Jeżeli podczas rozprawy rozwodowej żona stwierdzi, że została zgwałcona przez męża, sąd będzie miał obowiązek zawiadomienia prokuratora - mówi w wywiadzie dla DGP Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy Adwokaci

Od tego tygodnia zmieniają się zasady ścigania sprawców gwałtu. Jaka jest rola osoby pokrzywdzonej w nowej procedurze?

Nowelizacją kodeksu karnego, która weszła w życie w poniedziałek, uchylono art. 205 k.k., zgodnie z którym przestępstwo zgwałcenia, a także co bardzo istotne – przestępstwo doprowadzenia do obcowania płciowego lub poddania się innej czynności seksualnej poprzez nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie krytycznego położenia, były ścigane na wniosek. Obecnie do tych przestępstw stosuje się ogólne reguły postępowania karnego, polegające na tym, że organy ścigania prowadzą postępowanie z urzędu, po to, żeby wykryć sprawcę i pociągnąć go do odpowiedzialności. Nie oszukujmy się jednak, że wprowadzenie nowych zasad przyniesie jakieś radykalne zmiany. Pamiętajmy, że większość zgwałceń, a przede wszystkim przestępstw z art. 199 k.k., czyli potocznie mówiąc – molestowania, ma miejsce w czterech ścianach, gdzie ofiara i sprawca są osobami najbliższymi, znajomymi bądź powiązanymi zawodowo czy środowiskowo.

Aktywność pokrzywdzonego nadal będzie więc w pewnych przypadkach potrzebna?

To prawda. Z drugiej jednak strony, jeśli tylko ktokolwiek inny podejrzewa i to podejrzenie jest uzasadnione, że jego osoba najbliższa, córka, siostra, koleżanka z pracy, mogła paść ofiarą zgwałcenia lub molestowania, może złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a policja i prokuratura mają obowiązek podjąć postępowanie. Ma to istotne znaczenie praktyczne, bo w dotychczasowym stanie prawnym, bez formalnego wniosku o ściganie, organy nie prowadziły postępowania w ogóle, co często mogło utrudniać choćby procesowe zabezpieczenie dowodów. Uważam więc, że ściganie z urzędu przestępstwa zgwałcenia spowoduje częstsze podejmowanie dochodzenia w niezbędnym zakresie, w celu zabezpieczenia dowodów.

Co jednak, jeśli osoba zgwałcona nie chce, aby ścigano sprawcę?

Oczywiście nowelizacja nie rozwiąże wszystkich problemów. Jeżeli ofiara nie chce, by ścigano sprawcę, nie będzie po prostu składać zawiadomienia, a w przypadku gdy organy, które podjęły postępowanie, dowiedziały się o przestępstwie z innych źródeł, i tak zawsze ofiara będzie musiała być przesłuchana w charakterze świadka. Gdy sprawcą jest osoba najbliższa, czyli małżonek, rodzeństwo, powinowaty, a także osoba pozostająca we wspólnym pożyciu, ofiara ma prawo do odmowy składania zeznań. W tym miejscu należy zwrócić uwagę na ciemną liczbę i niewątpliwy problem gwałtów małżeńskich. Takie przypadki to także przestępstwo, o czym należy pamiętać, i trzeba problem nagłaśniać.

Co więc w przypadku spraw rozwodowych, gdy np. żona stwierdza, że mąż ją gwałcił? Czy sąd musi o tym poinformować organa procesowe?

O ile w przypadku zwykłych obywateli zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa to tylko społeczny obowiązek, to instytucje państwowe i samorządowe, w tym także sądy, są wprost zobowiązane do tego bezpośrednio. Jeżeli więc podczas rozprawy rozwodowej żona stwierdzi, że została zgwałcona przez męża, sąd rozwodowy będzie miał obowiązek zawiadomienia prokuratora.

Myśli pan, że nowela to krok w dobrym kierunku?

Tak, chociaż trzeba pamiętać, że nie ma drugiego takiego przestępstwa, w przypadku którego ofiara podlegałaby takiej stygmatyzacji, jak w przypadku zgwałcenia. Ochroną przed taką stygmatyzacją miała być poprzednia konstrukcja i ściganie na wniosek, była to jednak ochrona pozorna. Mam nadzieję, że ściganie z urzędu przestępstwa zgwałcenia spowoduje zmianę postrzegania zarówno pokrzywdzonych, sprawców, jak i samego przestępstwa, które w opinii publicznej, także przez wypowiedzi niektórych polityków, były trywializowane. Jeżeli jeden polityk w formie żartu zastanawia się, czy można zgwałcić prostytutkę, a inny, który na sztandarach ma wypisane hasła związane z prawami kobiet, sugeruje, że kobieta podświadomie chciałaby być zgwałcona, to znaczy, że dotychczasowy system nie zdał egzaminu i być może ściganie z urzędu przyniesie należną powagę i szacunek dla ofiar.
Niestety, wypowiedzi polityków nie są odosobnione. Nie znam przypadków żartów i trywializowania czy sugestii, że tak naprawdę chciałyby być ofiarą przestępstwa porwania, rozboju, pobicia czy znęcania, tak jak w przypadku zgwałceń, gdy cierpienie fizyczne i psychiczne ofiary jest tak samo wielkie, jak w przypadku wymienionych przeze mnie przestępstw. Nadal pokutuje mit, że kobieta chciałaby być zgwałcona, albo co najmniej prowokowała lub zachęcała sprawcę. To musi się zmienić. Mam nadzieję, że nowelizacja będzie w tym pomocna.