Odwołanie sędziego ze stałej delegacji do innego sądu to nie decyzja administracyjna. Sędzia nie może na drodze sądowej kwestionować rozstrzygnięcia ministra sprawiedliwości. Tak uznał w piątek Naczelny Sąd Administracyjny.

W kwietniu 2012 r. minister sprawiedliwości na wniosek Prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie odwołał z delegację sędziego Łukasza Piebiaka. Sędzia był delegowany z sądu rejonowego do sądu okręgowego. Delegowanie odbyło się za jego zgodą sędziego. Natomiast odwołanie z delegacji miało charakter arbitralnej decyzji, podjętej bez wysłuchania samego zainteresowanego. I w tym problem. Sędzia dowodził, że takie rozstrzygniecie powinno podlegać kontroli sądu. Z tego powodu w kwietniu sędzia złożył wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy przez ministra sprawiedliwości. Domagał się uchylenia decyzji o odwołaniu z delegacji. Minister uznał jednak, że odwołanie z delegacji to nie decyzja administracyjna. Jest to swoisty akt właściwy procedurom obowiązującym wewnątrz władzy sądowniczej. Ma on „charakter porządkowy, wydany wyłącznie dla zapewnienia prawidłowego funkcjonowania jednostek wymiaru sprawiedliwości w aspekcie ich właściwej obsady kadrowej”. Z tych powodów w ocenie MS nie jest dopuszczalne złożenie wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy.

Sędzia nie dał za wygraną i zaskarżył postanowienie ministra sprawiedliwości do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Przekonywał, że każde rozstrzygnięcie dotyczące odwołania sędziego z delegacji bez jego zgody wymaga decyzji administracyjnej. Zarzucał także, że takie rozstrzygnięcie stanowi nadużycie prawa pod pozorem kierowania się dobrem wymiaru sprawiedliwości. Sędzia zarzucał także, że nieprawidłowe było podjęcie decyzji o odwołaniu w oparciu o wniosek Prezesa Sądu Okręgowego, w sytuacji, w której żaden przepis nie przewiduje udziału prezesa sądu powszechnego w zakresie ani doradczym, ani też inicjującym delegowanie czy odwołanie sędziego z delegacji. Minister wniósł o odrzucenie skargi jako niedopuszczalnej.

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie oddalając skargę potwierdził niedopuszczalność wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy (WSA - II SA/Wa 1450/12 - Wyrok WSA w Warszawie). Uznał, że minister sprawiedliwości skorzystał z przysługującego mu uprawnienia i delegował skarżącego do pełnienia obowiązków sędziego Sądu Okręgowego na czas nieokreślony. Także odwołując go z delegacji minister wykorzystał tylko przysługujące mu uprawnienia.

WSA przypomniał, że czynność delegowania w rzeczywistości dotyczy zrealizowania wyrażonej woli sędziego i może być podjęta wyłącznie wówczas, gdy sędzia na delegację wyraził zgodę. Delegowanie to akt o charakterze porządkowym, wprawdzie niezbędny, ale do celów organizacyjnych. W przypadku odwołania sędziego z delegowania zgoda taka nie jest wymagana. Czynności Ministra Sprawiedliwości w powyższym zakresie nie mają charakteru decyzji administracyjnej w rozumieniu prawa administracyjnego, rozstrzygającej indywidualna sprawę, ani charakteru aktu władczego ze sfery władzy sądowniczej.

Sędzia wniósł skargę kasacyjną do NSA. Jego pełnomocnik przypominał, że delegacja bez zgody sędziego została przez TK uznana za niezgodną z Konstytucją (K 45/07). Tam gdzie czynność odbywa się za zgodą sędziego, ma ona charakter techniczny - MS de facto wykonuje wolę sędziego, który chce być delegowany. Natomiast odwołanie z delegacji bez zgody sędziego to już rozstrzygnięcie władcze, zewnętrzne, indywidualne, rozstrzygające o prawach i obowiązkach sędziego.

- Przyznanie władzy politycznej takich kompetencji to ogromne ryzyko. Minister na tej zasadzie może równie dobrze odwołać sędziego delegowanego orzekającego w każdej sprawie, której wynikiem jest zainteresowany on, jego bliscy, koledzy albo jego środowisko polityczne. To potencjalny środek nacisku, który nie powinien istnieć – uważa sędzia Łukasz Piebiak.

Zwraca uwagę, ze minister nie jest zwierzchnikiem sędziego. Nie ma mowy o żadnym podporządkowaniu.

- Minister to podmiot zewnętrzny o ograniczonych względem sędziów i sądów kompetencjach tzn. może tylko tyle ile mu dozwolono i w takiej formie jak jest właściwa dla aktów władczych czyli decyzji. Dlatego sygnalizowaliśmy poważne wątpliwości konstytucyjne na rozprawie, wnosząc by na wypadek gdyby NSA nie uznał, że jest to decyzja administracyjna, zwrócił się z pytaniem do TK. NSA tego nie zrobił - dodaje sędzia Piebiak.

ORZECZNICTWO

Orzeczenie NSA, Sygn. akt I OSK 320/13