Władze lokalne udzielają coraz większych zwolnień w opłatach. Ministerstwo Finansów sugeruje, że przesadzają z hojnością
Ulgi i zwolnienia / Dziennik Gazeta Prawna
Od kilku lat samorządy prowadzą z rządem ostrą walkę o poziom dofinansowania zlecanych im zadań. Od tego roku gminy mają jeszcze trudniej, gdyż zgodnie z nowymi regułami zadłużeniowymi (art. 243 ustawy o finansach publicznych) wydatki bieżące nie mogą przekroczyć ich dochodów bieżących. Samorządowcy alarmują, że może to zahamować zdolności rozwoju regionów.

Decyzja władz

Mimo to gminy na coraz większą skalę rezygnują z części dochodów własnych. Z danych MF wynika, że tylko w latach 2007–2013 skutki ulg i zwolnień, z jakich skorzystali mieszkańcy i inwestorzy, zwiększyły się aż o 1,6 mld zł. A im większa skala tych preferencji, tym mniej pieniędzy wpływa do lokalnych budżetów. Jeszcze w 2007 r. udział ulg i zwolnień w dochodach własnych samorządów wyniósł 4,2 proc., podczas gdy w 2013 r. było to już 5,1 proc.
Ze strony MF coraz częściej dochodzą sygnały, że m.in. z tego powodu gminom brakuje pieniędzy na podstawowe zadania. – To są ulgi udzielone decyzją poszczególnych organów samorządowych. W 2013 r. było to 4,69 mld zł we wszystkich jednostkach samorządu. To olbrzymia kwota – mówiła wiceminister finansów Hanna Majszczyk podczas czerwcowego posiedzenia plenarnego Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.
Zapytaliśmy MF wprost, czy samorządy przesadziły z ulgami i ze zwolnieniami. – Obowiązujące przepisy dają radzie gminy możliwość obniżenia górnych stawek podatków lokalnych, udzielania w nich ulg i zwolnień (bez tych ustawowych) oraz podjęcia decyzji o umorzeniu, rozłożeniu na raty i odroczeniu terminu płatności. Poziom dochodów gmin zależy więc nie tylko od wysokości środków otrzymywanych z budżetu państwa w formie dotacji celowych i subwencji ogólnej, ale też od decyzji władz gminy w zakresie kształtowania wysokości dochodów własnych – odpowiedział nam wydział prasowy resortu.

Bilety i podatki

– Trudno, by w każdej gminie obowiązywały najwyższe stawki podatkowe, kiedy w Polsce są samorządy zamożniejsze i biedniejsze – ripostuje burmistrz Gubina Bartłomiej Bartczak. Dodaje, że ulgi to podstawowe narzędzie przyciągania inwestorów. – Musimy być konkurencyjni. Nie sposób sobie wyobrazić, że w innej gminie są zwolnienia podatkowe, a u nas nie. My np. mamy uchwałę o pomocy de minimis. Gdy ktoś wybuduje fabrykę i zatrudni ludzi, to przy inwestycji na minimum 50 tys. zł przez trzy lata ma 5 tys. zł ulgi w podatku od nieruchomości od jednego zatrudnionego bezrobotnego. Ale potem jest fabryka, jest praca i spływają podatki – argumentuje.
Zdaniem wiceprezesa Regionalnej Izby Obrachunkowej w Katowicach Zbigniewa Rękasa, zanim oceni się wpływ ulg na sytuację finansową gminy, należy sprawdzić działalność samorządu w zakresie realności ściągnięcia podatków. – Często są one niemożliwe do wyegzekwowania, np. gdy mamy do czynienia z upadłością zakładu pracy – wskazuje.
W roku wyborczym gminy są wyjątkowo hojne, jeśli chodzi o obniżki dla mieszkańców. W lutym radni Wielunia obniżyli cenę biletów z 2,10 zł do 1,50 zł. Z kolei w Żorach w maju uruchomiono bezpłatną komunikację miejską. Utrzymanie darmowych linii (w granicach miasta) oraz tych płatnych (poza nim) będzie kosztować samorząd 3,3 mln zł rocznie. O 900 tys. zł więcej niż przed zmianami.
– Wcześniej dopłacaliśmy do autobusów, które woziły powietrze. Teraz może dopłacamy więcej, ale za to autobusy są pełne, a mieszkańcy mogą wydawać pieniądze na inne cele – przekonuje Anna Ujma, doradca prezydenta Żor ds. polityki, promocji i informacji.
Gmina Michałowo oferuje od tego roku zwolnienie z podatku, o ile nie będzie się zalegało z opłatami. Efekt? W pierwszym kwartale o zwolnienie wystąpiło 2 tys. gospodarstw domowych. Z kolei w urzędzie Góry Kalwarii nie wykluczają, że jeszcze w tym roku wróci zwolnienie z podatku od nieruchomości w zamian za remont elewacji budynku.