Państwo to ja! – rzekł niegdyś Ludwik XIV. Teraz w ślady Króla Słońce idą burmistrzowie miast. Widać, ktoś tu zapomniał, gdzie jego miejsce. I jakie ma prawa, a jakie obowiązki.

Piszę te słowa z duszą na ramieniu. Podpaść włodarzom miast to nie przelewki. Przekonał się o tym na własnej skórze pan Emil, który sam siebie nazywa „dziennikarzem obywatelskim”. Zadarł on ze zbrojnym ramieniem burmistrzów, czyli strażą miejską. Postanowił bowiem kontrolować, w jaki sposób funkcjonariusze tych służb korzystają z fotoradarów. W tym celu m.in. filmował czynności strażników i nagrania umieszczał w internecie.
Po dwóch latach spór przeniósł się z dróg gminnych do sądów powszechnych. Na razie pan Emil wygrywa 9:0. Ostatnią wiktorię odniósł wczoraj. I to znaczącą, bo po raz pierwszy przed sądem cywilnym. Został pozwany o ochronę dóbr osobistych. Co ciekawe, powodami nie byli filmowani strażnicy, ale gmina Kargowa, reprezentowana przez pana burmistrza. W pozwie jednak nie znalazłam wyjaśnień, w jaki to sposób działania pana Emila miałyby niweczyć dobre imię gminy Kargowa. Całe uzasadnienie to opis rzekomego nękania strażników miejskich przez pozwanego.
Obrażonemu burmistrzowi, który wniósł pozew, polecam więc przestudiowanie ustawy o samorządzie gminnym. Może się ona okazać dla niego ciekawą lekturą. I to od pierwszego artykułu. Można tam np. przeczytać, że „ilekroć w ustawie jest mowa o gminie, należy przez to rozumieć wspólnotę samorządową oraz odpowiednie terytorium”. Dla ułatwienia – chodzi o mieszkańców tej gminy i obszar, który zajmuje. Zapytam więc: czy pan burmistrz przed wytoczeniem pozwu ustalił, czy jakiś kargowianin poczuł się obrażony działalnością pana Emila?