• Adwokaci i radcowie krytykują pomysły Zbigniewa Ziobro na otwarcie korporacji • Łatwiejszy dostęp do zawodu odbije się na jakości świadczonych usług prawnych • Spór o przyszłość zawodów prawniczych przeniesie się niebawem do parlamentu


ZBIGNIEW ZIOBRO, mnister sprawiedliwości na pewno nie ugnie się pod krytyką korporacji i spór przeniesie się do Sejmu Ciężkie zarzuty wytoczyły samorządy zawodowe radców prawnych i adwokatów przeciwko projektowi nowelizacji ustaw korporacyjnych, przygotowanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Zakłada on ponowne otwarcie zawodów prawniczych, po tym jak Trybunał Konstytucyjny w ubiegłym roku zakwestionował tzw. ustawę Gosiewskiego. Decydująca batalia o przyszłość zawodów prawniczych, rozegra się w Sejmie, już na przełomie lutego i marca, gdyż projekt znajduje się obecnie w końcowej fazie uzgodnień międzyresortowych.

Spór o poprzeczkę dla aplikantów

Propozycje Ministerstwa Sprawiedliwości oprócz uzupełnienia luki prawnej powstałej po ubiegłorocznych orzeczeniach Trybunału Konstytucyjnego, zawierają szereg rozwiązań, które w sposób bezprecedensowy liberalizują dostęp do zawodu adwokata i radcy prawnego, m.in. modyfikując zasady naboru. Kluczowe znacznie ma obniżenie limitu punktów, jakie podczas konkursu będzie musiał uzyskać kandydat na aplikanta, a także zwężenie zakresu merytorycznego samego egzaminu. Te propozycje najbardziej krytykowane są przez korporacje, które miały okazje do wyrażenia swojej opinii do projektu w ramach tzw. konsultacji społecznych. – Nie znajduje uzasadnienia tak radykalne obniżenie wymagań stawianym osobom przystępującym do egzaminu konkursowego. O ile dotąd przy 250 pytaniach testu należało dać poprawną odpowiedź w ok. 76 proc., to teraz przy 150 pytaniach obniżono tę wielkość do ok. 53 proc., i to w sytuacji gdy kandydatom podawany będzie wykaz obowiązujących aktów prawnych i gdy utrzymuje się odejście od egzaminu ustnego – mówi Władysław Lewandowski, sekretarz Krajowej Rady Radców Prawnych. Jego zdaniem znaczne obniżenie wymagań nie pozwoli na należytą ocenę przydatności do szkolenia aplikacyjnego. Natomiast przyjęcie na aplikację znacząco większej niż dotąd liczby osób, przy jednoczesnym ograniczeniu wysokości opłat stworzy trudności dla prowadzenia aplikacji na wymaganym poziomie, szczególnie w zakresie zajęć praktycznych. W. Lewandowski przestrzega jednocześnie, że jeżeli przepisy wejdą w życie, należy liczyć się z tym, że na aplikacje będzie dostawało się ok. 80 proc. wszystkich zdających, czyli praktycznie każdy, kto skończył studia prawnicze i przystąpił do konkursu. Obecnie egzamin zdaje nie dużo ponad 30 proc. – W efekcie samych aplikantów radcowskich może być nawet dwa tysiące więcej, co może rozsadzić system szkolenia – mówi Lewandowski. Również adwokatura ze wszystkich proponowanych zmian najbardziej obawia się obniżenia poziomu aplikacji. – Obniżenie poprzeczki dla zdających może odbić się na klientach adwokackich, którzy będą narażeni w przyszłości na mało fachową obsługę prawną – mówi Stanisław Rymar, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. W opinii adwokatury, proponowane w projekcie ograniczenie liczby pytań testowych i zmiana punktacji świadczy o obniżeniu poziomu wymaganej wiedzy w stosunku do przeciętnie przyjmowanej skali egzaminów na studiach prawniczych. Po sześciu miesiącach aplikacji aplikant adwokacki może już zastępować adwokata przed sądem rejonowym i osoba taka nie może prezentować braku profesjonalizmu w zakresie wiedzy prawniczej objętej programem studiów – podkreśla NRA.

Luka nie zostanie wypełniona

Naczelna Rada Adwokacka zaznacza też, że proponowane przepisy nie uwzględniają wskazań z wyroku Trybunału Konstytucyjnego z kwietnia 2006 r. Stwierdzono w nim, że egzamin adwokacki to egzamin zawodowy, do którego przygotowują aplikantów adwokackich organy samorządu adwokackiego i powinien on być prowadzony przez adwokaturę – z niekwestionowanym i szerokim udziałem przedstawicieli delegowanych przez ministra sprawiedliwości. – Jest tymczasem odwrotnie – dodaje radca prawny W. Lewandowski – przedstawiciele ministra mają znaczną przewagę w komisji egzaminacyjnej. Adwokaci krytycznie podchodzą też do proponowanej w ministerialnym projekcie formuły dopuszczenia do wykonywania praktyki adwokackiej bez egzaminu i aplikacji wymienionych tam kategorii osób o określonym doświadczeniu zawodowym: prokuratora czy radcy Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa. Podkreślają znaczne różnice w przygotowaniu zawodowym podczas odpowiadających tym zawodom aplikacji, podobnie jak w przypadkach praktyki zawodowej asesora sądowego lub prokuratorskiego – z uwagi na niewielkie doświadczenie praktyczne.

150 pytań będzie liczył test na egzaminie aplikanckim

Bitwa wybuchnie w Sejmie

Korporacje prawnicze mają pretensje do ministra sprawiedliwości, że opracował założenia projektu, nie pytając ich o zdanie w sytuacji, kiedy rozwiązania te dotyczą bezpośrednio całego środowiska. – Nikt nas wcześniej nie pytał o naszą opinię w tej sprawie. Nie złożyliśmy też w ministerstwie własnych propozycji, gdyż jesteśmy nauczeni doświadczeniem, że wszelkie nasze uwagi do projektu i tak zostałyby odrzucone – mówi W. Lewandowski. Podobnego zdania jest adwokatura. – Nie otrzymaliśmy takich propozycji współpracy od ministra, dlatego zaangażujemy się w prace legislacyjne nad tym projektem na etapie komisji sejmowych – dodaje S. Rymar. Kolejna burza wokół aplikacji wydaje się więc nieunikniona. W poprzedniej kadencji Sejmu prace legislacyjne nad tzw. ustawą Gosiewskiego trwały ponad dwa lata. Jej los ważył się niemal do samego końca. Do ostatniej chwili nie było wiadome, czyje racje uzna prezydent, którego podpis kończył procedurę legislacyjną. Mimo prezydenckiej zgody, korporacje nie odpuściły, kierując wnioski do Trybunału Konstytucyjnego, który przyznał im rację, wskazując na potrzebę ponownego uregulowania tej sprawy. Niewykluczone że tak będzie i tym razem. Mimo że w porównaniu z poprzednią kadencją, proporcje w parlamencie uległy zdecydowanemu odwróceniu na korzyść zwolenników otwarcia korporacji, legislatorzy będą musieli liczyć się ze zdaniem przedstawicieli samorządu. Zwłaszcza że straszak w postaci wniosku do Trybunału Konstytucyjnego, został już dwa razy skutecznie użyty. Tworzenie więc kolejnej ustawy z ryzykiem jej zakwestionowania przez sąd konstytucyjny wydaje się nie mieć sensu. Nasz komentarz Odyseja prawnicza