Nie boimy się procesu kontradyktoryjnego, ale musimy mieć zapewnione systemowe narzędzia - Grzegorz Kiec prezes Stowarzyszenia Prokuratorów RP.
Grzegorz Kiec / Dziennik Gazeta Prawna / Wojtek Gorski

Już na początku 2014 r. ma wejść w życie gruntowna reforma procedury karnej. W założeniu ma ona usprawnić pracę organów ścigania. Czy rzeczywiście tak będzie?

Szczerze w to wątpię. Znowelizowanie kodeksu postępowania karnego w projektowanym kształcie grozi zapaścią pracy prokuratury i sparaliżowaniem postępowania karnego. Proponowane przez rząd wprowadzenie pełnego procesu kontradyktoryjnego, ze znacznie zwiększonym udziałem prokuratora w postępowaniu sądowym, przy jednoczesnym zwiększeniu jego zadań w postępowaniu przygotowawczym, będzie skutkowało niewydolnością w każdym stadium procesu. Grozi to zwiększeniem liczby uniewinnień z 1,5 proc. do nawet 50 proc. procent. Tak było np. w Czechach.

Dlaczego twierdzi pan, że wprowadzenie większej kontradyktoryjności sparaliżuje pracę prokuratorów?

Dziś postępowania uproszczone, w których rozpoznawane są sprawy o małym ciężarze gatunkowym i z uwagi na to nie wymagają obecności prokuratora na sali sądowej, stanowią około 50 proc. wszystkich wokand. W świetle nowych rozwiązań prokurator zobowiązany będzie uczestniczyć we wszystkich, nawet najdrobniejszych sprawach rozpoznawanych przed sądem. Związane jest to z zasadą kontradyktoryjności, gdyż na każdej rozprawie będzie musiał być obecny oskarżyciel. Dla naszego systemu prawnego proces kontradyktoryjny jest obcy kulturowo. W naszej ocenie projekt zmian w k.p.k. nie zapewnia wystarczających gwarancji dla podstawowej zasady postępowania karnego – prawdy materialnej. Co więcej, wzorowane na włoskich rozwiązania nie spowodują przyspieszenia postępowania. Doświadczenia Włochów wskazują, że wydłuży się postępowanie odwoławcze, skutkujące kilkuletnim oczekiwaniem na prawomocne rozstrzygnięcie.
Prokurator nie boi się procesu kontradyktoryjnego, ale musi mieć zapewnione systemowe narzędzia. Chodzi o to, by oskarżyciel był w stanie przygotować się do rozprawy, a jego udział na głównej arenie działalności, tj. przed sądem – był aktywny i skuteczny.

Ale przecież prokuratorzy dostaną także narzędzia, dzięki którym szybko zakończą sprawę, np. w razie pojednania się pokrzywdzonego i podejrzanego. Czy nie usprawni to postępowań?

W mojej ocenie rozszerzenie trybów konsensualnych nie będzie stanowiło realnego odciążenia prokuratora. Obecne regulacje dają już szeroką możliwość ich wykorzystania, gdy tylko jest taka wola stron. Nie sądzę, by doszło do znacznego zwiększenia wykorzystania tych trybów w przyszłości. Nie będzie również realnym odciążeniem rezygnacja z obowiązku sporządzenia uzasadnienia aktu oskarżenia, gdyż konieczne będzie opisanie tez dowodowych. A to, w zasadzie, sprowadza się do tego samego.
Co istotne, obecnie większość śledztw powierzana jest do prowadzenia w całości policji. Projektowane przepisy przewidują, że tylko prokurator będzie mógł przesłuchiwać ważnych świadków w śledztwie. Z uwagi na to, że w śledztwach są przesłuchiwani zazwyczaj ważni świadkowie, ciężar prowadzenia tego rodzaju postępowania przygotowawczego spocznie praktycznie w całości na prokuratorze.

Nowe uprawnienia zostaną przyznane pokrzywdzonym i podejrzanym. To ryzykowne?

Gdy sprawa trafi do sądu, będą mogli oni na przykład złożyć wniosek o jej zwrot w celu uzupełnienia postępowania przygotowawczego. Instytucja ta będzie w mojej ocenie stanowić zupełne zaprzeczenie ducha zasady kontradyktoryjności. Sąd bowiem będzie zapoznawał się z materiałem dowodowym przed jego ujawnieniem na rozprawie. Nie muszę tłumaczyć, że grozi to blokowaniem postępowania karnego przez strony, i w takim zakresie nie ma nawet odpowiednika w obecnych przepisach.
Oprócz tego wprowadzone zostaną nowe instytucje o charakterze gwarancyjnym, jak np. prawo do końcowego zaznajomienia się pokrzywdzonego z materiałami postępowania, które obecnie ma jedynie podejrzany.

Czy w celu równomiernego rozłożenia obciążenia prowadzeniem postępowań ustawodawca nie powinien wprowadzić zasady prowadzenia referatów przez każdego prokuratora?

Taka zasada przewidziana jest w projekcie nowej ustawy o prokuraturze. Dziś tylko 60 proc. prokuratorów prowadzi referaty. Od zasady przydzielania każdemu własnego referatu jest sporo wyjątków, a sejmowe prace nad ustawą wróżą dalsze poszerzenie tej listy. Zwiększyć ma się nadzór (a więc i liczba prokuratorów nadzorujących). Obecnie prawie każda decyzja prokuratora podlega kontroli sądowej. W wielu sprawach prowadzi się nadzór służbowy. O jego skuteczności najlepiej świadczy sprawa zabójstwa gen. Papały, gdzie było ponad 40 nadzorców. Do tego należy doliczyć nadzór przełożonych, liczne wizytacje, lustracje i kontrole z prokuratur nadrzędnych oraz okresową ocenę prokuratora.
Zmiany w projekcie zmierzają w praktyce do utrzymania status quo i braku realnego przełożenia na liczby statystyczne. Dla porównania można wskazać sądy, gdzie nawet prezes sądu w dużych miastach sądzi sprawy jak szeregowy sędzia.