– Działałem zgodnie z obowiązującym prawem, żądając akt karnych procesów Marcina P. – przekonywał w czwartek minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, odpowiadając na nasz artykuł.
Na podstawie opinii prawników napisaliśmy, że minister bezpodstawnie zażądał wydania akt sprawy szefa Amber Gold. Wcześniej przez trzy dni bezskutecznie czekaliśmy na odpowiedzi resortu w tej sprawie.
Jak wynika z naszych informacji, po naszej publikacji w resorcie sprawiedliwości i w kancelarii premiera zapanował stan pogotowia. W końcu ministerstwo wystosowało specjalny komunikat.
– Było to działanie na podstawie regulaminu urzędowania sądów powszechnych – brzmi oświadczenie. Odnośny przepis mówi o przekazaniu akt sprawy najwyższym osobom w państwie, w tym ministrowi sprawiedliwości.
Tyle że regulamin został wydany w lutym 2007 r. przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, a ustawa, na podstawie której powstał, była nowelizowana w tym roku.
- Dziwi mnie stanowisko ministerstwa, gdyż regulamin jest martwy, nie ma podstawy prawnej w ustawie o ustroju sądów powszechnych. Po nowelizacji powinno powstać nowe rozporządzenie – regulamin – komentuje Grzegorz Wałejko, który do niedawna odpowiadał w resorcie za sądownictwo. Nowelizacja precyzuje, że swoje funkcje kontrolne wobec sądów minister pełni przy pomocy delegowanych sędziów.
– Zarówno żądanie wydania akt, jak i ich wydanie nie były zgodne ze znowelizowaną ustawą – powtarza Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości. Podobnie oceniał sytuację prawną prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszard Milewski i odmówił ministrowi wysłania akt.
Ostatecznie po decyzji prezes Sądu Apelacyjnego w Gdańsku trafiły do resortu sprawiedliwości, gdzie znajdowały się między 22 a 24 sierpnia.
Sprawę legalności tego działania rozstrzygnie prokuratura, bo po naszym tekście SLD złożył doniesienie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie.