Udało się wynegocjować deregulację ponad 200 kolejnych zawodów - powiedział minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Na przełom kwietnia i maja zapowiada decyzję w sprawie reorganizacji sądów rejonowych - po jak najszerszych konsultacjach w tej sprawie.

Jak poinformował minister, we wtorek wieczorem skończył się dwudniowy maraton uzgodnień poprzedzony pracą w poszczególnych resortach. "Udało nam się uzgodnić stanowiska w kwestii całościowego bądź częściowego zderegulowania kolejnych ponad 200 zawodów. Będę jeszcze indywidualnie spotykał się z niektórymi ministrami, aby przekonać ich do poszerzenia tej listy" - zapowiedział.

Lista obejmuje wszystkie branże - poza ministerstwami sportu oraz nauki, które już w pierwszej transzy zgodziły się otworzyć dostęp do wszystkich swoich zawodów, oraz poza MSZ i resortem skarbu, gdzie nie ma zawodów regulowanych.

"Jeśli uda się to przeprowadzić przez Sejm, będzie to największy zastrzyk wolności gospodarczej od czasu ustawy ministra Mieczysława Wilczka (z grudnia 1988 r., uchwalonej za rządów M. Rakowskiego - PAP)" - uważa Gowin.

Ma on nadzieję, że jeszcze w tym roku parlament uchwali przynajmniej pierwszą z transz deregulacji - 49 zawodów. Na razie jednak, jak dodał, rząd jest przed decyzją w tej sprawie. "Tu decydujący głos ma premier Tusk i wicepremier Pawlak - nie tylko dlatego, że są liderami koalicyjnych partii. Premier i minister gospodarki to dwie najważniejsze osoby, jeśli chodzi o kwestie wolności gospodarczej" - podkreślił Gowin.

Minister wskazał zarazem, że pracując nad deregulacją z góry założono, że jest grupa profesji, co do których regulacje muszą pozostać. Wskazuje je lista Komisji Europejskiej i są to np. lekarze, pielęgniarki, położne, architekci, zawody prawnicze. "Nie planujemy żadnych działań mających otwierać dostęp do zawodów medycznych - lekarzy i specjalności lekarskich. Natomiast w kwestii pozostałych zawodów wychodzę z założenia, że nie powinno być świętych krów. Przykład profesji prawniczych pokazuje, że poziom regulacji jest kwestią otwartą" - dodał.

Pytany o zgłoszony przez PiS postulat wykreślenia z konstytucji art. 17 Gowin wskazał, że różne są intepretacje tego zapisu, a dziś widzi się go tak, że przynależność do samorządu jest warunkiem wykonywania zawodu.

"Ja nie jestem przekonany, czy ta interpretacja jest słuszna. Właściwsze byłoby zapytanie o to Trybunału Konstytucyjnego.

Dopiero jeśli TK orzeknie, że przynależność do samorządu jest obligatoryjna dla kogoś, kto chce wykonywać zawód zaufania publicznego, to wtedy otworzy się przestrzeń do debaty, czy należy zmieniać konstytucję" - uważa. Według zapisu art. 17 można powoływać samorządy zawodowe, aby sprawowały należytą pieczę nad właściwym wykonaniem zawodów zaufania publicznego.



Zarazem, zdaniem ministra, wolny rynek "nie jest panaceum na wszystko". "Widzę miejsce na ingerencję państwa w procesy gospodarcze. Państwo nie powinno jednak - poza wąską grupą przedsiębiorstw ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa - samo angażować się w prowadzenie działalności gospodarczej.

Oczekiwałbym natomiast od instytucji państwowych prowadzenia działań antymonopolowych i stania na straży uczciwej konkurencji. W gospodarce sprawdza się parę prostych zasad: prywatna własność, sprawiedliwa konkurencja, ograniczanie deficytu i długu publicznego, a interwencja państwa - ograniczona do minimum" - ocenił.

Gowin potwierdził też, że podjął decyzję w sprawie likwidacji trzech schronisk dla nieletnich - w Łańcucie, Pobiedziskach i Stawiszynie. Schronisko na warszawskim Okęciu - wolą ministra - pozostanie, ale będą tam potrzebne bardzo duże inwestycje infrastrukturalne.

"Przy podejmowaniu decyzji o pozostawieniu tego schroniska przekonały mnie argumenty środowiska naukowego, że jest to ośrodek wyróżniający się, jeśli chodzi o pracę wychowawczą. Ostateczny wybór padł na trzy schroniska, w przypadku których ministerstwo miało poważne zastrzeżenia do jakości pracy wychowawczej lub wiedziało, że w przyszłości nie będą one wykorzystywane" - powiedział.

Zapewnił zarazem, że nawet po likwidacji tych trzech schronisk w pozostałych placówkach będzie nadal wiele wolnych miejsc, a pieniądze zamiast na utrzymywanie pustostanów powinny być wykorzystywane m.in. na prace resocjalizacyjne z tymi młodymi ludźmi. "Każda złotówka, którą dysponuje ministerstwo, to środki wyjęte z budżetu i portfeli obywateli, dlatego musimy się dokładnie przyglądać, na co ją wydajemy. Z tych samych powodów podjąłem decyzję o ograniczeniu liczby ośrodków szkoleniowych Służby Więziennej z 14 do czterech" - ujawnił Gowin.

Na uwagę, że może lepiej przebudować cały system resocjalizacji, bo oszczędności z likwidacji schronisk mogą się okazać pozorne (wydłużą się niektóre z konwojów przewożących nieletnich do sądów, będą potrzebne środki na odprawy dla pracowników itp.) Gowin odparł, że potrzeba przebudowy systemu nie może być wykorzystywana jako alibi do utrzymywania zbytecznych jednostek i instytucji. "Jeśli w przyszłości przebudujemy system resocjalizacyjny - a widzę taką potrzebę - to te trzy schroniska tym bardziej nie będą potrzebne. Jedno z likwidowanych schronisk chcemy zresztą przekształcić w zakład karny o charakterze półotwartym" - dodał.

Jednocześnie minister poinformował, że resort nie zamknął jeszcze listy sądów rejonowych przewidzianych do przekształcenia w ośrodki zamiejscowe innych sądów (do tej pory mówiło się o stu kilkunastu sądach, które miałyby zostać zniesione).

"Konsultujemy listę ze związkami zawodowymi. Zdaję sobie sprawę, że czas decyzji się przesuwa, ale wobec zarzutów, że projekt reformy jest konsultowany w zbyt małym stopniu, zdecydowaliśmy się na maksymalnie szeroki dialog w tej sprawie. Liczę na to, że ostateczną decyzję będę w stanie podjąć na przełomie kwietnia i maja" - zadeklarował.

Według Gowina pracownicy i urzędnicy w reorganizowanych sądach nie powinni się obawiać zwolnień. "Nie znosimy żadnego etatu sędziowskiego, nie likwidujemy etatów urzędniczych. Chcemy inaczej wykorzystywać urzędników - ograniczyć biurokrację, a uwolnione dzięki temu etaty przesuwać do pionów orzeczniczych, aby w efekcie skrócić czas orzekania, co jest główną bolączką sądów" - powiedział.

Wojciech Tumidalski, Marcin Jabłoński