Nadal nie można wydrukować aktualnych informacji z Krajowego Rejestru Sądowego ani posługiwać się nimi tak jak dokumentami urzędowymi.
Mimo upływu ponad dwóch miesięcy od wejścia w życie zmiany ustawy o Krajowym Rejestrze Sądowym resort sprawiedliwości nie usprawnił systemu teleinformatycznego.
Nie ma więc możliwości sprawdzania i drukowania aktualnych informacji z rejestrów KRS.
Tym samym obywatele i sądy nie mogą korzystać z zagwarantowanego od początku 2012 roku prawa.
Samodzielnie dokonane wydruki aktualnych informacji miały mieć moc dokumentów urzędowych.
Chodzi o odpisy i wyciągi, a także listy dokumentów zawartych w katalogach rejestrów przedsiębiorców, stowarzyszeń, wszelkich innych organizacji społecznych i zawodowych, a także fundacji czy publicznych zakładów opieki zdrowotnej.

Nieużywane prawo

Zapewnione wszystkim ustawowo prawo oznacza, że zamiast chodzić do Centralnej Informacji Krajowego Rejestru Sądowego, a w małych miejscowościach jeździć do sądów rejestrowych, po dokumenty w wersji papierowej, zainteresowani powinni móc zajrzeć do stosownej zakładki na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości.
W ten sposób sprawdzalibyśmy, jaki jest aktualny stan rzeczy dotyczący spółki kontrahenta czy stowarzyszenia, które np. oczekuje wsparcia jednym procentem podatku z okazji wypełniania rocznych zeznań podatkowych.
Nie powinniśmy już musieć kierować się zapewnieniami przedstawiciela innego przedsiębiorcy np. o sposobie reprezentacji spółki i o nazwiskach członków zarządu czy prokurentów.
A wszystko dlatego, że – jak przyznaje wiceminister Jacek Gołaczyński – urzędnicy ministerstwa w umowie z wykonawcą nowej wersji systemu teleinformatycznego oznaczyli termin odbioru prac na koniec drugiego kwartału 2012 r.

Poważnie niedociągnięcie

Tymczasem w ustawie jest napisane, że Centralna Informacja bezpłatnie udostępnia w internecie aktualne informacje o podmiotach wpisanych do rejestru. Takie wydruki nie wymagają wnoszenia opłaty.
Oszczędzalibyśmy więc za każdym razem 60 zł w wypadku pełnego odpisu z rejestru przedsiębiorców i 30 zł przy uzyskiwaniu wyłącznie odpisu aktualnego.
– No cóż, ciągle jeszcze żyjemy w świecie analogowym, w którym sądy żądają, a strony i ich pełnomocnicy procesowi przedstawiają wypisy z KRS w formie papierowej. W Warszawie nie odczuwamy z tego powodu szczególnego dyskomfortu.
Jednak w miejscowościach oddalonych od siedzib sądów rejestrowych może to stanowić problem.
Dlatego tam dolegliwość związana z niewykonywaniem obowiązującego prawa przez Ministerstwo Sprawiedliwości jest większa, biorąc oczywiście pod uwagę jedynie skutki praktyczne takiego stanu rzeczy – zauważa Kuba Ruiz, adwokat z kancelarii Bird & Bird Maciej Gawroński sp.k.



Nadal bez aktualności
Na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości nadal dostępne są tylko podstawowe informacje o podmiotach wpisanych do rejestrów, a nie – jak się dziś wszystkim należy – aktualne.
Nie ma też obowiązującej wersji przepisów zamieszczonych dla poinformowania uprawnionych o ich możliwościach i obowiązkach resortu.
Tymczasem zmiana ustawy o KRS została uchwalona 13 maja 2011 r., opublikowana w Dzienniku Ustaw 13 lipca 2011 r. i weszła w życie 1 stycznia 2012 r.
Resort nie upublicznia jednak przepisu mówiącego o nadaniu wydrukom z komputera – zgodnym ze wzorami opublikowanymi w rozporządzeniu – mocy równej dokumentom urzędowym.
– Pewnie łagodzi w ten sposób obywatelom dysonans poznawczy, czyli dba o nasze dobre samopoczucie tak, żebyśmy od razu po otwarciu strony ministerstwa nie czuli się oszukani – uważa Krzysztof Huras, przedsiębiorca.
– Żarty żartami, ale to karygodne – mówi prof. Piotr Winczorek, konstytucjonalista. Ministerstwo przyznaje, że problem jest.
– Rzeczywiście, zdarzyło się poważne niedociągnięcie. Tym bardziej że ustawa została uchwalona odpowiednio wcześnie. Kiedy więc zorientowałem się, jak sprawy wyglądają, objąwszy urząd trzy tygodnie temu, od razu podjąłem stosowne kroki.
Mogę obiecać – po rozmowach z wykonawcą, który został po prostu za późno wyłoniony w przetargu – że nie będzie nawet takiego opóźnienia, jakie wynika z umowy z nim zawartej. System powinien zacząć działać jeszcze przed końcem marca – deklaruje Jacek Gołaczyński, wiceminister sprawiedliwości.
Oprócz efektów, jakie daje nieprzestrzeganie prawa przez urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości w życiu gospodarczym, między przedsiębiorcami, skutki zaniedbań odczuwają również organy wymiaru sprawiedliwości.
Sądy powszechne nie mają bowiem dostępu do wszystkich dokumentów KRS w aktualnym brzmieniu. Kiedy więc sędzia chce sprawdzić coś, co dotyczy podsądnego, ma taki sam problem jak wszyscy inni.
Jeżeli więc poweźmie wątpliwości co do informacji z wypisu uzyskanego przez stronę np. dwa tygodnie wcześniej, odracza sprawę i żąda aktualnego dokumentu. Ten najczęściej można uzyskać w zupełnie innym miejscu niż tam, gdzie toczy się proces.
Dlatego sąd wyznacza kolejny termin w sprawie. W ten sposób marnuje się czas sędziego, stron postępowania, a także osób zatrudnionych w oddziałach Centralnej Informacji KRS.

Interes publiczny

Młodzi prokuratorzy i początkujący sędziowie zastanawiają się nad możliwością nałożenia sankcji karnych na dopuszczających się takich zaniedbań urzędników. Chodzi o bardzo elastyczny przepis art. 231 par. 1 kodeksu karnego.
Mówi on, że funkcjonariusz publiczny, który nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
– Oczywiście to, co się zdarzyło w ministerstwie z niewykonaniem ustawy o KRS, jest niewykonaniem obowiązków służbowych, więc przepisy karne i związane z odpowiedzialnością służbową wchodzą w rachubę.
Ktoś musiałby je jednak uruchomić, a przecież urzędnicy sami przeciwko sobie tego nie zrobią. Poza tym to byłaby przecież ostateczność – podkreśla prof. Piotr Winczorek.
– Podobnie, żeby zastosować przepisy kodeksu cywilnego, dotyczące czynów niedozwolonych, potrzebne byłyby pozwy przeciwko urzędnikom. A i tu nie można mieć pewności, że procesy byłyby do wygrania – uważa profesor.

Podstawa prawna
Art. 4 ust. 4, 4a i 4aa ustawy z 20 sierpnia 1997 r. o Krajowym Rejestrze Sądowym (t.j. Dz.U. z 2007 r. nr 168, poz. 1186 ze zm.).
Par. 9 rozporządzenia ministra sprawiedliwości z 27 grudnia 2011 r. w sprawie ustroju i organizacji Centralnej Informacji Krajowego Rejestru Sądowego (...) (Dz.U. nr 297, poz. 1760).



Trzy pytania
NIK powinna zbadać zaniechania urzędników ministerstwa
Prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista
Co może zrobić obywatel, któremu przez zaniechanie pracowników ministerstwa nie udało się skorzystać z prawa, które zapewnia mu ustawa?
Minister odpowiada tylko politycznie. Można go krytykować lub zgłosić wniosek o wotum nieufności, ale wiadomo, że nie będzie on miał większości.
Trudno się w takich sprawach, jak ta z nieprzystosowaniem systemu teleinformatycznego do nowego prawa, doszukiwać konstytucyjnej odpowiedzialności ministra. On odpowiada tylko za naruszenie ustaw lub konstytucji w związku z zajmowanym stanowiskiem.
Tymczasem tu minister nie dopuścił się takiego naruszenia. To, że ma słabą kontrolę nad ministerstwem, poddaje się tylko odpowiedzialności politycznej. Niemniej w takich sytuacjach może i powinna podjąć czynności kontrolne Najwyższa Izba Kontroli.
Zatem tylko obywatele muszą się obawiać sankcji za nierespektowanie prawa?
Po to by można było pociągnąć do odpowiedzialności urzędnika, trzeba wskazać, że działał on celowo i świadomie nie dopełnił obowiązków.
A te polegają i na uruchomieniu systemu, i na zawieszeniu na stronie ministerstwa odpowiednich aktów prawa. Strona ministerstwa działa bowiem na zasadzie Biuletynu Informacji Publicznej.
Jeżeli chodzi o odpowiedzialność cywilną, to oczywiście są stosowne regulacje. Gdyby jednak jakiś przedsiębiorca koniecznie chciał wytoczyć proces, musiałby wykazać szkodę i związek przyczynowy między nią a tym, czego nie mógł dokonać przy użyciu internetu.
Obawiam się jednak, że dowodzenie w sporze byłoby bardzo trudne, ponieważ można również w sposób tradycyjny uzyskać informacje z KRS.
Ale czy właśnie resort sprawiedliwości nie powinien być – jak żona Cezara – nieskazitelny?
Rzeczywiście, Ministerstwo Sprawiedliwości jest szczególnie obowiązane do respektowania prawa i zamieszczania aktualnych aktów na swoich stronach.
Można więc zarzucać ministrowi brak nadzoru nad dyrektorem generalnym, któremu podlegają pracownicy, a dyrektorowi rażące naruszenie obowiązków.
W teorii grozi mu za to odpowiedzialność dyscyplinarna, ze zwolnieniem włącznie.
Uważam, że minister powinien po tym, kiedy już się o wszystkim dowiedział, podjąć odpowiednie kroki. Bo to, co się dzieje, rzeczywiście jest bulwersujące.