Wydawało się, że cybersquatting przestał już być problemem. Powód? Domeny z nazwami znanych marek już dawno zostały zarejestrowane. Czasami co najwyżej, gdy firma zapomni opłacić ich utrzymanie, może się zdarzyć, że zostaną przejęte. Wciąż praktykowany jest też typosquatting czy phishing, ale ten związany jest na ogół z przestępczością.
Słowniczek / DGP
Od czasu gdy pojawiła się możliwość używania w nazwach domen polskich znaków, cybersquatterzy znów mają szansę wykorzystywać cudze znaki towarowe. Dotyczy to marek, w których używa się znaków diakrytycznych.
Przekonał się o tym wydawca miesięcznika „Auto Świat”. Aby chronić tytuł, zarejestrował domeny: AutoSwiat.pl, Auto-Swiat.pl. Okazało się jednak, że ktoś inny zajął domeny AutoŚwiat.pl. Ta sama osoba zresztą wcześniej zarejestrowała także domenę zawierającą nazwę innego tytułu należącego do tego wydawnictwa – „Komputer Świat” (KomputerŚwiat.pl). W obydwu sprawach Sąd Polubowny ds. Domen Internetowych uznał, że naruszyła prawo.

Orzecznictwo się zmienia

Nie ucina to jednak wątpliwości, jak oceniać samo blokowanie domen w celu ich odsprzedaży. Pozwana nie wykorzystywała bowiem zarejestrowanych przez siebie adresów. Nie umieściła pod nimi żadnych stron internetowych, nie służyły jej też do przekierowywania w inne miejsca. Czy w takiej sytuacji można mówić o złamaniu prawa?
– Do niedawna w orzecznictwie przeważało stanowisko, zgodnie z którym do naruszenia praw uprawnionego do znaku towarowego dochodziło tylko wtedy, gdy domena była wykorzystywana do prowadzenia działalności gospodarczej.
Jednak zgodnie z najnowszym stanowiskiem już sama rejestracja stanowi wykorzystywanie znaku towarowego. Przez sam fakt rejestracji dochodzi zatem do naruszenia – tłumaczy Ewa Kacperek, radca prawny w Hogan Lovells.
Ireneusz Matusiak, prezes Sądu Polubownego ds. Domen Internetowych przyznaje, że orzecznictwo nie jest jednolite.
– Istnieją dwa sprzeczne stanowiska. Według pierwszego do naruszenia prawa dojdzie wyłącznie w sytuacji, gdy na stronie, której dotyczy określona domena, będzie odniesienie np. do towarów czy usług chronionych znakiem towarowym.
Zwolennicy drugiego stanowiska uważają, że do naruszenia dochodzi już w chwili podpisania stosownej umowy o rejestrację i utrzymanie nazwy domeny internetowej: treść samej strony internetowej jest nieważna – mówi.



Dobre obyczaje

W obydwu wspomnianych wyrokach sąd stanął na stanowisku, że już sama rejestracja strony oznacza złamanie prawa. Osoba, która zarejestrowała domeny, prowadzi bowiem działalność gospodarczą, dlatego sąd mógł jej przypisać czyn nieuczciwej konkurencji.
– Działalność pozwanej polegająca na rejestrowaniu domen internetowych oraz ich potencjalnie zarobkowym wykorzystaniu poprzez wystawienie na sprzedaż stanowi wystarczające przesłanki do zastosowania ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji – uzasadnił wyrok dotyczący domeny AutoŚwiat.pl arbiter Jan Roliński (sygn. akt 10/11/PA).
– Rejestrację nazw domenowych naruszających prawa osoby trzeciej, np. prawa z rejestracji znaku towarowego lub dobra osobiste, należy zakwalifikować jako sprzeczne z dobrymi obyczajami. Ponadto pasywne przetrzymywanie domeny, bez wykorzystywania jej do wskazania konkretnej strony internetowej, można uznać za sprzeczne ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem prawa wynikającego z rejestracji – zaznaczył.
Wcześniej w orzecznictwie można było spotkać się z poglądem, że sam fakt rejestracji domeny wyłącznie w celu jej dalszej odsprzedaży nie jest niczym nagannym.
Jest jednak szansa na to, że orzecznictwo będzie bardziej jednolite. W 2013 r. Sąd Polubowny ds. Domen Internetowych będzie obchodził 10-lecie działalności. W ramach obchodów zaplanowano seminarium dla arbitrów tego sądu, podczas którego mają podjąć próbę wypracowania wspólnego stanowiska.

Sąd nie dla wszystkich

W ocenie rejestracji domeny ważne jest rozróżnienie między osobą fizyczną a przedsiębiorcą. Tej pierwszej nie można przypisać czynu nieuczciwej konkurencji; co do zasady nie narusza ona także znaków towarowych. Jest jednak jeszcze jedna zasadnicza różnica: osoba fizyczna może nie zgodzić się na rozpoznanie sporu przed Sądem Polubownym ds. Domen Internetowych.
– Konsument nie musi podpisywać zapisu na sąd. Jeżeli nie podpisze, to – w przeciwieństwie do przedsiębiorców – nie ponosi żadnych negatywnych konsekwencji – tłumaczy Ireneusz Matusiak.
Regulamin NASK (czyli rejestratora domen z końcówką .pl) przewiduje obowiązek oddania sporu pod osąd jednego z dwóch sądów arbitrażowych. Ponieważ jednak klauzulę tę uznano za abuzywną, nie ma ona zastosowania wobec konsumentów i nawet gdy nie zgodzą się oni na sąd, nie tracą domeny.
Skorzystała z tego kobieta utrzymująca domenę, która wzbudziła chyba największe kontrowersje w ostatnich latach – Gmail.pl. Nazwy „gmail” używa na całym świecie korporacja Google dla swej poczty, i to ona pozwała właścicielkę.
Wielu żałowało, że sąd nie mógł zająć się tą sprawą, bo zapowiadała się wyjątkowo ciekawie. Właścicielka utrzymywała pod sporną domeną stronę Grupy Młodych Artystów i Literatów (w skrócie właśnie GMAiL), na której publikowano np. poezję.
Jednocześnie jednak wielokrotnie wystawiała domenę na sprzedaż, raz nawet uzyskując ofertę prawie 120 tys. zł (ostatecznie podobno do transakcji nie doszło). Dzisiaj domena należy już do Google – żadna ze stron nie ujawniła, w jaki sposób do tego doszło.
Osoby, które zajmują się handlem domenami, muszą jednak pamiętać, że chociaż formalnie nie są przedsiębiorcami, to mogą za takich zostać uznani przez sąd.
– Były takie sytuacje, że osoby fizyczne rejestrowały kilkadziesiąt domen internetowych. Wydawano wówczas orzeczenia, iż taka osoba faktycznie prowadzi działalność gospodarczą, gdyż uzyskuje ze sprzedaży nazw domen określone dochody – wyjaśnia Ireneusz Matusiak. – Jest to jednak skomplikowane zagadnienie – zaznacza.