Jeśli konsument dochodzi unieważnienia umowy zawartej ze sprzedawcą wadliwej rzeczy, sąd krajowy musi umożliwić konsumentowi dochodzenie jego praw, nawet jeśli defekt jest niewielki – uznała Juliane Kokott, rzecznik generalna, do której zwrócił się o opinię Trybunał Sprawiedliwości.
Proceduralny problem powstał, gdy hiszpański sąd pierwszej instancji nie wiedział, jak wolno mu pokonać co najmniej dwie bariery zapisane w krajowym kodeksie postępowania cywilnego. Na podstawie tej ustawy sąd musi bowiem orzekać jedynie w granicach żądań pozwu i wniosków złożonych przez strony w postępowaniu.
W czasie procesu niemożliwa jest także zmiana skargi. Po jego zakończeniu zaś powód nie ma już prawa wszcząć kolejnej sprawy, domagając się innego świadczenia, ponieważ pierwszy wyrok sprawia, że obowiązuje powaga rzeczy osądzonej, a więc zamyka problem raz na zawsze.
Sąd powziął wątpliwość co do zgodności takiej regulacji z europejskim prawem chroniącym prawa konsumentów, wynikającym z dyrektywy 1999/44/WE. Miał bowiem orzec w sprawie Soledad Duarte Heros, która kupiła kabriolet Citroena z cieknącym mimo wielu napraw dachem. Konsumentka pozwała więc sprzedawcę i producenta. Domagała się unieważnienia umowy sprzedaży i zwrotu ceny feralnego samochodu.
Jej adwokat nie wspomniał jednak w żadnym piśmie procesowym o ewentualnym obniżeniu zapłaconej kwoty. Tymczasem z hiszpańskich przepisów chroniących konsumentów wynika, że wada taka jak w opisanym przypadku jest bagatelna. Dlatego skarżącej przysługuje jedynie roszczenie o obniżenie ceny zakupu. Unieważnienie umowy jest natomiast niedopuszczalne.
Sąd – zawiesiwszy postępowanie – zapytał więc luksemburski Trybunał Sprawiedliwości, jak może postąpić, gdy z jednej strony musi respektować zasady procedury krajowej, a z drugiej nie tylko nie chce łamać zasad słuszności, lecz także nie zamierza naruszyć przepisów dyrektywy konsumenckiej 1999/44/WE.
Rzecznik generalna uznała w swojej opinii, że wbrew twierdzeniom pozwanego w sprawie tej nie chodzi wyłącznie o interpretację prawa krajowego. Z dyrektywy 1999/44/WE wynikają bowiem materialnoprawne uprawnienia konsumentów, które państwa UE musiały przenieść do prawa krajowego. Sądy krajowe powinny zaś godzić prawa kupujących z normami proceduralnymi.
Mają wobec tego obowiązek przestrzegania zasad równoważności i skuteczności. Te zaś wymagają, by krajowe procedury nie utrudniały konsumentom dochodzenia ich praw przyznanych przez unijne przepisy. I chociaż zdaniem rzeczniczki trzeba wziąć pod uwagę, że pani Duarte mogła żądać – pomocniczo – obniżenia ceny, to jednak konstrukcja hiszpańskiego prawa procesowego prowadzi do nadmiernego utrudnienia w dochodzeniu praw konsumenckich.
Jednorazowy błąd procesowy, polegający na podniesieniu w skardze nieprawidłowego żądania lub wynikający z zaniechania żądania pomocniczego, prowadzi bowiem do pozbawienia – i to na zawsze – prawa do roszczeń zapisanych w dyrektywie. Jest to zdaniem rzeczniczki sytuacja nieproporcjonalna do celu, jaki mają spełniać krajowe normy służące nieprzedłużaniu procesów i ochronie praw pozwanych.
Juliane Kokott doszła więc do przekonania, że zawsze do sądu krajowego należy znalezienie – przez zastosowanie wykładni przepisów krajowych – środków skutecznej ochrony praw konsumentów. Zasada ta obowiązuje nawet wtedy, kiedy powód nieprawidłowo sformułował skargę. Nie powinny jednak sądy krajowe zdaniem rzeczniczki obniżać w sprawach takich jak Duarte cen z urzędu.
Stanowiłoby to bowiem niedopuszczalne ograniczenie zasady dyspozycyjności i czynnej roli stron procesu. Dlatego Juliane Kokott rekomenduje trybunałowi orzeczenie, w którym europejski sąd zaleci państwom członkowskim takie uregulowanie procedury cywilnej, by umożliwiało ono konsumentom samodzielne domaganie się realizacji wszystkich ich praw.

ORZECZNICTWO
Opinia rzecznika generalnego w sprawie C-32/12.