Już nie 14 dni, ale miesiąc od stwierdzenia stanu niewypłacalności firmy będą mieli jej menedżerowie na rozpoczęcie procedury bankructwa. Takie wydłużenie przewiduje rządowy projekt prawa restrukturyzacyjnego
Niewypłacalność na nowo / Dziennik Gazeta Prawna
Skończyły się już uzgodnienia międzyresortowe projektu prawa restrukturyzacyjnego, który trafi teraz do Komitetu Rady Ministrów ds. Cyfryzacji. Choć akcent położony jest na uzdrawianie zadłużonych przedsiębiorstw, to propozycja zakłada też fundamentalne zmiany w procedurze bankructwa.
– Celem postępowania upadłościowego jest zaspokojenie wierzycieli w możliwie jak największym stopniu. A to zależy od stanu majątkowego upadłego i wysokości jego zobowiązań – mówi sędzia Cezary Zalewski, członek zespołu powołanego przez resort sprawiedliwości do pracy nad projektem.
– Przewlekłość postępowań upadłościowych i niski stopień zaspokojenia wierzycieli to dziś główne problemy. Z kolei syndykom działanie utrudnia brak elastycznych formuł, pozwalających na likwidację masy w drodze innych, często bardziej złożonych czynności niż zwykła sprzedaż w drodze przetargu lub aukcji – dodaje adwokat Łukasz Mróz, partner w Kancelarii Nykiel i Wspólnicy, który również brał udział w przygotowywaniu projektu.

Więcej czasu

Zmiany zrywają z obowiązującą dziś fikcją, że w ciągu dwóch tygodni od popadnięcia w tarapaty zarząd spółki powinien złożyć w sądzie wniosek o ogłoszenie jej upadłości.
Jeśli osoby, na których ciąży ten obowiązek (przede wszystkim członkowie zarządu), nie zrobią tego w terminie, zgodnie z art. 21 prawa upadłościowego i naprawczego (Dz.U. z 2003 r. nr 60, poz. 535 ze zm.) odpowiadają za szkody spowodowane tą opieszałością.
Jednak zdaniem autorów projektu obowiązujące dziś 14 dni to stanowczo za mało, a dotrzymanie tego terminu praktycznie się nie zdarza. Twierdzą oni, że w średniej wielkości przedsiębiorstwie z rozbudowanymi służbami księgowymi nie jest możliwe ustalenie z dnia na dzień, że zachodzi stan niewypłacalności. Przy tym przedsiębiorca musi jeszcze dokonać wyboru, czy decyduje się na restrukturyzację, czy upadłość.
– Mam mieszane uczucia co do tej propozycji, bo trzeba wyważyć interesy obu stron – mówi jednak Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. – Często wierzyciele mają problemy z odzyskaniem pieniędzy właśnie dlatego, że kontrahenci zbyt późno przyznają się do niewypłacalności i składają wniosek o upadłość. A przez ten czas obracają cudzymi pieniędzmi. Dlatego w Polsce odzyskuje się znacznie mniej wierzytelności od bankrutujących firm niż w starej Unii – twierdzi ekspert.
Nowym rozwiązaniem przewidzianym w projekcie ma być natomiast możliwość uznania przez sąd za niedopuszczalne cofnięcia wniosku o upadłość, gdyby miało prowadzić do pokrzywdzenia wierzycieli.
– W ten sposób rozwiązany ma być problem składania wniosków o charakterze wyłącznie windykacyjnym przez wierzycieli, którzy chcą zmusić dłużnika, aby uregulował całe swoje zobowiązanie, nawet sporne. Potem praktyka była taka, że wierzyciel cofał wniosek albo nie popierał go, a sąd go oddalał. A pieniędzy na uregulowanie pozostałych należności dłużnikowi już nie starczało – mówi radca prawny Lech Obara z Kancelarii Lech Obara i Współpracownicy.

Sędzia komisarz bis

Przebieg postępowania upadłościowego ma usprawnić m.in. nowa instytucja zastępcy sędziego komisarza. Dziś nikt nie ma prawa podejmować w zastępstwie takiego funkcjonariusza, np. w razie jego urlopu lub choroby, decyzji wpływających na tok postępowania. A to blokuje procedury.
– Wyłącznie sędzia komisarz ocenia zgłoszenia wierzytelności, rozpoznaje sprzeciwy do listy wierzytelności, więc wnioski syndyka i uczestników postępowania muszą czekać na jego powrót np. ze zwolnienia. Skalę problemu pokazuje choćby liczba (dziesiątki tysięcy) zgłoszeń wierzycieli w Amber Gold, których oceny formalnej musi dokonać wyłącznie jedna osoba – zauważa sędzia Zalewski i dodaje, że przynajmniej częściowym rozwiązaniem tych problemów będzie powołanie zastępcy sędziego komisarza.

Terminy instrukcyjne

Zdaniem sędziego Zalewskiego na szybkość procedur wpłynie także wprowadzenie nowych terminów instrukcyjnych dla organów postępowania. I tak np. syndyk będzie składał listę wierzytelności w ciągu dwóch miesięcy od upływu okresu przewidzianego na ich zgłaszanie, sędzia komisarz w ciągu dwóch miesięcy ma rozpoznać sprzeciw, a sąd upadłościowy w ciągu miesiąca rozpatrzy zażalenie na decyzję sędziego komisarza. Na syndyka nałożony zostanie obowiązek podjęcia w ciągu 6 miesięcy od dnia ogłoszenia upadłości działań umożliwiających jej zakończenie.
– W praktyce terminy instrukcyjne, nawet jeśli często nie są dotrzymywane, umożliwiają formułowanie skargi na przewlekłość postępowania. Dlatego przekroczenie terminu instrukcyjnego musi być realnie uzasadnione, np. dużą liczbą wierzycieli lub trudnościami w zbyciu majątku, które wykluczają sprzedaż wszystkich składników w ciągu sześciu miesięcy – mówi sędzia Cezary Zalewski.
Jednak wprowadzenie wielu krótkich terminów instrukcyjnych dla sądu i sędziego komisarza budzi wątpliwości sędziego Jarosława Horobiowskiego z Sądu Rejonowego Wrocław-Fabryczna.
– Może to doprowadzić do podejmowania decyzji szybkich i raczej niezaskarżalnych, choć niekoniecznie uzasadnionych w obliczu skomplikowanego stanu faktycznego i prawnego sprawy, którą – pod presją krótkich terminów instrukcyjnych – trudno będzie dogłębnie zbadać – ostrzega.
I przypomina, że do sądów upadłościowych trafiają przypadki znacznie trudniejsze niż jeszcze kilka lat temu: często z elementami transgranicznymi i dotyczące większego majątku, wchodzącego w skład masy upadłościowej.
Etap legislacyjny
Projekt przed akceptacją Rady Ministrów