Ruszyły prace nad procedurami ratowania firm przed likwidacją. Sprawa nagli, bo statystyki wskazują na całkowitą niewydolność systemu. Coraz mniej przedsiębiorców decyduje się na wszczęcie postępowania naprawczego, aby w ten sposób oddłużyć firmę. Do wszystkich sądów w kraju w 2009 r. wpłynęło 46 wniosków, w 2010 r. – już tylko 24, a w pierwszym półroczu 2011 r. – 19.
Jednak wniosek to dopiero początek drogi. Do naprawy i restrukturyzacji firmy dochodzi dopiero, gdy przedsiębiorca zawrze z wierzycielami układ na zgromadzeniu wierzycieli, a po przeprowadzeniu rozprawy sąd go zatwierdzi. A statystyki są ponure. Z informacji Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w 2009 r. sądy w całym kraju zatwierdziły ledwie 4 układy, w 2010 r. – jeden, a w pierwszym półroczu 2011 r. – żadnego. W stosunku do większości przedsiębiorców, którzy złożyli wnioski, sądy wydały prawomocne zakazy wszczęcia postępowania naprawczego.
Jak się naprawia firmę / DGP
Winą za ten stan prawnicy obarczają przepisy ustawy z 28 lutego 2003 r. – Prawo upadłościowe i naprawcze (t.j. Dz.U. z 2009 r. nr 175, poz. 1361 z późn. zm.).
– Zawarte w nim regulacje dotyczące procedury naprawczej zostały wprost zaczerpnięte z ustawodawstwa amerykańskiego i trudno je realizować w polskich warunkach – wyjaśnia radca prawny Wojciech Biernacki z Kancelarii Radców Prawnych Biernaccy. Sytuacji nie poprawiła nowelizacja procedury naprawczej uchwalona sześć lat później: do sądu warszawskiego do tej pory nie został wniesiony ani jeden wniosek o wszczęcie postępowania naprawczego na podstawie znowelizowanych przepisów!
– Liczba wniosków, które w ciągu roku wpływają do sądów w całym kraju, oznacza, że faktycznie postępowanie naprawcze nie działa – potwierdza sędzia Marcin Krawczyk, przewodniczący X Wydziału Gospodarczego do spraw Upadłościowych i Naprawczych Sądu Rejonowego dla miasta stołecznego Warszawy. Jego zdaniem takich wniosków powinno trafiać do sądów znacznie więcej niż wniosków o wszczęcie postępowania upadłościowego.

Polskie firmy składają wniosek o naprawę, dopiero gdy nie mają już ani grosza

Sędzia Janusz Płoch, przewodniczący VIII Wydziału Gospodarczego do spraw Upadłościowych i Naprawczych Sądu Rejonowego dla Krakowa Śródmieścia potwierdza, że prawo naprawcze pozostaje martwe, ponieważ faktycznie nie umożliwia ono restrukturyzacji przedsiębiorców. Procedurę tę cechuje też nadmierny formalizm.

Bez drugiej szansy dla przedsiębiorców

Za niewdrożenie zaleceń unijnego programu Druga Szansa, który miał umożliwiać przedsiębiorcom w tarapatach powrót do biznesu, Polska została oceniona krytycznie. Druga Szansa miała otwierać możliwość założenia nowej firmy przez przedsiębiorcę, który zbankrutował. Polskim przedsiębiorcom zarówno prawo upadłościowe, jak i naprawcze, nie stwarzają takiej możliwości.
Z tej przyczyny w Ministerstwie Sprawiedliwości ruszyły właśnie prace nad określeniem katalogu zmian, które należy wprowadzić do ustawy. Na roboczym spotkaniu przed tygodniem wskazano następujące wady postępowań upadłościowego i naprawczego: trwają za długo, nie przewidują sankcji dla przedsiębiorcy, który zbyt późno zdecydował się je wszcząć (najczęściej robi to dopiero, gdy nie ma już żadnego majątku, nawet na pokrycie kosztów postępowania), zapewniają zbyt dużo przywilejów wierzycielom zabezpieczonym rzeczowo, nie przewidują uproszczonej procedury dla małych i średnich przedsiębiorstw.
Dzisiaj nad sposobami naprawy prawa naprawczego i upadłościowego odbędzie się również dyskusja na posiedzeniu Rady Gospodarczej przy premierze. Z naszych informacji wynika, że z własnymi propozycjami chce wystąpić również Ministerstwo Gospodarki.



Bariery dla dłużnika, który chce się naprawić

Ustawa przewiduje dwa sposoby, z których przedsiębiorcy mogą skorzystać, aby wszcząć postępowanie naprawcze. Pierwszy: przedsiębiorca zagrożony niewypłacalnością może złożyć w sądzie oświadczenie o wszczęciu takiego postępowania. Chodzi tu o przedsiębiorcę, który wprawdzie wykonuje jeszcze swoje zobowiązania, ale według rozsądnej oceny jego sytuacji ekonomicznej jest oczywiste, że w niedługim czasie stanie się niewypłacalny. Jak wskazuje radca prawny Wojciech Biernacki, taka sytuacja może mieć miejsce np. gdy firma za kilka miesięcy musi wypłacić kontrahentowi dużą kwotę, a już teraz wie, że nie uda się jej zgromadzić.
– Drugi, wprowadzony nowelizacją w 2009 r., polega na tym, że przedsiębiorca co prawda składa do sądu wniosek o ogłoszenie upadłości, ale jednocześnie domaga się jego oddalenia z uwagi na nieznaczny stopień swojej niewypłacalności w rozumieniu art. 12 ust. 1, a także wydania zezwolenia na prowadzenie postępowania naprawczego – mówi sędzia Jarosław Horobiowski, przewodniczący VIII Wydziału Gospodarczego do spraw Upadłościowych i Naprawczych Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Fabrycznej.
– Z takim wnioskiem może wystąpić tylko dłużnik dotknięty niewypłacalnością w stopniu nieznacznym, czyli wówczas, gdy jego nieuregulowane w terminie długi nie przekraczają 10 proc. wartości bilansowej. A to dotyczy wyłącznie firm o dobrej kondycji finansowej – zauważa prowadzący własną kancelarię radca prawny Piotr Zimmerman, który przez wiele lat orzekał w wydziale do spraw upadłościowych. Jego zdaniem tak precyzyjnie ustalony próg sytuacji majątkowej, w której dłużnik może złożyć skuteczne oświadczenie o wszczęciu postępowania naprawczego, stanowi podstawową wadę tej procedury, ponieważ ogranicza przedsiębiorcom dostęp do niej.
Kolejną barierą dla przedsiębiorcy, który chce wszcząć postępowanie naprawcze, są wysokie koszty. Przepisy nie zezwalają na zwolnienie go z obowiązku ich ponoszenia. Dodatkowo po otrzymaniu zezwolenia na wszczęcie postępowania naprawczego przedsiębiorca musi je prowadzić razem z ustanowionym przez sąd nadzorcą sądowym. Przedsiębiorca musi zawrzeć z nim umowę-zlecenie i wypłacać mu miesięczne wynagrodzenie w wysokości podwójnego średniego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Tak sztywne określenie tej wysokości krytykują prawnicy.
– Z uwagi na liczbę wierzycieli zadłużonego przedsiębiorcy wynagrodzenie może się okazać zbyt małe albo zbyt wysokie – twierdzi sędzia Jarosław Horobiowski.

Nie czekać na wyprzedawanie majątku

Przepisy wymagają pilnej naprawy, aby więcej przedsiębiorców mogło zrestrukturyzować firmę, zamiast po ogłoszeniu upadłości likwidacyjnej zamykać ją i czekać, aż syndyk wyprzeda majątek.
– Polski przedsiębiorca zgłasza się do sądu za późno: dopiero wówczas, gdy nie ma pieniędzy i majątku, mimo że niewypłacalny jest już od kilku lat – ocenia Jarosław Horobiowski.
Zdaniem sędziego Marcina Krawczyka, zmieniając prawo naprawcze należy dążyć do modelu, jaki obowiązuje we Francji. Dla przedsiębiorcy, który ma problemy finansowe i chce ratować swoją firmę, przewiduje on więcej możliwości. Występują tam nie tylko dwa sformalizowane, prowadzone przed sądem postępowania: likwidacyjne upadłościowe i układowe upadłościowe. Oprócz tego przedsiębiorcy mają do wyboru jeszcze trzy postępowania prewencyjne, quasi-naprawcze, dostosowane do wielkości firmy, które przewidują różny stopień ingerencji sądu w prowadzoną naprawę.