Projekt zmieniający część ogólną kodeksu jest napisany niejasnym językiem – twierdzą prawnicy. Ale to nie do zwykłego obywatela, a do sądu kierowane są projektowane zapisy – ripostuje resort.
Zasady techniki legislacyjnej / Dziennik Gazeta Prawna
dr hab. Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości / DGP / Górski
„Zdania w ustawie redaguje się zgodnie z powszechnie przyjętymi regułami składni języka polskiego, unikając zdań wielokrotnie złożonych” – tak stanowi par. 7 rozporządzenia prezesa Rady Ministrów w sprawie „Zasad techniki prawodawczej” (Dz.U. z 2002 r. nr 100, poz. 908). Tyle teoria. Jak to wygląda w praktyce, można się przekonać, czytając projekt nowelizacji kodeksu karnego, przygotowany przez działającą przy ministrze sprawiedliwości Komisję Kodyfikacyjną Prawa Karnego. Już pierwsza z proponowanych zmian może przyprawić o zawrót głowy: „par. 1a. Czyn zabroniony pod groźbą kary nie może być przypisany, jeżeli w danych okolicznościach wyczerpanie znamion tego czynu nie było obiektywnie możliwe do przewidzenia”. Praktycy biją na alarm: tak pisane nowelizacje obniżają jakość naszego prawa.

Hermetyczny język

Projekt nowelizacji z 4 kwietnia 2013 r. ma na celu wprowadzenie zmian zarówno w części ogólnej, jak i szczególnej kodeksu karnego. Zmian, jak podkreślają eksperci, w wielu przypadkach bardzo oczekiwanych i potrzebnych. Prawnikom jednak nie podoba się język, jakim posługują się projektodawcy.
– Cechą norm prawa, szczególnie prawa karnego, powinna być jego jasność, by nie powiedzieć: oczywistość. Projekt tym wymaganiom nie czyni zadość – zauważa dr Alfred Staszak, prokurator okręgowy w Zielonej Górze.
Wśród proponowanych przepisów najwięcej wątpliwości prawnicy mają w stosunku do art. 1 par. 1a, art. 2 i art. 9.
– Te artykuły są pisane w taki sposób, w jaki są pisane np. glosy czy też komentarze do poszczególnych zagadnień prawnych. Ale kodeks to nie jest miejsce, gdzie powinny się znaleźć tak skomplikowane konstrukcje. Przepisy powinny być niezwykle precyzyjne, czytelne, łatwe w odbiorze – twierdzi Marek Celej, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie.
Wtóruje mu Andrzej Michałowski, adwokat z kancelarii Michałowski Stefański, który podkreśla, że ważna jest nie tylko treść, ale i forma przekazu.

Stare nie znaczy gorsze

Problemem jednak jest nie tylko to, że projektowane przepisy będą niezrozumiałe dla przeciętnego obywatela. Mogą one sprawiać problemy również tym, którzy będą je stosować w praktyce, a więc sędziom, prokuratorom czy adwokatom.
– Kodeks karny jest jednym z najczęściej stosowanych w każdym kraju i przeciętny obywatel nie powinien mieć problemów z jego zrozumieniem i wykładnią. Tymczasem z przykrością muszę przyznać, że chociaż stosuję kodeks karny od wielu lat i od wielu lat dokonuję oceny zamiaru i winy, to proponowane nowe brzmienie art. 1 par. 1a stwarza mi poważny problem interpretacyjny – przyznaje Rafał Puchalski, sędzia Sądu Rejonowego w Jarosławiu.
Prawnicy pytają również o cel wprowadzanych zmian. Po co zmieniać coś, co się sprawdza?
– Obecnie odpowiedzialności karnej podlega ten, kto popełnił czyn zabroniony przez ustawę. Proste i oczywiste – wskazuje prokurator Staszak.
Tłumaczy, że jeżeli proponowany art. 1 par. 1a k.k. wejdzie w życie, to przypisanie sprawcy czynu będzie dodatkowo uzależnione jeszcze od oceny sędziego (z natury zawsze subiektywnej) „obiektywnej” możliwości braku podstaw do przewidzenia przez sprawcę wyczerpania znamion przestępstwa „w danych okolicznościach”.
– Konia z rzędem sędziemu, który prawidłowo dokona oceny obiektywności możliwości przewidywania przez sprawcę wyczerpania znamion czynu zabronionego w danych okolicznościach – podsumowuje dr Alfred Staszak.
Także sędzia Celej uważa, że ta zmiana to próba wyważenia otwartych drzwi.
– Mamy dobrze skrojoną normę, która funkcjonuje od 1969 r., a więc od ponad 40 lat. Należy zadać sobie pytanie, po co w takim razie wprowadza się zmiany, komu ma to służyć? – zastanawia się Marek Celej.

Brak stabilności

Również proponowana zmiana art. 9 k.k. rodzi podobne pytania. Jeżeli nowela wejdzie w życie, będzie on brzmiał: „Czyn zabroniony jest popełniony umyślnie, jeżeli sprawca ma zamiar wyczerpać znamiona przedmiotowe czynu zabronionego, to jest chce je wyczerpać albo przewidując taką możliwość, na to się godzi”.
– Ludowe przysłowie stanowi, że lepsze jest wrogiem dobrego. Może ustawodawca powinien koncentrować się na poprawianiu tej części przepisów, które poprawek się domagają, zamiast wywracać do góry nogami wszystko za każdym razem, choćby nawet wyłącznie poprzez zmianę sformułowań? – zastanawia się Andrzej Michałowski.
Ostrzega, że to rodzi problem braku stabilizacji i dodatkowe ryzyko – konieczności tłumaczenia sobie wszystkiego od początku.
Na ten problem zwraca uwagę również Rafał Puchalski.
– Jestem przekonany, że proponowana treść art. 1 par. 1a k.k. i art. 9 k.k. będzie wymagała w bardzo szybkim okresie dokonania jego wykładni przez Sąd Najwyższy oraz komentatorów – uważa.

Niebezpieczna tendencja

Praktycy zwracają uwagę jednak nie tylko na to, w jaki sposób dokonuje się zmian w k.k., ale również na częstotliwość, z jaką się to czyni.
– Kodeks karny od momentu jego wejścia w życie w 1998 r. był nowelizowany ponad sześćdziesiąt razy. To zdecydowanie za dużo, jeżeli weźmie się pod uwagę założenie, że ustawodawca jest racjonalny, a stałość systemu prawnego buduje zaufanie obywatela do państwa. Wielość dokonanych już i jeszcze projektowanych zmian kodeksu karnego wskazuje, jak niedoskonały jest nasz proces tworzenia prawa – przypomina Alfred Staszak.
Z kolei mecenas Michałowski zwraca uwagę na dewaluację prawa.
– Coraz częściej bywa, że pomimo gładkiej powierzchowności sformułowań nie wiem, co słyszałem albo o czym czytałem. Nie oczekuję trywializowania lub infantylizacji ważnych treści. Ale język norm prawnych z roku na rok, z ustawy na ustawę, staje się coraz bardziej sztuczny, pseudonaukowy, kancelaryjny, brukselski. A powinien przede wszystkim być zrozumiały – podkreśla Andrzej Michałowski.

Etap legislacyjny

Projekt w trakcie konsultacji

Nie każda norma kierowana jest do przeciętnego Kowalskiego

Praktykom może się wydawać, że proponowane przepisy są bardziej skomplikowane od obecnie obowiązujących. Jednak to tylko wrażenie. Nowości zawsze wymagają uczenia się.

Czy język, którym pisany jest projekt nowelizacji kodeksu karnego, nie jest zbyt hermetyczny?

Michał Królikowski: Jeżeli zarzut ten dotyczy pierwszej grupy przepisów noweli, a mianowicie artykułów od 1 do 31, czyli tych, które mówią o zasadach odpowiedzialności karnej, to ta część k.k. nie była nigdy pisana w inny sposób, niż obecnie się to proponuje w projekcie. Pomiędzy tym, co jest, a tym, co zostało zaproponowane, nie ma zasadniczej różnicy, jeżeli chodzi o konstrukcje językowe i styl pisania. Nie jest możliwe zrealizowanie ideału dostępności językowej tekstu prawnego w przypadku tej grupy przepisów. Pierwsze 31 artykułów k.k. jest napisanych bardzo gęsto, bogactwo instytucji wynika z potrzeby zagwarantowania możliwie słusznego rozstrzygnięcia. Przepisy tam zamieszczone ukrywają w sobie bardzo skomplikowane zasady odpowiedzialności karnej i każde słowo ma tam znaczenie.

Ale przyzna pan minister, że na przeciętnego odbiorcę proponowane przepisy będą działały paraliżująco?

Z pewnością język tych norm nie jest prosty. Należy jednak pamiętać, że do zwykłego obywatela kierowane są przede wszystkim normy zawarte w części szczególnej k.k., która mówi o tym, jaki czyn jest zabroniony i jaka grozi kara za jego popełnienie. Te przepisy są napisane językiem możliwie przystępnym i to nie powinno się zmienić. Z kolei część ogólna k.k. skierowana jest przede wszystkim do organów procesowych, które ustalają, kto i na jakich zasadach ponosi odpowiedzialność karną.

Ale również prawnicy, w tym także sędziowie, zarzucają projektowi zbyt akademicką formę.

Nie dziwię się, że wśród praktyków tego rodzaju nowelizacje budzą wątpliwości, dlatego że oni – zwłaszcza obrońcy i sędziowie pierwszoliniowi – ze względu na charakter spraw, rzadko kiedy sięgają do bardziej złożonych konstrukcji odpowiedzialności karnej. Z tej perspektywy czasem nie widać potrzeby zmian. Praktykom może wydawać się również, że proponowane przepisy są bardziej skomplikowane od obecnie obowiązujących. Jednak to tylko wrażenie, bowiem, jak już to powiedziałem, nie odstają one od dotychczasowego sposobu pisania tych przepisów. Po prostu z obecnymi są już obeznani, a nowości zawsze wymagają po prostu uczenia się.

Jaki jest cel tych zmian?

Chodzi o to, aby w większym stopniu uporządkować sposób rozumowania sądów w zakresie stwierdzania podstaw do odpowiedzialności karnej. Proponowane rozwiązania służą zwiększeniu gwarancji indywidualnych, aby nie ponosić odpowiedzialności karnej za wydarzenia, których nie da się w sposób odpowiedni powiązać z zachowaniem sprawcy. I wszystkie te zmiany – ostateczne rozbicie strony podmiotowej i winy – mają wymusić na sądach bardziej szczegółowe ustalanie podstaw odpowiedzialności karnej.

A obecnie, jak wygląda ustalanie tych podstaw?

Obecnie sądy np. ustalają zamiar ewentualny – a więc godzenie się na jakiś skutek czynu – w sposób stosunkowo uproszczony. Opisują stan rzeczy i bardzo często tylko na podstawie tego rozumowania stwierdzają, że w świetle dowodów nie ma wątpliwości, że sprawca czynu działał z zamiarem wynikowym. Nie zastanawiają się w większym stopniu nad tym, jaki powinien być standard dowodowy w przypadku zamiaru wynikowego.

Jak to się zmieni po wejściu w życie proponowanej noweli?

Wprowadzane zmiany wymuszą na sądzie po pierwsze ustalenie, czy da się obiektywnie powiązać skutek z zachowaniem sprawcy, czy sprawca naruszył reguły ostrożności w postępowaniu z dobrem i stworzył istotne ryzyko, naruszenia dobra. Po drugie sąd będzie musiał ustalić dokładnie, z jaką świadomością sprawca działał w odniesieniu do tego zagadnienia. W przypadku wspomnianego zamiaru wynikowego trzeba będzie sprawdzić, czy sprawca miał świadomość, że narusza reguły ostrożności i w ten sposób zwiększa ryzyko, a jeśli tak, to dlaczego nie zdecydował się odstąpić od dalszego postępowania. Niezależnie od tego sędzia będzie musiał zadać sobie pytanie, czy na pewno można było oczekiwać od sprawcy, aby odstąpił od danego zachowania, czy jego zachowanie nie było podyktowane atypowymi okolicznościami. Innymi słowy to, co było do tej pory ujęte w jednym, prostym pytaniu o podstawy odpowiedzialności karnej, proponowana nowelizacja rozbija na szczegółowe pytania. Robi to tylko i wyłącznie po to, żeby rozumowanie sądów, a co za tym idzie ich wyroki (w odniesieniu do uzasadnienia rozstrzygnięć), były bardziej uporządkowane i sprawiedliwie.