Upór ministra sprawiedliwości dotyka zwykłych obywateli – uważa prezes europejskiego stowarzyszenia MEDEL
Pretekst do napisania listu stanowiła sytuacja, w jakiej znalazł się polski wymiar sprawiedliwości, po tym, jak Sąd Najwyższy w jednej ze swoich uchwał (sygn. akt III CZP 46/13) stwierdził, że sędziowie nie mogą być przenoszeni decyzjami podpisywanymi przez wiceministrów sprawiedliwości. Dotyczy to wszystkich sędziów, którzy na skutek reformy Gowina musieli zmienić sądy macierzyste. Z uchwały jasno wynika, że nie mogą oni orzekać, a rozstrzygnięcia przez nich podejmowane są wadliwe i podlegają uchyleniu. Efekt tego jest taki, że część spośród nich (ponad sto) postanowiła odstąpić od czynności orzeczniczych.
MEDEL jest gremium skupiającym krajowe organizacje sędziów i prokuratorów państw członkowskich Rady Europy. W jego skład wchodzi m.in. Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”. Prezes MEDEL António Cluny wysłał do Marka Biernackiego, ministra sprawiedliwości RP, list, w którym padają ostre słowa.

Marnotrawstwo

Stowarzyszenie MEDEL uznało, że „działania Ministerstwa Sprawiedliwości zostały prawdopodobnie podjęte bez poszanowania zasad podziału władzy, konstytucji i ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych”. Dalej w liście możemy przeczytać, że w tej sytuacji europejscy sędziowie są „zaniepokojeni faktem, że minister sprawiedliwości, ewidentnie próbując przekonać Sąd Najwyższy, aby w przyszłości wydał inne orzeczenie, powstrzymuje się od zwykłej organizacyjnej czynności podpisania decyzji o przenoszeniu na nowo, ale tym razem osobiście”. Zdaniem MEDEL to pozwoliłoby sędziom powrócić do orzekania z czystym sumieniem i nie wpłynęłoby negatywnie na orzeczenia do tej pory wydawane przez „pogowinowskich” sędziów.
Tymczasem, jak podkreśla w liście António Cluny, upór ministra, który nie chce antydatować decyzji, powoduje bardzo poważne skutki. I dotykają one przede wszystkim ludzi szukających sprawiedliwości w sądach.
„Wiele osób (...) nie ma dostępu do wymiaru sprawiedliwości, gdyż sędziowie, którzy byliby właściwi do rozpoznania ich spraw, nie zostali odpowiednio przeniesieni do sądów” – pisze prezes Cluny.
Pada również ostre stwierdzenie, że „Ministerstwu Sprawiedliwości nie przeszkadza fakt, iż ponad stu sędziów jest wyłączonych z funkcji orzeczniczych przez całe miesiące, co sprowadzi do poważnego, niespotykanego i całkowicie bezużytecznego marnowania ich zdolności pracowniczych”. I to w czasach, kiedy ogranicza się środki na sądownictwo.
Końcówka listu nie pozostawia żadnych wątpliwości: minister sprawiedliwości, zamiast poddawać sędziów coraz większym naciskom, powinien powołać ich jeszcze raz, czyli złożyć podpis osobiście pod decyzjami o ich przeniesieniu.

Antydatowanie

To samo ministrowi sprawiedliwości doradzali także polscy sędziowie. Na antydatowanie jako na najrozsądniejsze wyjście wskazywał m.in. Stanisław Dąbrowski, I prezes Sądu Najwyższego. Dlaczego więc minister nie chce tego zrobić? Bo jego zdaniem byłoby to niezgodne z ustawą zasadniczą.
Takich obaw nie ma jednak Krajowa Rada Sądownictwa.
– KRS ma opinie dwóch konstytucjonalistów, z których jasno wynika, że jest to dopuszczalne. Pamiętajmy, w jak trudnej sytuacji znalazł się wymiar sprawiedliwości. Chodzi więc o jak najszybsze znalezienie wyjścia z niej, oczywiście zgodnego z prawem, a nie o udowadnianie sobie, kto ma rację, a kto się myli – przekonywał Antoni Górski, przewodniczący KRS.
Jego zdaniem jeżeli minister uważa, że nie może antydatować decyzji, to powinien ją podpisać z datą bieżącą.
– Dzięki temu sędziowie, którzy postanowili nie orzekać, mogliby ze spokojnym sumieniem wrócić na sale rozpraw – mówi przewodniczący KRS.