Świadek może złożyć wniosek o utajnienie swoich danych. Kłopot w tym, że często robi to zbyt późno, a prokuratorzy niechętnie się na to godzą.
Jak zostać świadkiem incognito / DGP
W postępowaniach karnych problemem jest nawet namówienie do zeznań świadków wypadku komunikacyjnego. A im cięższy kaliber sprawy, tym o świadków ciężej.
– Gdybym miał jeszcze raz wezwać policję, dwa razy się zastanowię – opowiada pan Paweł, który stał się świadkiem pobicia.
Jego rodzinę obudziły w nocy krzyki. Pod oknami na jednym z blokowisk kilku bandytów biło mężczyznę.
– Żona wyszła na balkon i zaczęła krzyczeć, a ja w tym czasie zadzwoniłem na numer alarmowy – opowiada pan Paweł. Policji udało się złapać jednego z napastników. Nasz czytelnik został wezwany do złożenia zeznań.
– Nie chciałem tego robić, bałem się podawać dane. Nie rozpoznałbym napastników, ale przypuszczałem, że są z mojego osiedla – opowiada.
W rezultacie on wraz żoną, sąsiad i sama ofiara złożyli wniosek o zastrzeżenie danych adresowych do wyłącznej wiadomości prokuratora oraz sądu. Odmówiono wszystkim.
– Uzasadnienie było szokujące. Napisano nam, że nie musimy obawiać się przemocy czy użycia groźby karalnej ze strony oskarżonego, bo przebywa on w areszcie śledczym i był osobą dotychczas niekaraną. O tym, że pozostali napastnicy są na wolności, nikt się nie zająknął – denerwuje się pani Iwona.
– Do samej rozprawy obawialiśmy się wizyty jakiegoś draba, który będzie chciał nas „poprosić” o zmianę zeznań. Na szczęście przed sądem oskarżony przyznał się do winy i nasze zeznania nie były potrzebne, ale po tej przygodzie nie wiem, czy znów zadzwoniłbym na policję – dodaje jej mąż.

Realna groźba

Sytuacje, w których świadkowie mogą wnioskować o zastrzeżenie swoich danych, przewidują przepisy kodeksu postępowania karnego (Dz.U. z 1997 r. nr 89, poz. 555 z późn. zm.). Pierwszą jest prawo do zastrzeżenia danych dotyczących miejsca zamieszkania do wyłącznej wiadomości prokuratora i sądu (z tego prawa chcieli skorzystać nasi czytelnicy).
Taką częściową anonimizację świadka, czyli instytucję tzw. małego świadka incognito, umożliwia art. 191 par. 3, jeśli zachodzi uzasadniona obawa użycia wobec niego lub jego bliskich przemocy bądź groźby bezprawnej. Wówczas pisma procesowe doręcza się do instytucji, w której świadek jest zatrudniony, lub pod inny wskazany przez niego adres.
Drugim prawem jest złożenie wniosku o utajnienie danych osobowych, czyli przyznanie statusu świadka anonimowego – incognito.
Można się o to starać w razie istnienia uzasadnionej obawy niebezpieczeństwa dla życia, zdrowia, wolności lub mienia w znacznych rozmiarach, zatem dla dóbr stanowiących najwyższą wartość. Obawy takie muszą być realne, oparte na faktach znanych organowi procesowemu.
– Nie istnieje jakiś algorytm pozwalający na weryfikację tego, czy poczucie zagrożenia danej osoby jest realne i uzasadnione, czy nie. Prokuratorzy podejmując takie decyzje, kierują się doświadczeniem i rozeznaniem w sprawie.
Nie ma też kategorii przestępstw, przy okazji których dane świadków utajnia się chętniej – mówi Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej. – Czasami w błahej z pozoru sprawie zagrożenie dla świadka jest dużo większe niż w sprawach o przestępstwa dużego kalibru – dodaje.



Nie ma statystyk

Nikt nie prowadzi statystyk pozytywnie i negatywnie zaopiniowanych wniosków o zastrzeżenie danych.
– Co do zasady prokuratorzy przychylają się do nich – zapewnia Martyniuk.
– Zasada jest taka, że tego typu wnioski są negatywnie opiniowane, a pozytywne ich załatwienie jest raczej wyjątkiem – ripostuje karnista dr Marcin Warchoł.
– Status świadka incognito bardzo trudno uzyskać i wiąże się to z piętrzeniem kolejnych czynności, które organy ścigania muszą wykonać.
Udostępnione obronie protokoły przesłuchania świadka anonimowego powinny pomijać też informacje wskazujące na płeć, np. końcówki odmian czasowników i przymiotników. W dodatku protokołowanie może wykonywać tylko osoba ze specjalnymi uprawnieniami, a samo przesłuchanie powinno odbywać się w specjalnie do tego celu przygotowanym pomieszczeniu.
Są też trudności dla obrony, które wiążą się z nadaniem zeznaniom klauzuli „ściśle tajne”. Akta przetrzymywane są w kancelarii, do której trzeba mieć specjalny dostęp, nie można wykonywać ich kopii, a jedynie sporządzać notatki.
– Obrona może wnieść zażalenie na takie postanowienie. Jeśli sąd się z tym zgodzi, postanowienie o utajnieniu danych zostanie uchylone, a taka „uchyłka” z punktu widzenia statystyki, nie wygląda dobrze. Lepiej więc od razu likwidować taką możliwość. Jednak to rutyna i pójście na łatwiznę – uważa dr Warchoł.
Dr Monika Zbrojewska, karnistka z Uniwersytetu Łódzkiego, wskazuje, że utajnienie samych tylko danych adresowych (a nie osobowych) świadków nie powinno stanowić wielkiego kłopotu dla prokuratury. – To kwestia dobrej woli, a tej niestety brakuje – wskazuje dr Zbrojewska.

Świadek ma być świadom

– Standardem powinno być raczej to, że świadek nie jest anonimizowany – uważa dr Piotr Kładoczny, karnista z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
– Obrona musi mieć możliwość weryfikacji wiarygodności zeznań świadka. Przypuśćmy, że świadek zeznaje, że widział coś z mieszkania? Obrońca musi mieć możliwość sprawdzenia, czy rzeczywiście mógł to z danego miejsca zobaczyć. No i nikt nie może być skazany tylko na podstawie zeznań świadka incognito. Zeznania takiej osoby są niejako mniejszej wagi – przypomina dr Kładoczny.
Tymczasem według prawników rola świadka jest jedną z najbardziej uciążliwych.
– Trzeba się stawić na każde wezwanie prokuratury, jeździć do sądu itd. Co dopiero mówić o przestępstwach z udziałem przemocy, gdzie dochodzi jeszcze zwyczajny strach przed odwetem ze strony oskarżonych – zaznacza dr Zbrojewska.
Przy tym świadkowie często nie mają świadomości, jak się przed takim odwetem bronić. Na internetowych forach pełno jest pytań, jak zastrzec swoje dane, gdy ktoś jest wezwany do sądu jako świadek w sprawie o pobicie, gwałt czy rozbój.
Kłopot w tym, że wtedy złożenie wniosku o utajnienie danych osobowych czy adresowych, choć dopuszczalne, nie ma już sensu, bo te zostały wpisane do akt sprawy. A dostęp do nich ma oskarżony, zanim jeszcze sprawa trafi do sądu, od razu po postawieniu mu zarzutów.
Wszystko dlatego że podczas pierwszego przesłuchania funkcjonariusz nie ma obowiązku informowania świadka o jego prawach, tylko o jego obowiązkach.
– Rozsądny obywatel, który ma elementarną wiedzę na temat funkcjonowania własnego państwa, wie, jak funkcjonuje wymiar sprawiedliwości. Powinien być świadomy, że skoro składał zeznania w danej sprawie, to może ona trafić do sądu – twierdzi Mateusz Martyniuk z Prokuratury Generalnej.

Po co adres w aktach?

Według prawników to zbyt optymistyczne założenie. – W kwestii pouczeń jest gorzej niż źle. Często sprowadza się ono do przekazania formularza, który przesłuchiwany musi podpisać. A nie czarujmy się, że przeciętny Kowalski wie, co znaczy „oskarżyciel posiłkowy” albo „do czasu rozpoczęcia przewodu sądowego na pierwszej rozprawie” – komentuje dr Zbrojewska.
I wskazuje, że ogólna zasada informacji procesowej, wyrażona w art. 16 par. 2 k.p.k., mówi wprost, że organ prowadzący postępowanie powinien w miarę potrzeby udzielać jego uczestnikom informacji o ciążących obowiązkach i o przysługujących uprawnieniach; także w przypadkach, gdy ustawa wyraźnie takiego obowiązku nie stanowi.
– Nie jest to więc kwestia ułomności przepisów, lecz przejaw braku dobrej woli w stosunku do świadka. Choć czasami myślę, że jak się wprost nie wprowadzi zapisu o konieczności pouczania także o prawach, to sytuacja się nie zmieni – mówi dr Zbrojewska.
Natomiast zdaniem dr. Kładocznego nie ma powodów, dla których dane adresowe świadka z zasady miałyby być umieszczane w aktach.
– Wystarczy przecież, żeby sąd czy prokurator mieli możliwość skutecznego wezwania takiego świadka w razie potrzeby – puentuje.