Zdaniem niższej izby parlamentu wysokość sankcji za brak opłaty nie narusza konstytucji. Mimo że posłowie niebawem uchwalą ich obniżenie, wątpliwości co do skali represji pozostają
Wysokość stawek opłaty elektronicznej / Dziennik Gazeta Prawna
Zdaniem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie przepisy, na podstawie których nakładane są kary za nieopłacone e-myto, są niezgodne z art. 2 konstytucji. Sąd skierował w tej sprawie pytanie prawne do Trybunału Konstytucyjnego. Wątpliwości budzi art. 13k ust. 1 ustawy o drogach publicznych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 260 ze zm.), który za naruszenie obowiązku uiszczenia e-myta przewiduje kary w wysokości 3 tys. zł i 1,5 tys., jeśli pobrano opłatę w niepełnej wysokości.
Według WSA tak wysoka kara jest nieproporcjonalna do ciężaru naruszenia. Stawki za korzystanie z płatnych dróg są określone w rozporządzeniu Rady Ministrów w sprawie dróg krajowych i ich odcinków, na których pobiera się opłatę elektroniczną oraz wysokości opłaty elektronicznej (Dz.U. z 2011 r. nr 80, poz. 433 ze zm.) i wahają się od 16 do 53 gr za kilometr.
Zdaniem WSA sprzeczna z zasadą proporcjonalności jest machinalność i sztywność kar, które nie są w żaden sposób miarkowane stosownie do okoliczności.

Represyjność nie nadmierna

W przesłanym właśnie stanowisku do Trybunału Konstytucyjnego Sejm nie podziela jednak tych wątpliwości. „Nie sama represyjność, ale dopiero nadmierna represyjność administracyjnej kary pieniężnej w stosunku do okoliczności stosowania przepisu sankcjonującego może przemawiać za jego niekonstytucyjnością” – czytamy w piśmie. W ocenie Sejmu kary przewidziane w art. 13k ust. 1 nie są ani nadmiernie represyjne, ani nieuzasadnione czy nazbyt dolegliwe. „Wysokość (kar – red.) nie może stanowić tu jedynego przekonującego argumentu na rzecz naruszenia art. 2 konstytucji. Jakkolwiek kwota kary kilkukrotnie przewyższa e-myto, to kierujący nie jest zaskakiwany wysoką sankcją za brak opłaty” – twierdzi marszałek Sejmu i dodaje, że kierujący może tak wybrać trasę, by omijać odcinki płatne.
Problem w tym, że obowiązek opłacenia e-myta dotyczy w przeważającej większości samochodów ciężarowych, które mogą się poruszać drogami o określonej nośności. Na większość dróg gminnych, wojewódzkich i powiatowych obowiązują ograniczenia, które zakazują ruchu pojazdów, które mają więcej niż 8 ton na oś (większość dróg płatnych dopuszcza ruch pojazdów 11,5 tony na oś).
Argumentem uzasadniającym wysokie kary ma być, zdaniem posłów, również to, że pieniądze te zasilają konto Krajowego Funduszu Drogowego. Z niego finansowane są remonty i budowy dróg, czyli środki te służą celom publicznym.
Niemniej jednak ten sam Sejm zdecydował w ostatnich tygodniach o nowelizacji ustawy o drogach publicznych, która przewiduje zmniejszenie kar za brak e-myta o połowę. Po rozpatrzeniu poprawek Senatu ustawa zostanie ostatecznie przegłosowana najprawdopodobniej na pierwszym posiedzeniu po wakacjach.

Proporcjonalność wątpliwa

Jednak zdaniem Macieja Wrońskiego, prawnika specjalizującego się transporcie drogowym, zarówno obecne, jak i nowe stawki kar są wątpliwe konstytucyjnie. Początkowo Główny Inspektorat Transportu Drogowego mnożył kary przez liczbę bramek przejechanych na danym odcinku. Nowe regulacje przewidują, że w ciągu jednego dnia można nałożyć tylko jedną karę administracyjną.
– Nadal mam jednak wątpliwości, czy opłata w wysokości 1,5 tys. zł jest proporcjonalna, skoro może być nałożona za niezapłacenie kilkudziesięciu groszy. Bo niby z czego wynika ta kwota? W Austrii co prawda kary są na zbliżonym poziomie, bo wynoszą 440 euro, ale i tamtejsze zarobki są znacznie wyższe. W Niemczech sankcje są niższe niż w Polsce, o różnicy w zarobkach nie wspominając, więc są tam de facto mniej restrykcyjne od naszych – wskazuje prawnik.
Poza tym tak stare, jak i nowe przepisy nadal nie przewidują miarkowania kary w zależności od stopnia naruszenia. Czym innym jest bowiem przypadkowy wjazd na drogę płatną, a czym innym przejazd taką drogą z jednego końca Polski na drugi. Dlatego zdaniem Macieja Wrońskiego kary byłyby proporcjonalne wtedy, gdyby ich wysokość była uzależniona od średniego wynagrodzenia i np. liczby przejechanych kilometrów.