśnień. Trudno zakładać, by Sąd dał wiarę słowom kogoś, kto co chwilę zmienia wersję wydarzeń. Lepiej jest być wstrzemięźliwym w słowach.

Jeżeli ktoś zostaje zwolniony po 48 godzinach, czy może zdarzyć się tak, że jest po kilku godzinach zatrzymany na kolejne 48 godzin?

Taka sytuacja jest niedopuszczalna z punktu widzenia kodeksu, jeżeli miałoby to nastąpić na podstawie tych samych faktów i dowodów. Regulacja ta ma zapobiegać obejściu 48-godzinnego maksymalnego okresu zatrzymania, a także sytuacji znanej z poprzedniego ustroju, kiedy stosowano ponawiane zatrzymanie, na przykład względem opozycji politycznej. Zdarza się jednak tak, że po jakimś czasie ktoś zostaje ponownie zatrzymany do tej samej sprawy. Musi to jednak wynikać z tego, że organ postępowania przygotowawczego dotarł do nowych dowodów.

Co można zrobić, jeśli działania funkcjonariuszy uważamy za niezgodne z prawem?

Przysługuje nam zażalenie do sądu właściwego dla miejsca zatrzymania lub prowadzenia postępowania. Musimy je złożyć w ciągu 7 dni od daty zatrzymania lub zwolnienia. Przy rozpoznawaniu zażalenia bada się zasadność, legalność oraz prawidłowość zatrzymania. Legalność to inaczej zgodność z prawem – czy na przykład zatrzymania dokonał odpowiedni, uprawniony do tego organ. Zasadność – czy w danych okolicznościach rzeczywiście należało osobę zatrzymać, a nie na przykład wezwać na przesłuchanie. Prawidłowość – czy dostosowano środki do konkretnego przypadku. Jeżeli starszą panią zatrzyma kilku potężnie zbudowanych, uzbrojonych funkcjonariuszy, zakują ją w kajdanki, a w dodatku taka scena rozgrywa się w miejscu publicznym, to trudno uznać takie zatrzymanie za prawidłowe, z zastosowaniem proporcjonalnych środków.
Jeżeli zaś zatrzymanie wiązało się z przekroczeniem uprawnień przez funkcjonariuszy, można złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Kodeks postępowania karnego przewiduje także instytucję odszkodowania za niewątpliwie niesłuszne zatrzymanie. Nie wystarczy, by było niesłuszne – musi być NIEWĄTPLIWIE niesłuszne, co pozostawia pewną dozę ocenności przy orzekaniu.

Łukasz Wiśniewski - doktorant w Zakładzie Międzynarodowego Postępowania Karnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, aplikant adwokacki