Obecność policjanta przy rozmowie zatrzymanego z jego obrońcą może uniemożliwić udzielenie pomocy prawnej – orzekł wczoraj Trybunał Konstytucyjny.
Wniosek o uznanie niekonstytucyjności przepisu dotyczącego obecności funkcjonariusza publicznego podczas rozmowy osoby zatrzymanej z pełnomocnikiem złożył rzecznik praw obywatelskich.
Zgodnie z art. 245 par. 1 kodeksu postępowania karnego zatrzymanemu na jego żądanie należy niezwłocznie umożliwić nawiązanie kontaktu z adwokatem, a także bezpośrednią z nim rozmowę. Funkcjonariusz może jednak zastrzec, że będzie przy niej obecny.
I właśnie to ostatnie zdanie narusza – w ocenie RPO – prawo do obrony osoby ujętej. Tym bardziej że decyzja w tym zakresie nie podlega zaskarżeniu.

Poufność

Rzecznik uważa, że sformułowanie mówiące jedynie, iż policjant może zastrzec, że będzie obecny w trakcie rozmowy zatrzymanego z adwokatem, jest zbyt lakoniczne. Nie określa bowiem sytuacji, w których może dojść do kontrolowanej rozmowy.
W efekcie ustawodawca pozostawił funkcjonariuszowi całkowitą swobodę w decydowaniu o jego obecności podczas takiego spotkania.
Oznacza to, że policjant bądź inny funkcjonariusz publiczny mogą dowolnie i bez zewnętrznej weryfikacji kształtować treść przysługującego zatrzymanemu prawa do obrony, co – w ocenie rzecznika – jest sprzeczne z konstytucją.
Pogląd ten podzielił przedstawiciel prokuratora generalnego.
– Regułą powinna być poufność kontaktów zatrzymanego z jego adwokatem – wskazywał na rozprawie przed TK prokurator Wojciech Sadrakuła.
Inne zdanie prezentował z kolei reprezentant Sejmu.
– Zatrzymanie jest środkiem przymusu na skutek mocnego podejrzenia, że dana osoba popełniła przestępstwo – argumentował poseł Wojciech Szarama.

Intymność

Trybunał Konstytucyjny orzekł jednak, że art. 245 par. 1 k.p.k. w zakresie, w jakim nie precyzuje, kiedy konkretnie funkcjonariusz może zastrzec swoją obecność przy rozmowie zatrzymanego z jego adwokatem, jest niezgodny z ustawą zasadniczą.
– Wszystkie ograniczenia muszą być szczególnie ostrożnie redagowane przez ustawodawcę – wskazał w ustnym uzasadnieniu wyroku Andrzej Rzepliński, sędzia sprawozdawca.
Dodał, że brak intymności podczas takiej rozmowy może wręcz uniemożliwić adwokatowi udzielenie pełnej pomocy prawnej. Trybunał wskazał, że prawo do obrony poważnie traktowane służy nie tylko zatrzymanemu, lecz także policji. Prowadzi bowiem do szlifowania jakości jej pracy.
Sędziowie przyznali, że samo ograniczenie prawa do obrony nie przesądziło o niekonstytucyjności przepisu. Konieczne było jeszcze przeprowadzenie testu proporcjonalności. I tak, przepis miał służyć bezpieczeństwu publicznemu. Jego celem miało być przeciwdziałanie przekazywaniu pełnomocnikowi informacji, które mogłyby utrudnić prowadzenie postępowania karnego.
– Wątpliwe jest jednak, czy jest to konieczne – wskazał sędzia Rzepliński.
Gdyby bowiem tak było, to relacje na linii oskarżony – adwokat decydowałyby o tym, jakie dowody może zebrać policja. A przecież tak nie jest. Obrona służy bowiem zupełnie innej sprawie. Istotne jest w niej to, żeby osoba niewinna nie poniosła odpowiedzialności.
Przepis traci moc obowiązującą po upływie 12 miesięcy od dnia ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.

ORZECZNICTWO
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 11 grudnia 2012 r., sygn. akt K 37/11.