Zdecydowana większość sędziów w Polsce to kobiety i nie brak głosów, że należy tę nierównowagę zlikwidować. Czy płeć rzeczywiście ma znaczenie przy wyrokowaniu?
Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” / DGP / Wojtek Gorski
Mariola Lemonnier, prof. dr hab. / DGP / Wojtek Gorski
Wiktor Cajsel, dr, radca prawny / Media / materialy prasowe
Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, adwokat, prezes Akademii de Virion – Fundacji / DGP / Górski
To, że sędziowskie togi przyodziewa więcej kobiet niż mężczyzn, jest oczywiste (na 9933 sędziów 6353 to kobiety). Tak samo jak i to, że w Polsce mamy niektóre wydziały sądowe obsadzone niemal wyłącznie przez przedstawicielki płci pięknej. Należą do nich choćby sądy rodzinne. Przedstawiciele organizacji walczących o prawa ojców od lat alarmują, że feminizacja tych jednostek prowadzi do dyskryminacji mężczyzn na sali sądowej. „Sędzia kobieta zawsze stanie po stronie kobiety” – wskazują (powołując się nie tylko na własne doświadczenia, ale także na opinie psychologów). Takie stanowisko wyrazili również podczas niedawnego spotkania u minister Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, pełnomocnika rządu do spraw równego traktowania, wnioskując, aby rząd zdecydował się na wprowadzenie parytetów w wydziałach rodzinnych. W odpowiedzi usłyszeli, że pomysł nie jest pozbawiony sensu i trzeba o nim rozmawiać.
Prace nad stosownym projektem w kwietniu rozpoczęli posłowie Platformy Obywatelskiej. Głównym założeniem przygotowywanych regulacji jest kwotowy system orzekania w sprawach rodzinnych. Chodzi o to, by np. o rozwodach i o sprawach związanych z opieką nad dziećmi decydowali zarówno sędziowie kobiety, jak i mężczyźni. W myśl prostej zasady: jeśli w pierwszej instancji sprawę prowadziła sędzia kobieta, to w drugiej powinien być to mężczyzna.
Jaki będzie ostateczny efekt tych prac, trudno przewidzieć. Na razie jest jeden – niecichnąca dyskusja w środowisku prawniczym.
Parytety to ostatnio bardzo modne słowo. Osobiście uważam, że parytet jest zaprzeczeniem zasady równości płci. Zakłada, że w określonym gremium pewną pulę miejsc muszą zająć kobiety, pewną pulę mężczyźni. Każda płeć musi dostać pulę, choćby wywodzący się z niej kandydaci byli gorsi od tych płci przeciwnej. Zwolennicy parytetów zakładają więc, że przedstawiciele jednej z płci mogą być gorsi merytorycznie, ale mimo to trzeba im zapewnić wybór. Odrzucić kandydatów lepszych kosztem gorszych z tego powodu, że lepsi należą do płci większościowej. Być może ze stratą dla wszystkich.
Zwolennicy parytetów nie mówią tego głośno, bo jest to niepoprawne politycznie, ale zwykle parytety płciowe lansuje się tam, gdzie chce się zwiększyć udział kobiet. W drugą stronę na ogół nie są one proponowane: kobieta wykonująca męski zawód nazywana jest dzielną pionierką, mężczyzna wykonujący zawód kobiecy – dziwakiem albo... nie napiszę jak, bo nie jestem homofobem. Parytetów żąda się na ogół w polityce, która jest zdominowana przez mężczyzn za sprawą ich większych ambicji zawodowych, dążenia do awansu i rywalizacji. Jednak osobiście nie chciałbym, aby w parlamencie zasiadały osoby gorzej przygotowane merytorycznie po to tylko, aby miał on właściwy skład płciowy. Tak jak nie interesuje mnie, czy leczący mnie lekarz jest kobietą, czy mężczyzną. Dla mnie jest istotne, żeby znał swój fach.
Sędziowie służbowo płci nie mają. Wyraz „sędzia” jest jedynym polskim rzeczownikiem, który odmienia się w wersji męskiej lub żeńskiej w zależności od tego, czy dotyczy pana sędziego, czy pani sędzi (zwroty „na panią sędziego, do pani sędziego” są błędami gramatycznymi). Kobiety stanowią 65 proc. spośród 6800 sędziów sądów rejonowych, 61 proc. spośród 2700 sędziów sądów okręgowych, 58 proc. spośród niespełna 500 sędziów sądów apelacyjnych i 61 proc. spośród ponad 500 sędziów sądów administracyjnych. Zawód jest sfeminizowany i przyczyny tego są od lat znane. Sędzia zarabia gorzej niż dobry adwokat, radca prawny czy notariusz, zatem mężczyźni mający zwykle większe ambicje finansowe i większą pewność siebie szukają zawodu, w którym dobrzy (a oni zwykle uważają, że tacy są) zarobią więcej. Kobiety są wobec siebie krytyczniejsze zawodowo i odpowiada im praca, która daje większe możliwości dysponowania własnym czasem. Niebagatelne jest też to, że urodzenie dziecka podczas pracy w sądzie „nic nie kosztuje”, podczas gdy kancelarię prawniczą trzeba zamknąć i załatwić zastępstwo.
Parytet w zawodzie sędziego musiałby więc skutkować zwiększeniem liczby mężczyzn. Tylko jak go wprowadzić? Parytety dotyczą wyboru do organów kolegialnych: nie sposób sobie wyobrazić np. wprowadzenia zasady, że co najmniej 30 proc. wójtów czy burmistrzów w Polsce mają stanowić kobiety, drugie 30 proc. mężczyźni, a tylko reszta „do wyboru”. Które gminy musiałyby mieć panią wójt – wylosowane? Sędzia też nie jest członkiem organu kolegialnego, lecz jest powoływany na indywidualnie pełnione stanowisko. Swoją kandydaturę zgłosić może każdy, kto spełnia ustawowe warunki. Zazwyczaj zwalnia się w sądzie jedno stanowisko, rzadko więcej. Nie można zaś w chwili ogłaszania wolnego stanowiska sędziowskiego zaznaczać, że jest ono, dla zachowania parytetu, męskie lub kobiece. Naruszenie konstytucji byłoby oczywiste.
A parytety w wydziałach, w podziale czynności? W sprawach cywilnych płeć sędziego nie wywołuje żadnych skojarzeń. W sprawach karnych niekiedy tak, ale nikt otwarcie nie głosi, że obawia się rozpoznania takiej sprawy, w której pokrzywdzoną najczęściej jest kobieta (znęcanie, zgwałcenie) przez panią sędzię. Rodzajem spraw, w których strony przypisują płci sędziego największy wpływ na wyrok, są sprawy rodzinne. W wydziałach rodzinnych i nieletnich zdecydowaną przewagę mają panie.
Nie mamy danych ogólnopolskich, ale wśród członków Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” będących sędziami rodzinnymi mężczyźni stanowią zaledwie 16 proc. To najbardziej sfeminizowana specjalność sędziowska, uważana tradycyjnie za kobiecą z racji szerokiego orzekania w zakresie dotyczącym dzieci. Niewątpliwie taka dysproporcja płci nie jest co do zasady zjawiskiem pozytywnym.
I istotnie, najwięcej zarzutów związanych z płcią sędziów dotyczy spraw rodzinnych. Różnie z tym bywało. Głośny film „Tato” z 1995 r. ukazał ojca beznadziejnie zmagającego się z kobiecą sitwą, która odmawiała mu prawa opieki nad własną córką w sytuacji, gdy matka była psychicznie chora. Niebagatelną rolę w filmie odgrywała demoniczna, stronnicza sędzia feministka. Tak postrzegane są sądy rodzinne, stąd liczne organizacje broniące praw ojców. Każde rozstrzygnięcie niekorzystne dla walczącego o swoje prawa ojca do dziś budzi ich podejrzenia, jeśli wydane zostało przez sąd w kobiecym składzie. Wielu uważa, że kobiety sędziowie rodzinni myślą tak jak 20–30 lat temu, gdy ojcowie bardzo rzadko odnosili sukcesy w walce o opiekę nad dziećmi.
Inne jednak były wtedy realia społeczne. W czasach PRL główną przyczyną rozpadu małżeństw był alkoholizm, który dotykał przede wszystkim mężczyzn. Oni znacznie częściej ponosili winę i znacznie rzadziej oddawano im dzieci pod opiekę, zresztą rzadko się jej domagali. Obecnie czasy się zmieniły i nie jest już tak, że winę w przytłaczającej większości spraw o rozwód ponoszą mężowie. Nie tylko kobiety zajmują się też dziećmi: swoje zrobiły wprowadzenie urlopów ojcowskich i sytuacja na rynku pracy, w której niekiedy żona pracę ma, a mąż ją traci i staje się gospodarzem domowym. Niemniej wielu ludzi uważa, że sfeminizowane sądy rodzinne zatrzymały się w rozwoju na etapie „Matka to zawsze matka, a ojciec to tylko ojciec”. Nikt oczywiście nie może stwierdzić, że takie sytuacje absolutnie miejsca nie mają, ale raczej nie są już regułą. Pokolenie pań, które orzekały w czasach PRL, w znacznej części zakończyło już służbę.
Najważniejsze jest jednak co innego. Każdą sprawę rozpoznaje tylko jeden sędzia. Miałby to być w ramach parytetu mężczyzna czy kobieta? Czy strona może być „pokrzywdzona” tym, że jej sprawę rozpoznaje sędzia „gorszej” płci? Czy wprowadzenie parytetów nie spowodowałoby zarzutów procesowych, że „w ramach parytetu” stronie należy się udział sędziego płci odmiennej? I ten argument, jak się wydaje, zastosowanie parytetu wyklucza. Chyba żeby na sędziów powoływać wyłącznie osoby transseksualne.
Ale jest ich trochę za mało i chyba nie o to zwolennikom parytetu chodzi.
Analizy dotyczące kwestii priorytetów w obsadzie stanowisk sędziowskich warto prowadzić zawsze z uwzględnieniem doświadczeń innych krajów. P erspektywa komplementarna, doświadczenia krajów dojrzałej demokracji mogą być przydatne nie tylko dla lepszego zrozumienia tematu, ale przede wszystkim ograniczają ryzyko błędów.
Zawody prawnicze we Francji otworzono dla kobiet dopiero w 1946 r ., idąc śladem zawod ów lekarza czy nauczyciela.
Obecnie około 80 proc. absolwentów szkoły sądownictwa (magistrature) to kobiety. Niejako w konsekwencji zawody prawnicze we Francji są sfeminizowane od prokuratora po sędziów.
Progresja dominacji ilościowej kobiet w zawodach prawniczych we Francji jest dość istotna – obecnie ich udział wynosi 57 proc. wszystkich zawodów prawniczych, podczas gdy w 2000 r. było to 50 proc. a w 1959 r. tylko 6 proc. kobiet pracowało w zawodach prawniczych.
Poruszanie problematyki równości jest we Francji – kolebce egalitaryzmu – dość powszechne.
Czy jest różnica między kobietą sędzią i sędzią mężczyzną? We Francji podkreśla się, że według wielu badań kobiety sędziowie są bardziej zdecydowane i nie pozwalają się wodzić za nos. Mają też większe zrozumienie w przypadku agresji, ale są mniej elastyczne od mężczyzn w uzasadnieniach swoich poglądów w wyrokach.
Ostatnia reforma z 14 lutego tego roku dotycząca parytetów na wysokich stanowiskach państwowych, wzbudziła we Francji wiele dyskusji. Zastanawiano się, czy trzeba określać poziom docelowy, czy wystarczy określenie procentowego udziału kobiet. W komentarzach dominuje pogląd, że nie pułap procentowy jest najważniejszy , lecz zrozumienie zjawisk. Ta cecha jest zdecydowanie niezależna od płci.
Z kolei różnorodność z całą pewnością jest wartością wzbogacającą każdą ocenę, w tym oceny sędziowskie. Nie bez powodu sądowe postępowania odwoławcze zazwyczaj prowadzone są w składach wieloosobowych (najczęściej trzyosobowych), co daje właśnie gwarancję analizy sprawy z różnych punktów widzenia. Trzeba przy tym podkreślić, że nie tylko płeć determinuje poglądy i określony sposób rozumowania sędziego, ale wiele innych zmiennych, takich jak: wychowanie w rodzinie, religia, charakter, wykształcenie itd. To wszystko są czynniki, które mają wpływ w procesie orzekania na swobodną sędziowską ocenę dowodów, gdyż stanowią doświadczenie życiowe sędziego. Nie mniej ważne jest też doświadczenie zawodowe, kompetencje, czyli wartości zupełnie niezależne od płci.
Statystyki są nieubłagane. Zawód sędziego jest sfeminizowany. Czy to jest złe? Czy stan ten powoduje jakiekolwiek nieprawidłowości w orzekaniu? Czy jest sens walczyć z tą tendencją?
Nie ulega wątpliwości, że zatrudnienie sędziów rządzi się specyficznymi regułami. Także i tu, analogicznie jak przy innych rodzajach zatrudnie nia, zabronione jest dyskryminowanie potencjalnych kandydatów do pracy. Jak stanowi art. 32 Konstytucji RP: „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Poza tym zgodnie z dyspozycją art. 18 3a par. 1 kodeksu pracy „Pracownicy powinni być równo traktowani w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansowania oraz dostępu do szkolenia w celu podnoszenia kwalifikacji zawodowych, w szczególności bez względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość, przekonania polityczne, przynależność związkową, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientację seksualną, a także bez względu na zatrudnienie na czas określony lub nieokreślony albo w pełnym lub w niepełnym wymiarze czasu pracy”.
Jak ustalił Sąd Najwyższy w wyroku z 8 maja 2012 r. (sygn. akt I PK 169/11) „Dyskryminowaniem w rozumieniu art. 18 3a k.p. jest nierówne traktowanie w zatrudnieniu z określonych przyczyn i nie jest wystarczające wskazanie na » podłoże dyskryminacyjne « .
Do naruszenia zasady równego traktowania i zasady niedyskryminacji w zatrudnieniu może dojść jedynie wtedy, gdy różnicowanie sytuacji pracowników wynika z zastosowania przez pracodawcę niedozwolonego kryterium, a więc w szczególności gdy dyferencjacja praw pracowniczych nie ma oparcia w odrębnościach związanych z ciążącymi obowiązkami, sposobem ich wypełniania czy też kwalifikacjami”.
Nie można więc wskazywać w procesie naboru do wykonywania zawodu sędziego, że zatrudnimy np. 40 proc. męskich kandydatów i 60 proc. żeńskich kandydatek. Decydującą rolę zawsze musi odgrywać poziom kwalifikacji materialnych (więc nie tylko formalnych). Powyższe zasady nabierają większego znaczenia w takiej instytucji jak sąd, który sprawować ma „pieczę nad sprawiedliwością”. Czy ktokolwiek chciałby, aby jego życiową sprawę rozpoznał sędzia co prawda nie najlepszy merytorycznie, lecz za to np. mężczyzna? Loteria sprawiedliwości zapanowałaby nad Wisłą. Być może jednym z pierwszych efektów takich pseudozabiegów legislacyjnych byłoby powstawanie „sędziów przebierańców”. Nie taki w mojej ocenie powinien być kierunek zmian w naszym sądownictwie.
W dyskusji na temat parytetów nie można zapominać o fundamentalnej wartości dotyczącej obsady stanowiska sędziego, to jest kompetencji. Podkreśla się, że to właśnie ona wraz z takimi cechami jak odpowiedzialność i wysokie walory etyczne winna decydować o obsadzie tego stanowiska.
Oczywiście, że w polskich sądach rodzinnych w zdecydowanej większości orzekają kobiety i że nierzadko pojawiają się w związku z tym problemy związane ze stereotypowym podejściem do kwestii opieki rodziców nad dzieckiem, szczególnie praw ojca.
Trzeba jednak pamiętać, że obsada stanowisk w określonych wydziałach sądów wiąże się także z walorami i predyspozycjami natury psychologicznej. Kobiety od pokoleń zajmowały się domem i rodziną, stąd bliska życiu codziennemu tematyka sprawia, iż sędzia rodzinny kobieta zazwyczaj ma niezmiernie istotne w tego typu sprawach większe doświadczenie życiowe.
Z kolei mężczyźni sądzący w wydziałach gospodarczych mają z reguły dużo większe doświadczenie życiowe w sprawach związanych z zagadnieniami prowadzenia działalności gospodarczej, gdyż to od pokoleń głównie na mężczyznach spoczywał ciężar utrzymania rodziny, a więc tematyka ta jest im w sposób naturalny bliższa.
Warto również zwrócić uwagę, jak wygląda obsada sędziowska w wydziałach karnych. Mówiąc w uproszczeniu, w sądach karnych występuje zdecydowana przewaga mężczyzn. Podobnie jak w sądach wojskowych.
I tu pojawia się rzeczywiste niebezpieczeństwo w dyskusji o parytetach. Gdy zapomina się, że organizacja sądownictwa i sam wymiar sprawiedliwości jest pewnym systemem, regulując wyrywkowo jedną jego część bez idei zmiany całości, bez koncepcji i strategii jej wprowadzenia , możemy narazić sądy na poważne dysfunkcje.
Akceptacja zarzutu braku bezstronności z uwagi na płeć może się stać argumentem dla skazanych w sprawach karnych, którzy będą podnosić, iż przy wyrokowaniu w ich sprawach zadecydowały zdecydowanie męskie cechy sędziego, które wpłynęły na surowość kary. Oczywiście hipotetycznie skazani mogą wykazywać, iż zgodnie ze statystykami, gdyby sądziła ich kobieta , na pewno wyrok byłby łagodniejszy.
Wymaga podkreślenia, że przyjęcie a priori, iż sędzia z powodu określonej płci będzie orzekał w określony sposób, przede wszystkim stanowi dyskryminację tegoż sędziego i jako takie jest absolutnie niedopuszczalne w demokratycznym państwie prawnym.
Posługując się zresztą tzw. argumentacją parytetową można by żądać wyłączenia sędziego z powodu jego linii orzeczniczej, co w polskim systemie prawnym nie jest stosowane i mogłoby rodzić zbyt daleko idące skutki. A przecież linia orzecznicza sędziego jest bardziej przewidywalna niż poglądy sędziego będące konsekwencją przynależności do jego płci.
Dlatego też dyskusja na temat parytetów nie może dotyczyć analiz konkretnych spraw i ich rozstrzygnięć, ale całego systemu organizacji sądownictwa. Niewątpliwie zróżnicowanie płciowe ze względów oczywistych jest wartością mającą służyć wzbogaceniu wymiaru sprawiedliwości in corpore o doświadczenia życiowe obu płci i różnorodny system postrzegania i analiz.
Akademia de Virion stoi na stanowisku, że w toku dyskusji o parytetach trzeba się zastanowić przede wszystkim nad organizacją wymiaru sprawiedliwości w całości. Trzeba przemyśleć status sędziego w Polsce. Rozważyć model idealny z punktu widzenia obywateli i celów państwa.
W każdym procesie naprawczym, leczniczym najważniejsza jest diagnoza. Zanim więc pojawią się propozycje, jak walczyć z feminizacją sądów , trzeba rozważyć , co jest przyczyną taki ej sytuacji .
Proszę zwrócić uwagę, że w sądach powszechnych status majątkowy sędziego jest zdecydowanie za niski, biorąc pod uwagę jego funkcję społeczną, odpowiedzialność i rangę zawodu. Na mężczyznach w Polsce w dalszym ciągu spoczywa ciężar utrzymania rodziny i nie może dziwić to, że gdy państwo nie gwarantowało im odpowiednich warunków pracy, zawód sędziego nie był atrakcyjną karierą zawodową dla młodych prawników. Jeśli chodzi o kobiety sędziów, to wartości, takie jak stabilizacja zatrudnienia i prestiż społeczny, a przed wszystkim inna rola w utrzymaniu rodziny, mogły rekompensować nieadekwatne wynagrodzenie. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest na pewno więcej i warto je badać.
Pożyteczne byłoby także przeprowadzenie analiz dotyczących realizacji unijnej polityki wymiaru sprawiedliwości, w szczególności dążenia do osiągnięcia takich wartości, jak wysoka skuteczność i jakość sądownictwa. Pewne cechy sędziego utożsamiane z określoną płcią mogą bowiem sprzyjać osiągnięciu takich celów , jak promocja pozasądowego modelu rozwiązywania sporów.
Badania statystyczne dotyczące tego, ile postępowań prowadzonych przez sędziego kobietę oraz sędziego mężczyznę zakończono ugodą w wyniku skierowania sprawy przez orzekającego do mediacji bądź ugodą na sali sądowej, mogłyby pokazać pewne mechanizmy o charakterze psychologicznym, które sprzyjają polubownemu zakończeniu sprawy. Pozostaje wówczas opracowanie pewnej strategii obsady wydziałów sądów powszechnych, co do zasady zajmujących się sprawami, w których zakończenie ugodowe byłoby jednym z priorytetów.
Sędziowie służbowo płci nie mają. Wyraz „sędzia” jest jedynym polskim rzeczownikiem, który odmienia się w wersji męskiej lub żeńskiej w zależności od tego, czy dotyczy pana sędziego, czy pani sędzi (zwrot „do pani sędziego” jest błędem gramatycznym)
We Francji podkreśla się, że według wielu badań sędziowie kobiety są bardziej zdecydowane od sędziów mężczyzn i nie pozwalają się wodzić za nos. Okazują też więcej zrozumienia w sprawach dotyczących agresji. Ale za to są mniej elastyczne w uzasadnieniach swoich poglądów w wyrokach