Młodzi kierowcy mają być niebawem kierowani na kurs reedukacyjny za popełnienie dwóch wykroczeń przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji. Kłopot w tym, że nie wiadomo, jakie to wykroczenia.
Różny kaliber przewinień / Dziennik Gazeta Prawna
Wygląda na to, że przymusowe opóźnienie wejścia w życie niektórych przepisów ustawy o kierujących pojazdami (Dz.U. z 2011 r. nr 30, poz. 151 ze zm.) ma też swoje dobre strony: pozwala na usunięcie niedoróbek ustawodawcy. Przypomnijmy: w ubiegłym roku na kilka dni przed wejściem w życie ustawy uchwalono nowelizację, która odroczyła do 4 stycznia 2016 r. obowiązywanie m.in. przepisów dotyczących okresu próbnego dla młodych kierowców (posiadających prawo jazdy krócej niż dwa lata) i ograniczeń, jakie się z tym wiążą. Powodem była konieczność rozbudowy systemu Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Ale, jak się okazuje, nie tylko system nie powstał na czas – prawo też wymaga poprawek.

Bezpieczeństwo, czyli co?

Przykład? Za dwa lata kierowcy stracą możliwość likwidowania raz na rok sześciu punktów karnych, dzięki zaliczeniu szkolenia w WORD. Zamiast tego po przekroczeniu 24 punktów będą kierowani na 5-dniowy kurs reedukacyjny. Dzięki temu konto zostanie wyczyszczone ze wszystkich punktów, lecz uczestniczyć w takim kursie będzie można tylko raz na pięć lat. W stosunku do młodych kierowców ustawodawca jest bardziej wymagający: tacy będą kierowani na szkolenie już za popełnienie dwóch wykroczeń przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji (art. 99 ust. 4 lit. b). Czyli jakich?
Tu powstaje problem, bo kodeks wykroczeń nie przewiduje takiego wyszczególnienia. Rozdział XI zawiera zbiorczo: wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji.
– Dlatego wykroczeniem przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji będzie każde zawarte w tym rozdziale. Nie ma innego wytłumaczenia. Tymczasem mamy tam jedne wykroczenia groźniejsze, inne mniej, jak np. utrudnianie czy tamowanie ruchu – zauważa prof. Ryszard Stefański.
I tak, obok przekroczenia prędkości czy nieudzielenia pomocy ofiarom wypadku, wykroczeniem z tego katalogu jest też jazda bez włączonych świateł mijania czy wręcz naruszenie „innych przepisów” kodeksu drogowego (art. 97 k.w), a więc np. jazda bez zapiętych pasów czy nieodpowiednio odśnieżonym autem.
– Jazda bez zapiętych pasów czy z niewłączonymi światłami jest wykroczeniem, które ma charakter formalny. Jeśli mielibyśmy wskazać wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu, to powinny to być te, które zawierają element zagrożenia. W wykroczeniach formalnych ten element ma charakter abstrakcyjny – mówi Wojciech Kotowski, redaktor naczelny miesięcznika „Paragraf na drodze” wydawanego przez Instytut Ekspertyz Sądowych.
Niestosowanie się do ograniczenia prędkości (art. 92a k.w.) też nie zawsze oznacza stworzenie faktycznego zagrożenia dla bezpieczeństwa na drodze. Jeśli więc nie dojdzie do zmian w prawie, za dwa lata młody kierowca w skrajnym przypadku zostanie skierowany na kurs reedukacyjny, jeśli np. zapomni wziąć ze sobą dokumentu prawa jazdy i nie włączy świateł.
– Taka sankcja byłaby absolutnie nieproporcjonalna; myślę, że nawet niezgodna z konstytucją. Dlatego najprościej byłoby enumeratywnie wskazać, za popełnienie których dwóch wykroczeń można kierować młodego kierowcę na kurs reedukacyjny – uważa prof. Stefański.
Podobnie postuluje Wojciech Kotowski.
– Ustawodawca powinien wprowadzić podział na przepisy mające charakter porządkowy i te, których naruszenie z natury może stanowić element zagrożenia – wskazuje.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zwróciło się już do ministra sprawiedliwości, aby ten poszerzył zakres ustawowego upoważnienia dla MSW, tak aby resort ten mógł w jednoznaczny sposób określić naruszenia przepisów ruchu drogowego, które mogą być zakwalifikowane jako wykroczenie przeciwko bezpieczeństwu. I to nie tylko po to, by starostowie mieli podstawę do cofania uprawnień młodym kierowcom. Ministerstwo chce także, aby policja podczas kontroli drogowej mogła zatrzymać prawo jazdy kierowcy, który w ciągu dwóch lat od wydania uprawnień popełni trzy wykroczenia (lub jedno przestępstwo) przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji.
MSW chciało nawet, aby taką zmianę wprowadzono przy okazji zmian w prawie dotyczących pijanych kierowców, ale MS odrzuciło tę sugestię jako wykroczenie poza zakres regulacji.

Rażące, czyli jakie?

Nieprecyzyjnych terminów w prawie drogowym jest więcej. MSW pracuje nad zaostrzeniem przepisów ustawy – Prawo o ruchu drogowym. Chodzi o projekt, który powstał w Komendzie Głównej Policji, a przewiduje zabieranie prawa jazdy za rażące naruszenia prędkości. Dopytywani, co oznacza ten termin, twórcy projektu wskazywali na przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 50 km/h. Ale z żadnych przepisów to nie wynika, dlatego MSW i to chce doprecyzować. Zdaniem ekspertów wskazywanie konkretnej wartości wcale takim doprecyzowaniem nie jest.
– W strefie zamieszkania, gdzie obowiązuje ograniczenie do 20 km/h, każde przekroczenie tej wartości jest rażącym przekroczeniem, bo istnieje realne zagrożenie potrącenia pieszego. Co innego natomiast, gdy ktoś jedzie 100 km/h nawet przy ograniczeniu do 50 km/h, ale droga jest prosta, nie ma przejścia dla pieszych, przejazdów kolejowych etc. Wówczas będzie to naruszenie przepisów, ale raczej z punktu widzenia formalnego – wyjaśnia Kotowski.
Na pojęcie rażącego przekroczenia prędkości składa się bowiem całość warunków na drodze.
– Nie da się w sensowny sposób arbitralnie ustalić wartości przekroczenia limitu, bo nie można jedną miarą mierzyć przekroczenia prędkości o 50 km/h na autostradzie i w terenie zabudowanym. Istota polega na tym, czy ktoś stworzył zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu, czy nie – wtóruje prof. Stefański.
Mimo wszystko eksperci są zdania, że istnieje sposób na doprecyzowanie pojęcia rażącego naruszenia prędkości. Jednak do tego celu należałoby skatalogować zachowania o tym świadczące. A przekroczenie prędkości o jakąś wartość jest tylko jednym z nich. Wszystko zależy od tego, czy takie działanie kierowca podejmuje przed przejściem dla pieszych, przy szkole, przed przejazdem kolejowym, skrzyżowaniem, w jakich warunkach atmosferycznych itp.
– Warto to doprecyzować, bo pozostawienie rozstrzygnięcia tej kwestii do decyzji sądu bywa ryzykowne – uważa Wojciech Kotowski.
– Niestety, zacierają się granice pomiędzy swobodną a dowolną oceną – dodaje autor komentarzy do prawa o ruchu drogowym czy ustawy o kierujących pojazdami.
I puentuje:
– Siedem włosów na głowie to bardzo mało, ale siedem włosów w zupie to już dużo. Tak samo przekroczenie o 50 km/h nie w każdej sytuacji wywołuje takie same skutki.

W skrajnym przypadku młody kierowca trafi na kurs reedukacyjny, jeśli np. zapomni prawa jazdy