Sędzia, która wyznaczyła rozprawę na termin, gdy zarzuty uległy już przedawnieniu, nie poniesie konsekwencji. Wyrokiem sądu dyscyplinarnego została uniewinniona.

Chodzi o sprawę z lata ubiegłego roku, kiedy to Sąd Okręgowy w Częstochowie miał przeprowadzić rozprawę apelacyjną przeciwko Edmundowi i Danielowi Mzykom ze znanej rodziny inwestorów giełdowych. W pierwszej instancji uznano ich za winnych popełnienia przestępstwa z art. 13 par. 1 kodeksu karnego (zamiar popełnienia czynu zabronionego) w związku z art. 272 k.k. (wyłudzenie poświadczenia nieprawdy przez podstępne wprowadzenie w błąd funkcjonariusza publicznego). Jednocześnie jednak uniewinnił ich od zarzutu popełnienia przestępstw określonych w art. 270 k.k. par. 1 (podrabianie lub przerabianie dokumentów) i w ówczesnym art. 585 kodeksu spółek handlowych (działanie na szkodę spółki). Wyrok był nieprawomocny, bo skazani się od niego odwołali.
Jednak w zależności od tego, czy sąd uznałby, że oskarżeni dopuścili się przestępstwa ciągłego, czy nie, istniało ryzyko, że sprawa zostanie umorzona ze względu na przedawnienie. Byli wspólnicy oskarżonych poprosili więc sąd o wyznaczenie szybszego terminu rozprawy. Termin możliwego przedawnienia upływał 7 sierpnia, a posiedzenie miało się odbyć sześć dni później.
W odpowiedzi Rafał Olszewski, przewodniczący VII Wydziału Karnego Odwoławczego Sądu Okręgowego, poinformował, że „wyznaczenie terminu rozprawy w miesiącu lipcu nie jest możliwe, albowiem sędzia sprawozdawca będzie przebywał w tym czasie na wcześniej zaplanowanym urlopie. Inni sędziowie orzekający w wydziale również będą na urlopach albo mają już wcześniej wyznaczone rozprawy”.
Sąd okręgowy rozpatrzył więc apelację w planowanym pierwotnie terminie. Wyrok skazujący uchylono, a postępowanie zostało umorzone z powodu przedawnienia. Wspólnicy oskarżonych złożyli skargę na sędzię Agnieszkę Gałkowską, które w tej sprawia pełniła obowiązki sędziego referenta. Prezes Sądu Apelacyjnego uznał jednak, że nie doszło do oczywistego i rażącego naruszenia prawa, więc nie było podstaw wszczęcia przeciwko niej postępowania dyscyplinarnego, o którym mowa w art. 107 i nast. prawa o ustroju sądów powszechnych (Dz.U. z 2001 r. nr 98, poz. 1070 ze zm.).
Nie spodobało się to ministrowi sprawiedliwości, który nakazał rzecznikowi dyscyplinarnemu wszcząć postępowanie w stosunku do sędzi Gałkowskiej. Pełniąca tę funkcję Zofia Kawińska-Szwed przedstawiła jej zarzut przewinienia służbowego przez oczywistą i rażącą obrazę przepisów postępowania odwoławczego, polegającą na doprowadzeniu do przewlekłości postępowania, w wyniku czego doszło do przedawnienia karalności.
Rozprawa dyscyplinarna odbyła się w ubiegłym tygodniu przed rzeszowskim sądem dyscyplinarnym.
– Pani sędzia została uniewinniona. Wyrok jest nieprawomocny, więc rzecznik dyscyplinarny czy kolegium sądu apelacyjnego w Katowicach mogą go zaskarżyć. To jest kwestia oceny, czy przeciągnięcie czynności mieści się w rażącym naruszeniu prawa, czy nie – mówi Zbigniew Śnigórski, prezes Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie.
– Sąd uznał, że nawet jeśli występowała jakaś zwłoka w podejmowaniu czynności, to nie była ona rażąca, bo trzeba pamiętać, że sprawa trafiła do II instancji na pół roku przed przedawnieniem. Sędzia byłaby więc ukarana za lata zaniedbań poprzedników – dodaje sędzia Śnigórski.