Stanęło na moim. Senat nie miał prawa wprowadzać nowego ograniczenia w dostępie do informacji publicznej. Czy się cieszę? Nie. Będę skakał z radości, gdy urzędnicy wreszcie zrozumieją, że każdy Polak ma prawo interesować się tym, co się dzieje w urzędzie, niezależnie od tego, czy jest to gabinet wójta, czy kancelaria premiera.
Szymon Osowski, prezes Stowarzyszenia Liderów Grup Lokalnych
18 kwietnia 2012 r. Trybunał Konstytucyjny stwierdził, iż sposób wprowadzenia nowego ograniczenia w dostępie do informacji publicznej (art. 5 ust. 1a ustawy o dostępie do informacji publicznej) był niekonstytucyjny.
Innego wyroku nie można było się spodziewać – Senat może pracować tylko nad treścią uchwalonych projektów przez Sejm i nie ma prawa wprowadzać do nich nowych rozwiązań.
Takie rozstrzygnięcie było wiadome od samego początku, ponieważ przed ostatecznym głosowaniem problem niekonstytucyjnego zachowania senatorów sygnalizowały służby prawne Sejmu.
W postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym na niekorzyść Senatu wypowiadali się prezydent – jako wnioskodawca, prokurator generalny i Sejm (!). To, że trybunał nie miał żadnych wątpliwości – wydając taki, a nie inny wyrok – nie napawa mnie radością.
Dlaczego? Otóż sytuacja, w której Senat demokratycznego państwa jest gotowy łamać prawo tylko po to, by przeforsować swój pomysł, nie napawa optymizmem. Co więcej, chciał wprowadzić przepis wytrych, który pozwoliłby w znaczący sposób ograniczyć dostęp do informacji publicznej.
To jest tylko część artykułu, zobacz pełną treść w e-wydaniu Dziennika Gazety Prawnej: Senat przegrał, ale na fanfary za wcześnie
W pełnej wersji artykułu znajdziesz odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania.
- Kto ma alergię na art. 61 Konstytucji RP?
- Jakie przepisy były przyczyną wydania wyroku przez Trybunał Konstytucyjny?
- Co zakładało ograniczenie wprowadzone przez Senat?

Szymon Osowski, prezes Stowarzyszenia Liderów Grup Lokalnych