W drugiej połowie marca upływa kadencja Antoniego Górskiego, obecnego przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa. Przepisy wymagają, aby pierwsze jej posiedzenie po zwolnieniu stanowiska przewodniczącego zwołał pierwszy prezes Sądu Najwyższego. To on ma przewodniczyć obradom KRS do czasu wyboru następcy Górskiego. Problem w tym, że po śmierci Stanisława Dąbrowskiego nie mamy pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, a jego obowiązki pełni prof. Lech Paprzycki. Procedura powołania nowego pierwszego prezesa dopiero się zaś rozpoczęła.
Co to oznacza w praktyce? Poślizg czy paraliż prac KRS?
– Czekamy na nowego pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, który powinien otworzyć pierwsze posiedzenie KRS w nowym składzie. Dopóki to nie nastąpi, nowa KRS nie może funkcjonować. Taką przyjęto interpretację. Pytanie, co się stanie, jeśli ten stan zwieszenia będzie się przedłużał. Wybór kandydatów na pierwszego prezesa SN zaplanowano na początek kwietnia. Potem pewnie prezydent będzie się jeszcze zastanawiał, którego z nich powołać, więc możemy mieć spory problem – ocenia sędzia Waldemar Żurek, członek rady.
To może doprowadzić do zaległości np. przy nominacjach sędziów. A to bardzo wrażliwa kwestia, bo sądy czekają na obsadzenie wakujących stanowisk.
Problemem jest art. 20 ust. 3 ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa (Dz.U. z 2011 r. nr 126, poz. 714 ze zm.). Przepis mówi wyraźnie, że pierwsze posiedzenie rady zwołuje w tej sytuacji pierwszy prezes SN.
– Zastępstwo i pełnienie obowiązków pierwszego prezesa dotyczy tylko obowiązków w zakresie kierowania Sądem Najwyższym, a nie w zakresie KRS, która nie jest organem sądowym, lecz konstytucyjnym – przekonuje sędzia Jarema Sawiński, rzecznik prasowy KRS.
Dlatego nie jest dopuszczalne, aby pełniący obowiązki pierwszego prezesa mógł zwołać pierwsze posiedzenie KRS.
– Dla nas to bardzo niekomfortowa sytuacja. Posiedzenie kwietniowe najprawdopodobniej się nie odbędzie. Aby nadrobić zaległości, rada zapewne zrezygnuje z przerwy letniej i będzie pracowała w sierpniu. A jak będą duże zaległości, to może być konieczne dodatkowe posiedzenie – mówi sędzia Sawiński.
Część sędziów ma jednak inny pogląd w tej sprawie.
– Uważam, że jak umiera urzędujący pierwszy prezes SN, to jego obowiązki przejmuje ktoś w Sądzie Najwyższym. I taka osoba mogłaby otworzyć posiedzenie rady. Ale część osób jest zdania, że to niedopuszczalne. Powołują się na rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że na radę ma przychodzić minister sprawiedliwości, a nie jego zastępcy. Tylko że w sprawie rozstrzyganej przez trybunał był inny stan faktyczny. Minister żył, urzędował, a wysyłał na radę zastępców, bo nie chciało mu się przychodzić samemu – ocenia sędzia Waldemar Żurek.
Ten argument nie przekonuje jednak sędziego Sawińskiego.
– Wiem oczywiście, że jest bardziej liberalna wykładnia. Jednak my stoimy na gruncie litery prawa. Inna interpretacja nie byłaby dobra dla rady z jednego prostego powodu: by w ewentualnych procesach nominacyjnych sędziów nie był podnoszony zarzut, że rada działała niezgodnie z prawem, bo jej organy były nieprawidłowo ukonstytuowane – wyjaśnia. Rzecznik KRS podkreśla, że lepiej mieć sytuację czystą i klarowną, aniżeli ryzykować odwołania od uchwał KRS do Sądu Najwyższego w zakresie powołania na wolne stanowiska sędziowskie.
Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego dopiero 9 kwietnia 2014 r. wybierze dwóch kandydatów na stanowisko pierwszego prezesa. Zostaną oni potem przedstawieni prezydentowi, który spośród nich powoła następcę Stanisława Dąbrowskiego.