Nowelizacja ustawy – Prawo upadłościowe i naprawcze ma sprawić, że upadłość stanie się realnym rozwiązaniem dla tych, którzy popadli w długi. Bankrutując, dłużnik będzie mógł zachować mieszkanie i dostanie bezpłatną pomoc prawną.
Najważniejsze zmiany to możliwość zachowania mieszkania przez dłużnika, obowiązek próby zawarcia układu z wierzycielem oraz pomoc prawna przy składaniu wniosków. Autorom nowelizacji przyświeca idea, aby bankructwo nie oznaczało zniszczenia życia osoby upadającej, co prowadzi do jej wykluczenia społecznego i generuje nowe koszty dla państwa. Co się zmieni:
Bankrut nie musi sprzedawać mieszkania. Dziś lokal automatycznie wchodzi w skład masy upadłościowej, z której pokrywane są koszty postępowania sądowego i spłaca się wierzycieli. Dłużnik może jedynie otrzymać pieniądze na wynajem mieszkania przez rok. W efekcie cała rodzina zagrożona jest bezdomnością.
Ale ustawodawcy idą także na rękę wierzycielom – dłużnik będzie musiał zmienić mieszkanie na mniejsze lub o niższym standardzie, a zyskane pieniądze przeznaczyć na spłatę części długów.
Łatwiej będzie ponosić koszty postępowania. I jeśli nawet majątek dłużnika nie wystarczy na zaspokojenie roszczeń wierzycieli, sąd powinien się zgodzić na jego upadłość. Zwłaszcza w sytuacji, gdy dłużnik pracuje i jest szansa, że chociażby w ratach uda mu się spłacić zobowiązania. Dziś jest to w zasadzie niemożliwe.
Aby ogłosić upadłość, nie trzeba będzie, jak obecnie, mieć kilku wierzycieli – wystarczy jeden.
Nowością jest też obowiązek próby układu z wierzycielami jeszcze przed złożeniem do sądu wniosku o upadłość. Wynik ewentualnej ugody byłby nadzorowany później przez sąd.
Ułatwieniem dla dłużników jest możliwość skorzystania z bezpłatnej pomocy prawnej. Miejscy rzecznicy konsumentów w ramach pełnionej misji zyskają legitymację do składania w ich imieniu wniosków o ogłoszenie upadłości. To powinno wyeliminować błędy we wnioskach – miało je 95 proc.
Obecne przepisy o upadłości konsumenckiej są tak skonstruowane, że biorą pod uwagę wyłącznie dobro wierzycieli. Proces upadłościowy nastawiony jest na likwidację całego majątku dłużnika, aby tylko zaspokoić ich roszczenia – co skutecznie odstrasza ludzi od korzystania z tej drogi prawnej. Dodatkowo rygorystyczne przepisy wyłączają z tej możliwości większość dłużników. Po trzech latach funkcjonowania upadłości konsumenckiej ogłosiło ją zaledwie 31 osób. Od 2009 r. do sądów spłynęły zaledwie 1792 wnioski.
– Nowelizacja to krok w dobrą stronę, upodabniający upadłość konsumencką do upadłości przedsiębiorców – mówi radca Jacek Świeca z Kancelarii Prawnej Świeca i Wspólnicy. Zaś Wojciech Warski, ekspert BCC, dodaje, że kluczową zmianą jest pozostawienie mieszkania. Mając świadomość, że nie grozi im bezdomność, dłużnicy będą mogli próbować pozbyć się garbu w postaci długów i rozpocząć życie od nowa.



Teraz upadać będą też mogli małżonkowie i rolnicy

Zmiany w upadłości konsumenckiej idą w dobrym kierunku, ale nie likwidują wątpliwości interpretacyjnych

Projekt nowelizacji prawa upadłościowego i naprawczego rozszerza możliwość upadłości konsumenckiej i wyjaśnia dotychczasowe wątpliwości interpretacyjne. Ale specjaliści uważają, że rząd mógłby pójść jeszcze dalej.

Oprócz możliwości zachowania mieszkania i wprowadzenia obowiązku pozasądowych układów z wierzycielami, rozszerza grupę osób objętych tym prawem oraz wprowadza możliwość bankructwa dla małżeństw.

Autorzy projektu chcą, aby prawo do ogłoszenia upadłośc miały nie tylko osoby, które stały się niewypłacalne na skutek wyjątkowych i niezależnych od nich okoliczności, lecz także te, które popadły w stan niewypłacalności z powodu konieczności zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych swoich oraz osób będących na ich utrzymaniu. – Choć trudno przewidzieć, jak będą to interpretowali sędziowie, prawo to obejmie osoby, które zamiast spłacać długi, zabezpieczały życie swoje i rodziny – mówi Jacek Świeca, ekspert z Kancelarii prawnej Świeca i Wspólnicy.

Inną zmianą jest ta, że z upadłości będą mogły korzystać osoby prowadzące gospodarstwo rolne – do tej pory sądy odrzucały taką możliwość. Nowe przepisy mają także doprecyzować, jak ma wyglądać wniosek o upadłość.

Choć eksperci podkreślają, że zmiany są krokiem w dobrym kierunku, nie wykluczają sprzecznych interpretacji prawa przez sędziów. Najwięcej niezgodności dotyczy interpretacji przyczyny, dla której dłużnik wnioskuje o ogłoszenie upadłości. Według przepisów musi być ona wyjątkowa i niezależna, nie może też wynikać z działania ze złej woli lub z chęci pokrzywdzenia wierzycieli. W tych sprawach, w których udało się uzyskać upadłość, przyczyną najczęściej była choroba i utrata pracy. – W jednym z przypadków sąd uznał, że ciąg zdarzeń w życiu dłużniczki, takich jak śmierć dziecka i choroba nowotworowa, mógł spowodować niewypłacalność i został uznany za powód do ogłoszenia upadłości – mówi mecenas Marek Jaślikowski, autor raportu dotyczącego upadłości dla Ministerstwa Sprawiedliwości.

Jednak często nie było pewności co do tego, czy kredyty były brane już w trakcie choroby, kiedy dłużnik mógł podejrzewać, że nie będzie mógł ich spłacić, czy to choroba lub utrata pracy spowodowała, że długi przestały być spłacane. Obecne zmiany niekoniecznie pomogą sędziom w ujednoliceniu interpretacji. I choć Jaślikowski pozytywnie ocenia niektóre zmiany, to podkreśla, że nadal upadłość zostanie przywilejem bogatych. Czyli tych, którzy mają pieniądze na pokrycie kosztów sądowych albo przynajmniej w miarę dobrze zarabiają. Podobne zastrzeżenia ma Paweł Dobrowolski, prezes Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. – Zmiany nie dotykają najbardziej istotnej kwestii, czyli przyczyny, z jakiej dłużnik może zwrócić się do sądu – mówi. Jego zdaniem możliwość skorzystania z upadłości powinni mieć nie tylko ci, którzy z niezależnych od siebie powodów stracili pieniądze, ale każdy, kto wpadł w pętlę długów.



To jest szansa dla dłużnika i wierzycieli

Krzysztof kwiatkowski, były minister sprawiedliwości

Dlaczego są potrzebne zmiany w ustawie o upadłości konsumenckiej?
Po roku funkcjonowania tego prawa zrobiliśmy analizę, ile razy zostało ono wykorzystane. Okazało się, że korzysta z niego bardzo niewielka liczba osób. Po przeprowadzeniu rozmów ze środowiskiem konsumentów, bankowym i sędziowskim zdecydowaliśmy się, że musimy zmienić prawo, poszerzyć uprawnienia i złagodzić wymogi, żeby można było poszerzyć krąg uprawnionych.
Czy takie rozluźnienie przepisów nie spowoduje, że będą z tego prawa korzystać naciągacze?
Takie wątpliwości pojawiały się już wcześniej, dlatego przepisy zostały sformułowane tak rygorystycznie. Tymczasem z naszych analiz wynika, że takie zjawisko w ogóle nie występowało. Wręcz odwrotnie, okazało się, że Polacy bardzo niechętnie podchodzili do możliwości ogłoszenia upadłości. Dlatego należało wprowadzić zmiany ułatwiające taką możliwość.
Pojawia się zarzut, że tak naprawdę Polacy nie korzystają z upadłości, bo do niej nie dorośli. Biorą kredyty ponad miarę, nie umieją rozsądnie wydawać pieniędzy.
To nieprawda. Jest wiele osób, które z niezawinionych przez siebie powodów wpadły w pułapkę długów i nie umieją się z tego podnieść. Wiele razy rozmawiałem z takimi osobami, które podkreślały, że nie istnieje żaden realny scenariusz, żeby mogły z tego wyjść i zacząć na nowo. A możliwość ogłoszenia upadłości daje korzyści nie tylko dłużnikowi, który może próbować rozpocząć nowe życie, lecz także wierzycielom, którzy mają szansę odzyskać choć część długów.

Dziś przepisy upadłościowe dbają tylko o interesy wierzycieli