Zalecenia Najwyższej Izby Kontroli są wdrażane. Problem jest tylko z propozycjami zmian w prawie - mówi Jacek Jezierski, szef NIK.
Ale to nie NIK jest od egzekwowania konsekwencji. Jesteśmy audytorem. Naszym zadaniem jest rzetelnie zbadać, czy nie występują nieprawidłowości. Robimy to. Mamy też sformułować i przekazać wnioski. Z tego zadania również wywiązujemy się skrupulatnie. Jeśli jest to konieczne, zawiadamiamy prokuraturę albo rzecznika dyscypliny finansów publicznych. Tu nasze ustawowe zadania się kończą. My nie zastępujemy rządu czy samorządu, które mają naprawiać nieprawidłowości, prokuratury, która ma prowadzić postępowanie, czy też rzecznika, który powinien rozstrzygać, czy naruszono dyscyplinę finansową. W tym konkretnym przypadku sprawa została właśnie skierowana do rzecznika.
Z naszego punktu widzenia sprawa jest prosta. Nastąpiło naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Normą prawną był zapis z ustawy budżetowej. Tylko ta ustawowa norma wskazuje, na co można wydawać pieniądze z rezerwy celowej. W tym wypadku norma brzmiała precyzyjnie: na zadania związane z Euro 2012 i piłkę siatkową wśród dzieci i młodzieży. Koncert Madonny trudno uznać za zadanie związane z Euro 2012. Jeżeli istniała taka potrzeba, to można go było dofinansować w zgodzie z prawem, zmieniając przeznaczenie pieniędzy za zgodą ministra finansów i właściwej komisji sejmowej. Takiej wymaganej prawem procedury nie uruchomiono. Koniec. Kropka.
Choć nasze raporty pokazują wiele nieprawidłowości, to jednak mogę stwierdzić, że w wielu kontrolowanych dziedzinach następuje systematyczna poprawa. Od początku lat 90. polskie państwo staje się coraz sprawniejsze. Może w niektórych obszarach zbyt wolno, ale jednak następuje modernizacja. Dobrym przykładem jest ochrona przeciwpowodziowa, która w latach 90. niemal nie istniała. Dziś mamy już nowoczesny system ostrzegania meteorologicznego, dobrze działają policja i straż pożarna, szybko i sprawnie jest rozdzielana pomoc dla powodzian, choć równocześnie opóźnia się budowa zbiorników i polderów oraz renowacja wałów. No i wciąż nie uregulowano jednoznacznie zabudowy na terenach zalewowych.
Bo tę ustawę należy zmienić. Rozbieżność praktyk stosowanych w podobnych sytuacjach, a także chaos interpretacyjny wskazują, że nadszedł czas na jej zasadniczą zmianę.
Zrobiliśmy wszystko, aby jej wyniki nie stały się elementem walki politycznej. Kontrolę z uznaniem przyjęli eksperci z różnych środowisk oraz posłowie, od lewa do prawa. Loty VIP-ów w latach 2005–2010 były źle organizowane. Te do Smoleńska w kwietniu 2010 r. ze względów formalno-prawnych w ogóle nie powinny się odbyć. Ale przede wszystkim brakowało ośrodka, który ustawowo odpowiadałby za sprawdzenie wszystkich wymogów bezpieczeństwa i danie zielonego światła do wylotu.
Ponad 90 proc. naszych wniosków jest realizowane, i to już w trakcie samej kontroli. Gdy pojawiamy się np. w urzędzie wojewódzkim, w szkole, u prezydenta miasta, na komisariacie czy w szpitalu i wskazujemy na jakieś nieprawidłowości, to są one najczęściej szybko usuwane. Tu jesteśmy skuteczni. Znacznie gorzej jest z naszymi wnioskami dotyczącymi zmian w prawie. Chcemy to zmienić. Dlatego przeforsowaliśmy zapis w naszej ustawie, który mówi, że za pośrednictwem marszałka Sejmu mogę zwrócić się do premiera o zajęcie stanowiska w sprawie proponowanych zmian w prawie. To krok w kierunku uzyskania w tej dziedzinie większej skuteczności.
To jednak się zmienia. Pracuję w NIK ponad 20 lat. Nadzorowałem wiele kontroli i widzę zmiany na lepsze także w tej dziedzinie. Do sfery publicznej trafiają coraz częściej ludzie mający doświadczenia z sektora prywatnego. Potrafią zaryzykować, równocześnie dbając o to, by podjęta decyzja była zgodna z prawem.
Ani do mnie, ani do moich zastępców nie było telefonów z sugestiami, by kontrola poszła w jakimś określonym kierunku. Milczenie telefonów to według mnie miara sukcesu całego mojego zespołu. Myślę, że po prostu dla wszystkich było oczywiste, że takie telefony są bezskuteczne. Owszem, zdarzały się sytuacje, w których kontrolowani publicznie nie zgadzali się z naszymi wnioskami, ale to traktuję jako coś normalnego.
Warto na tę sytuację spojrzeć poprzez efekty naszych kontroli, bo GDDiKA prześwietlamy na bieżąco i często bardzo krytycznie. Takie są fakty. Mechanizm delegowania kontrolerów do pracy w innych urzędach, aby nauczyli się ciężaru podejmowania decyzji, jest korzystny dla izby. Być może trzeba wyznaczyć ramy czasowe tego rodzaju transferów. Skrupulatnie pilnujemy, by po powrocie do NIK takie osoby mogły zająć się kontrolą instytucji, w których pracowały, dopiero wtedy, gdy kontrole nie obejmują czasu ich zatrudnienia. Swoista karencja trwa więc zazwyczaj ponad trzy lata.
Jestem kontrolerem. Budowałem NIK, pracując na różnych stanowiskach, przez ponad 20 lat. Co będę robił dalej w izbie, zależeć będzie oczywiście od mojego następcy. Zostawiam mu NIK niezależny, dobrze oceniany przez ekspertów, media, partnerów zagranicznych, a przede wszystkim przez opinię publiczną.
Państwo działa coraz sprawniej, choć poprawa jest trochę za wolna
Całość w wydaniu internetowym
Pozostało
85%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama