Przepisy, które pozwalają m.in. policji i Straży Granicznej pozyskiwać i przetwarzać dane telekomunikacyjne w celu zapobiegania lub wykrywania przestępstw, są niezgodne z konstytucją oraz europejską konwencją o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (EKPCz).
Takie stanowisko zajął Sejm w postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym, które zostało wszczęte na wniosek rzecznika praw obywatelskich.

Bez katalogu i kontroli

Marszałek Ewa Kopacz w opinii przesłanej do TK przypomina, że art. 20c ustawy o Policji (t.j. Dz.U. z 2007 r. nr 43, poz. 277 z późn. zm.) oraz art. 10b ust. 1 ustawy o Straży Granicznej (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 116, poz. 675 z późn. zm.) pozwalają sięgać tym służbom po billingi obywateli w celu wykrycia wszelkich przestępstw.
– Mamy tu więc do czynienia z sytuacją diametralnie różną od tej, jaka ma miejsce w wypadku kontroli operacyjnej. Mianowicie w odróżnieniu od kontroli operacyjnej, nie zawężono czy też nie dookreślono tu katalogu przestępstw, które upoważniają służby do ingerencji w tajemnicę komunikowania się – zaznacza marszałek Sejmu.
Tak więc jej zdaniem to uprawnienie służby mogą wykorzystywać do zapobiegania lub wykrywania nawet najbardziej błahych przestępstw. Ponadto w opinii wskazano, że dostęp policji i Straży Granicznej do danych telekomunikacyjnych nie podlega kontroli sądowej.
– Przepisy regulujące ów dostęp, w odróżnieniu od przepisów normujących kontrolę operacyjną, nie przewidują procedury uzyskiwania przez te służby ani uprzedniej, ani też następczej zgody sądowej na pozyskanie tzw. danych telekomunikacyjnych. Co więcej, przepisy te nie ustanawiają w tym zakresie żadnej kontroli zewnętrznej (np. prokuratorskiej) – podkreśla Ewa Kopacz.
Dlatego Sejm stanął na stanowisku, że przepisy dają policji i Straży Granicznej zbyt dużo swobody w pozyskiwaniu billingów obywateli.
– Zestawienie konstytucyjnych i konwencyjnych standardów z treścią i kontekstem normatywnym art. 20c ust. 1 ustawy o Policji, art. 10b ust. 1 ustawy o Straży Granicznej, (...) prowadzi do wniosku, iż żaden z tych przepisów nie spełnia wymogów, jakim powinny odpowiadać regulacje uprawniające służby do ingerencji w tajemnicę komunikowania się (prawo do prywatności) – uważa marszałek Sejmu.
Art. 49 konstytucji zapewnia bowiem wolność i ochronę tajemnicy komunikowania się. Natomiast ich ograniczenie może nastąpić jedynie w przypadkach określonych w ustawie i w sposób w niej określony.
Z kolei art. 31 ust. 3 ustawy zasadniczej wskazuje, że „ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób”.
Sejm domaga się od trybunału uznania, że uprawnienia służb w zakresie sięgania po billingi są niezgodne także z art. 8 EKPCz.
Jej przepisy dopuszczają ingerencję władzy publicznej w korzystanie z prawa do prywatności jedynie pod warunkiem, że jest to przewidziane w ustawie i konieczne z uwagi na:
● bezpieczeństwo państwowe,
● bezpieczeństwo publiczne,
● dobrobyt gospodarczy kraju,
● ochronę porządku i zapobieganie przestępstwom,
● ochronę zdrowia i moralności,
● ochronę praw i wolności innych osób.



Próby dookreślenia

Warto przypomnieć, że w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych trwają prace nad nowelizacją zaskarżonych przepisów. Propozycje ich zmiany pojawiły się w założeniach projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw, w związku z pozyskiwaniem i wykorzystywaniem danych telekomunikacyjnych.
Resort proponuje, aby służby miały prawo sięgać po billingi obywateli dla potrzeb postępowań w sprawie ścigania przestępstw zagrożonych karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej 3 lata, oraz postępowań o ściganie przestępstw popełnionych przy użyciu środków komunikacji elektronicznej.

Ingerencja w prywatność jest możliwa tylko w wyjątkowych przypadkach

Natomiast w innych przypadkach przeprowadzenie przed sądem dowodu z pozyskanych danych telekomunikacyjnych będzie dopuszczalne tylko wtedy, gdy ustalenie określonej okoliczności faktycznej innymi dowodami będzie niemożliwe.
Już pojawiły się głosy krytykujące te propozycje. Obawy wyraziła np. Fundacja Panoptykon.
– Ograniczenie możliwości sięgania po dane (...) jest krokiem w dobrym kierunku, jednak daleko niewystarczającym – wskazują w opinii przesłanej do MSW Katarzyna Szymielewicz, prezes zarządu fundacji, i Małgorzata Szumańska, członkini zarządu.
I w dalszej części pisma powołują się na tzw. unijną dyrektywę retencyjną (Dz. Urz. L 105/54 z 2006r.), zgodnie z którą dostęp do danych jest możliwy w celu „dochodzenia, wykrywania i ścigania poważnych przestępstw”.
A zdaniem fundacji, proponowane w założeniach ograniczenie katalogu do przestępstw, których górna granica wynosi co najmniej 3 lata, „pozwala na sięganie po dane telekomunikacyjne w sprawach przestępstw, które nie mają poważnego charakteru, np. określone w art. 290 kodeksu karnego przestępstwo wyrębu drzewa w lesie”.