Problemy na budowie autostrady A2 pokazują, że udzielenie z wolnej ręki zamówienia na dokończenie tych prac było błędem. W trybie konkurencyjnym weryfikacja jest skuteczniejsza.
To już w zasadzie pewne – budowany przez konsorcjum Boegl & Krysl i spółkę DSS odcinek autostrady A2 nie będzie przejezdny na Euro 2012. Dodatkowo podwykonawcy upadającej firmy DSS organizują protesty, bo nie dostają od niej pieniędzy.
Szef SLD Leszek Miller zapowiedział w TVN24, że złoży do prokuratury wniosek w sprawie zbadania sposobu wyboru wykonawców kończących po COVEC-u budowę autostrady.
Po rozwiązaniu umowy z chińską firmą Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad udzieliła zamówień na dokończenie dwóch odcinków tej drogi z wolnej ręki. Wielu ekspertów od zamówień publicznych już wówczas twierdziło, że jest to niezgodne z prawem.

Komisja Europejska już w tamtym roku zażądała wyjaśnień w sprawie stadionu we Wrocławiu.
Sytuacja wyglądała dokładnie tak samo jak przy autostradzie A2. Po rozwiązaniu umowy z jedną firmą zlecono dokończenie prac z wolnej ręki, argumentując to ustalonymi z UEFA terminami. Jeśli KE nie usatysfakcjonują nasze argumenty, może skierować sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE, a to grozi nam sankcjami finansowymi.

Natychmiastowe wykonanie

GDDKiA powołała się na art. 67 ust. 1 pkt 3 ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2010 r. nr 113, poz. 759 z późn. zm.).
Pozwala on udzielić zamówienia z wolnej ręki, jeśli „ze względu na wyjątkową sytuację niewynikającą z przyczyn leżących po stronie zamawiającego, której nie mógł on przewidzieć, wymagane jest natychmiastowe wykonanie zamówienia, a nie można zachować terminów określonych dla innych trybów”.
– Po pierwsze, rozwiązanie umowy można przewidzieć, gdyż takie ryzyko zawsze istnieje w obrocie gospodarczym. Nawet jednak gdyby przyjąć, że jest to sytuacja nadzwyczajna, to musi jeszcze wystąpić przesłanka pilności udzielenia zamówienia.
Może to, co powiem, będzie niepopularne, ale na Euro 2012 świat się nie kończy. Nie widzę powodu, który usprawiedliwiałby pominięcie trybu konkurencyjnego – ocenia Małgorzata Stachowiak, ekspert z Grupy Doradczej Sienna.
Zamawiający powoływał się nie tylko na Euro 2012, ale i na to, że plac budowy musi być natychmiast przejęty po Chińczykach, bo inaczej wykonane już fragmenty mogłyby ulec zniszczeniu.
– To wątpliwy argument. Usprawiedliwia on jedynie zlecenie z wolnej ręki zamówienia na zabezpieczenie wykonanych robót. Tak było podczas budowy gmachu TVP. Po zabezpieczeniu placu budowy zamawiający wybrał w konkurencyjnym trybie firmę, która zajęła się dokończeniem budynku – przypomina Przemysław Szustakiewicz z Katedry Prawa Administracyjnego Uczelni Łazarskiego.

Wąska interpretacja przesłanek

Jeszcze większe wątpliwości budziło zastosowanie wolnej ręki w kontekście przepisów unijnych. Są one zbliżone do polskich, jeśli chodzi o przesłanki odstąpienia od trybów konkurencyjnych.
Tyle że zarówno w orzecznictwie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, jak i w praktyce Komisji Europejskiej podkreśla się, że należy je interpretować maksymalnie zawężająco. Wątpliwości nie budzą w zasadzie tylko sytuacje takie, jak klęski żywiołowe czy katastrofy. Ocena pozostałych jest już problematyczna.
– Udzielenie zamówienia z wolnej ręki zazwyczaj bywa postrzegane jako niebezpieczne ze względu na ewentualne ryzyko korupcji. Kłopoty z tą inwestycją pokazują, że równie istotne jest ryzyko wyboru niewłaściwego wykonawcy. Bez wątpienia w trybach konkurencyjnych weryfikacja firm jest bardziej efektywna – podsumowuje Szustakiewicz.