Arkusz oceny pracy może być narzędziem do wywierania nacisków na przedstawicieli Temidy – twierdzi część środowiska. I zarzuca rozwiązaniu niekonstytucyjność.
W jaki sposób będzie oceniana praca sędziego / Dziennik Gazeta Prawna
Przepisy o ocenach okresowych sędziów obowiązują od początku roku. Jednak dopiero teraz Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało projekt rozporządzenia, którego załącznik zawiera arkusz ocen pracy sędziego. Zgodnie z nim przedstawiciele Temidy będą sprawdzani m.in. pod kątem sprawności i efektywności podejmowanych czynności, kultury urzędowania, sposobu formułowania wypowiedzi przy wydawaniu i uzasadnianiu orzeczeń. Te kryteria nie bardzo przypadły do gustu środowisku sędziowskiemu. Szczególnie ostre stanowisko wobec projektu zajęło Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”.
– Taki system oceniania służyć będzie podporządkowaniu władzy sądowniczej przedstawicielowi władzy wykonawczej, do czego od dłuższego czasu dążą polscy politycy. Odpowiednio sformułowanymi kryteriami ocen można pośrednio wpływać nawet na orzecznictwo – ostrzega sędzia Maciej Strączyński, prezes stowarzyszenia.
Dlatego też, zdaniem Iustitii, kryteria ocen powinny być zapisane wyłącznie w ustawie, a nie w akcie niższego rzędu, czyli rozporządzeniu wydanym przez przedstawiciela władzy wykonawczej. Propozycja resortu nie wywołała entuzjazmu również wśród członków Krajowej Rady Sądownictwa.
– Te kryteria nie pozwolą w sposób rzetelny ocenić pracy sędziego. Zbyt wiele czynników bowiem ma wpływ na taką ocenę. Arkusz w takim kształcie, w jakim proponuje resort, nie pozwoli uchwycić tych wszystkich subtelności – mówi sędzia Waldemar Żurek, członek KRS.

Zdaniem resortu

Ministerstwo Sprawiedliwości nie zgadza się z zarzutami formułowanymi przez stowarzyszenie.
– Nad arkuszem pracował zespół, w którego skład wchodzili m.in. prezesi sądów oraz przedstawiciele środowiska sędziowskiego. Podczas jego przygotowywania zwracano szczególną uwagę na to, aby nie doszło do przekroczenia delegacji ustawowej – zwraca uwagę Wojciech Hajduk, wiceminister sprawiedliwości. Podkreśla, że arkusz jest dość ogólny po to, aby mógł być praktyczny.
– Chcieliśmy go skonstruować w taki sposób, aby był jak najmniej dolegliwy zarówno dla tych, którzy będą podlegali ocenie, jak i dla tych, którzy będą tę ocenę przeprowadzać – zaznacza wiceminister.
Propozycje resortu nie oburzają Stanisława Dąbrowskiego, I prezesa Sądu Najwyższego.
– Skoro oceny zostały wprowadzone ustawą, to teraz w jakiś sposób trzeba jej zapisy realizować. W arkuszu ocen nie widzę żadnych elementów, które mogłyby zagrażać sędziowskiej niezawisłości – komentuje prezes Dąbrowski.
Jednak w opinii Iustitii resortowi nie udało się uniknąć błędów. Zdaniem stowarzyszenia rozporządzenie wyszło poza delegację zawartą w przepisach prawa o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 427 – dalej u.s.p.), a co za tym idzie narusza konstytucję.
Skąd ten wniosek? Otóż zgodnie z projektem oceniana ma być stabilność orzecznictwa. Tymczasem w u.s.p. jest mowa o tym, że ocenie będą podlegać „efektywność pracy oraz kompetencje zawodowe sędziego” (art. 106a par. 1).

Złamana obietnica

„Stabilność orzecznictwa nie należy do żadnego z powyższych kryteriów oceny, nie jest związana ani z efektywnością, ani z metodyką pracy, ani tym bardziej z kulturą urzędowania czy specjalizacją sędziego. Efektywność to liczba rozpoznanych spraw, a metodyka pracy to właściwe organizowanie czynności niezbędnych do prowadzenia spraw. Są to kwestie związane wyłącznie z biegiem postępowania, a nie jego merytorycznym wynikiem. Wprowadzenie zatem stabilności orzecznictwa jako kryterium oceny wykracza poza ramy ustawowej delegacji do wydania przedmiotowego rozporządzenia” – przekonuje Iustitia w swojej opinii.
– Zgodnie z art. 106 e u.s.p. minister ma prawo kryteria tylko uszczegółowić, a nie rozszerzyć – zaznacza Maciej Strączyński.
I przypomina, że podczas konsultacji z SSP Iustitia prowadzonych w 2011 r. minister sprawiedliwości (wówczas Krzysztof Kwiatkowski) składał zapewnienia, że stabilność orzecznictwa sędziego nie będzie wchodziła w zakres oceny jego pracy.
Wątpliwości konstytucyjne, zdaniem stowarzyszenia, rodzi także kryterium liczby wyznaczonych sesji, a więc dni orzekania. „Umieszczenie tego kryterium w arkuszu oceny pracy sędziego jest wadliwe. Ocena ta jest sprzeczna z konstytucyjną zasadą niezawisłości sędziego (art. 178 ust. 1 konstytucji) oraz wykracza poza treść art. 106 a par. 3 u.s.p. i upoważnienie zawarte w art. 106e u.s.p.” – wskazuje stowarzyszenie.

Ryzyko patologii

Poza tym sędziowie zwracają uwagę na to, że liczba wyznaczonych sesji nie ma wpływu na sprawność podejmowanych czynności. „Sędzia sam, stosownie do swoich predyspozycji i przyjętego stylu pracy, organizuje sobie czas pracy, w tym także wyznacza liczbę sesji. (...) Niektórzy są bardziej wydajni, gdy zgromadzą wszystkie sprawy na dłuższej sesji jednego dnia, a następnego dnia wykonają czynności poza rozprawą, inni zaś lepiej się czują, gdy mogą w ciągu dwóch kolejnych dni odbyć dwie krótsze sesje, a po ich zakończeniu pracować poza rozprawą” – tłumaczy stowarzyszenie.
I ostrzega, że ocenianie sędziów pod tym kątem może generować patologie. „Sędzia, który rozpozna trzy sprawy we wtorek, a trzy w środę, będzie lepszy od tego, który rozpozna dziesięć spraw we wtorek, a w środę żadnej, bo miał dwie sesje, a kolega jedną. Absurdalność takiej oceny jest oczywista, a system ten będzie zachęcał sędziów do planowania wielu krótkich sesji, o ile tylko będzie to możliwe, zamiast do koncentrowania rozpraw” – twierdzi Iustitia.

Jawność ocen

Sędziom nie podoba się także to, że ich wyniki będą dostępne dla osób postronnych. Zgodnie z art. 106f informacje na ten temat stanowić będą tajemnicę prawnie chronioną i podlegają ochronie przewidzianej dla informacji niejawnych o klauzuli tajności „zastrzeżone”, chyba że sędzia, którego dotyczą, wyrazi pisemną zgodę na ich ujawnienie.
Zdaniem stowarzyszenia przepis jest tak sformułowany, że „tylko brak zgody sędziego na ujawnienie takiej dokumentacji może nakazać jej utajnienie”.
– Każde takie żądanie utajnienia będzie użyte przeciwko sędziemu, nawet publicznie, jako „dowód, że widocznie sędzia ma coś do ukrycia” – twierdzi prezes Strączyński.
Takiego zagrożenia nie widzi I prezes SN.
– To dobrze, że tego typu dokumentacja będzie dostępna np. dla Krajowej Rady Sądownictwa, która przecież rozpatruje wnioski o awanse. Lepiej, kiedy jej decyzja będzie oparta na szerszym materiale na temat kandydata – zauważa Stanisław Dąbrowski.
Iustitia wytyka też resortowi, że arkusz to powrót do koncepcji wystawiania sędziom cenzurek.
– Świadczy o tym np. wielkość rubryki, w której można wpisać tylko krótki zwrot – zaznacza Maciej Strączyński.

Etap legislacyjny

Projekt znajduje się w konsultacjach społecznych