Działałem zgodnie z literą i duchem prawa; miałem prawo żądać akt spraw sądowych szefa Amber Gold, aby przekazać Sejmowi rzetelną informację - przekonywał w piątek minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Dodał, że jeśli prawo w tej kwestii jest niejasne, to je zmieni.

Sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka miała w piątek rozmawiać o nadzorze ministra nad sądem w Gdańsku. Ponieważ Gowin nie znał jeszcze wyników lustracji działalności odwołanego w czwartek prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszarda Milewskiego, spotkanie przekształciło się w debatę o wymiarze sprawiedliwości. W posiedzeniu wzięli m.in. udział szef Krajowej Rady Sądownictwa Antoni Górski, Krajowej Rady Prokuratury Edward Zalewski oraz przedstawiciele stowarzyszeń sędziowskich.

"W 1989 r. przeprowadziliśmy transformację gospodarczą. A do dziś w sumie nie przeprowadziliśmy transformacji systemu prawnego" - zauważył na wstępie szef komisji Ryszard Kalisz (SLD). W opinii sędziego Górskiego, nawet dziś nie jest za późno na dokonanie tej transformacji, bo jest ona potrzebna. Postulował, by prace nad nowym modelem sądownictwa prowadzić pod egidą prezydenta.

Na początku posiedzenia Gowin odniósł się do zarzutów, że nie miał prawa sprowadzać akt spraw dot. szefa Amber Gold Marcina P. "Niezawisłość sędziowska nie może być postrzegana jako brak jakiejkolwiek kontroli nad działalnością sądów. Postępowałem w zgodzie z literą prawa, duchem prawa i w zgodzie z moimi konstytucyjnymi obowiązkami. Dopóki ja będę ministrem sprawiedliwości, nie będzie zgody na to, aby jakakolwiek grupa zawodowa - w tym tak szczególna jak sędziowie - stawała się państwem w państwie" - oświadczył.

Wspierał go wiceminister sprawiedliwości Wojciech Hajduk (będący sędzią). "Wydaje mi się, że te wątpliwości są wynikiem nieporozumienia - w marcu na nowo został ukształtowany nadzór ministra nad administracyjną działalnością sądów. Na pierwszy rzut oka stwarza wrażenie, że minister nie powinien sięgać do akt sądowych. Ale do zadań ministra należy nadzór legislacyjny, jak również wszczynanie postępowań dyscyplinarnych oraz zaskarżanie decyzji rzecznika dyscyplinarnego, a także informowanie parlamentu" - mówił.

Jak podkreślił, minister żądał informacji tylko po to, aby dla Sejmu przygotować informację w sprawie Amber Gold. "Zastrzeżenia, że minister w ten sposób łamie zasady nadzoru, są chybione i wynikają z nierzetelnych informacji w mediach. To sprawy zakończone wiele lat temu - nie ma powodów twierdzić, że w ten sposób minister wywarł naciski na prezesa czy na sąd" - zapewnił.

Mirosław Przybylski, dyrektor departamentu wykonania orzeczeń i probacji (delegowany do MS sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie) mówił, że tylko Trybunał Konstytucyjny mógłby przesądzić, że faktycznie jest niezgodność - w sprawie dostępu do akt - między tekstem ustawy i ministerialnym rozporządzeniem do niej (jak twierdzi m.in. prof. Zbigniew Ćwiąkalski). "Są opinie prawników, że te teksty są ze sobą niezgodne, ale mamy też opinie, że są zgodne" - zauważył.

W dyskusji posłów Gowina wspierali nie tylko politycy PO, ale też Stanisław Piotrowicz (PiS) i Andrzej Dera (SP). Obaj twierdzili, że minister sprawiedliwości musi mieć narzędzia do sprawowania nadzoru nad sądownictwem. "Jeśli miałoby być inaczej, to minister nie powinien się nazywać "sprawiedliwości" tylko "administracji sądowej" - przekonywał Piotrowicz.

Szef KRP Edward Zalewski oświadczył, że nie wyobraża sobie reformy niezależnej prokuratury, w wyniku której Rada - stojąca na straży tej niezależności - miałaby przestać istnieć. Zalewski krytykował też częste nowelizacje ustawy o prokuraturze zamiast przygotowania nowej, jednolitej ustawy.

Według Gowina prokuratura, która uniezależniła się od rządu, powinna jednak pozostawać pod kontrolą Sejmu - i takie zapisy zostaną zaproponowane w projekcie nowej ustawie. Potwierdził, że znajdzie się w niej też propozycja likwidacji KRP. "Rząd wkrótce przedstawi projekt" - poinformował.

Sędzia Górski, szefowa stowarzyszenia Themis Irena Kamińska oraz wiceszef Iustitii Rafał Puchalski postulowali przeformułowanie ministerialnego nadzoru nad działalnością sądów i przekazanie go w ręce I Prezesa Sądu Najwyższego. Jak mówiła Kamińska, nadzór prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego nad całym sądownictwem administracyjnym bardzo dobrze się sprawdza - dlatego należy to samo zrobić w sądach powszechnych.

Gowin jest przeciwnikiem tego pomysłu. "Takiego modelu nie ma nigdzie w Europie, oznaczałoby to wyjęcie sądownictwa z jakiejkolwiek kontroli społecznej. W świetle ostatnich wydarzeń takich jak sprawa sędziego Milewskiego (odwołanego prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku), tego rodzaju postulat jest całkowicie bezzasadny" - ocenił.