Tylko w 10 spośród 44 sądów, na temat których Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia uzyskało informacje, wydawane są wyroki. W pozostałych 34 sędziowie powstrzymali się od orzekania. To stan na 15 października br.
Od orzekania odstępują sędziowie sądów rejonowych, które zostały zniesione 1 stycznia 2013 r. w wyniku reformy Jarosława Gowina. Chodzi o 79 jednostek przekształconych w wydziały zamiejscowe większych sądów. Sędziowie w nich orzekający zostali przeniesieni decyzjami, które podpisywali podsekretarze stanu w resorcie, a nie minister sprawiedliwości.
– Jak do tej pory taka praktyka nie wzbudzała żadnych wątpliwości. Postępowaliśmy w oparciu o obowiązujące przepisy, a prawidłowość tego działania potwierdziły kolejne orzeczenia Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego i sądów administracyjnych aż do lipca 2013 r. – broni sposobu przeprowadzenia reformy Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości.
Wówczas bowiem SN w uchwale uznał, że decyzje o przeniesieniu sędziego na inne miejsce służbowe niepodpisane osobiście przez ministra są nieważne, a sędziowie ci nie mają uprawnień do orzekania. Po publikacji uzasadnienia tego rozstrzygnięcia, która miała miejsce w zeszłym tygodniu, niektórzy sędziowie ze zniesionych jednostek postanowili odstąpić od czynności orzeczniczych.
– Z naszych informacji wynika, że są okręgi, w których stoją wszystkie jednostki zniesione przez ministra Gowina. Tak jest np. w okręgu wrocławskim, gdzie nie orzekają w Miliczu, Wołowie i Strzelinie – informuje Maciej Strączyński, prezes SSP Iustitia.
Resort liczy jednak, że ta liczba nie będzie rosła, a nawet w najbliższym czasie zacznie maleć.
– Pamiętajmy o wtorkowym wyroku, który zapadł w Izbie Karnej SN i w którym sędziowie uznali, że nie ma podstaw do uchylenia orzeczenia tylko dlatego, że w jego wydaniu brał udział sędzia przeniesiony decyzją podpisaną przez podsekretarza stanu. A przecież to w prawie karnym złe obsadzenie składu jest bezwzględną przesłanką nieważności postępowania – przypomina wiceminister Królikowski.
Jego zdaniem może to być istotną wskazówką dla sędziów ze zniesionych jednostek. I tych, którzy podjęli decyzję o odstąpieniu od orzekania, przekona o tym, że są prawidłowo umocowani do wydawania orzeczeń, a tym samym skłoni ich do powrotu na sale rozpraw.
Niezależnie jednak od tego, jak wielu sędziów da się do tego przekonać, to problem nadal pozostaje nierozwiązany. I co gorsza, nie wiadomo, kiedy i kto ten węzeł rozwiąże.
Resort twierdzi, że jedynym wyjściem jest wydanie przez SN w pełnym składzie uchwały rozstrzygającej, czy w podpisywaniu decyzji o przeniesieniach sędziów minister sprawiedliwości może się wyręczać podsekretarzami stanu. I wpisanie jej do księgi zasad prawnych.
– Minister sprawiedliwości podporządkuje się każdej decyzji SN, jakakolwiek by ona była. Obecnie jednak nie może w tej sprawie nic zrobić. Przepisy prawa, na których się opierał, wykonując swoje czynności wobec sędziów, nie zmieniły się bowiem od wielu lat. Zmienił się tylko sposób ich rozumienia. A za to minister odpowiedzialności przecież nie ponosi – tłumaczy Michał Królikowski.

Sędziowie albo nie wychodzą na salę rozpraw, albo nie wydają merytorycznych rozstrzygnięć