Sądy odrzucają wnioski o odroczenie rozprawy, gdy nieobecni świadek czy strona przedkładają zaświadczenie o chorobie wydane przez innego lekarza niż sądowy. W ten sposób chcą przyspieszyć postępowanie i szybko wydać wyrok, mimo że może to godzić w prawo obywatela do sądu.
Dzieje się tak np. wówczas, gdy sąd rezygnuje z przesłuchania świadka nieobecnego z powodu choroby, mimo że jego zeznania są istotne dla sprawy. Absencja jest bowiem nieusprawiedliwiona, bo zaświadczenie nie pochodzi od lekarza sądowego. Kłopot w tym, że do takiego często nie sposób się dostać. Przyczyna? Brak medyków, którzy byliby zainteresowani pełnieniem tej funkcji.
Ustawa z 17 czerwca 2007 r. o lekarzu sądowym (Dz.U. nr 123, poz. 849 z późn. zm.) stanowi, że inni lekarze niż sądowi nie mogą skutecznie usprawiedliwić nieobecności na rozprawie ani potwierdzić zdolności czy niezdolności do stawienia się na wezwanie lub zawiadomienie organu uprawnionego (również prokuratury i policji) uczestników postępowania z powodu choroby.
Aby zostać lekarzem sądowym, należy posiadać tytuł specjalisty lub specjalizację pierwszego albo drugiego stopnia oraz nieposzlakowaną opinię, uzyskać rekomendację okręgowej rady lekarskiej, a oprócz tego nie być karanym za przestępstwo skarbowe, posiadać pełną zdolność do czynności prawnych i prawo wykonywania zawodu lekarza na terenie kraju.
Osoba spełniająca te wymogi powinna zgłosić swoją kandydaturę właściwej radzie lekarskiej, która po sporządzeniu dla niej rekomendacji zamieszcza ją na liście nazwisk przekazywanej prezesowi sądu okręgowego. Następnie prezes zasięga o lekarzu informacji z Krajowego Rejestru Karnego, podpisuje z nim umowę, a następnie jego nazwisko zamieszcza w wykazie lekarzy sądowych dla danego sądu okręgowego.
Wymogi są więc wysokie, a wynagrodzenie nie: za wydane zaświadczenie lekarz dostaje sto złotych, bez względu na to, czy bada pacjenta w miejscu jego pobytu, czy podejmuje decyzję na podstawie dokumentacji. Trudno się więc dziwić, że chętnych brak.
– Wysokość wynagrodzenia jest zbyt mała, znacznie mniejsza niż za wizytę w prywatnym gabinecie – ocenia sędzia Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Iustitia.
– To wszystko powoduje, że lekarzy sądowych jest niewielu, a dostęp do nich – utrudniony – potwierdza prokurator Jacek Skała ze Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury.
Na obszarze sądu okręgowego w Krakowie jest ich 15, we Wrocławiu – 10, a w Poznaniu – 18. Oczywiście nie przyjmują codziennie i są dostępni tylko w określonych godzinach.
Na niewystarczającą liczbę takich specjalistów zwraca uwagę również rzecznik praw obywatelskich. Już po roku obowiązywania ustawy o lekarzach sądowych resort sprawiedliwości informował go, że zdaniem prezesów sądów przyczyną trudności są zbyt wysokie wymagania i problemy prezesów we współpracy z okręgowymi radami lekarskimi. W Ministerstwie Sprawiedliwości rozpoczęto nawet prace nad zmianą ustawy, ale na początku 2012 r. zostały one wstrzymane.
Krytykuje to adwokat Roman Nowosielski z Kancelarii Nowosielski, Gotkowicz i Partnerzy.
– Skuteczne unikanie przedłużania postępowań nie będzie godziło w uprawnienia do sądu tylko wtedy, gdy lekarz sądowy będzie godziwie wynagradzany i powszechnie dostępny – akcentuje adwokat.

10 medyków sądowych przypada na okręg wrocławski