Rozdzielenie molocha, jakim jest MSWiA, może przynieść usprawnienie działania administracji oraz służb mundurowych - oceniają eksperci, z którymi rozmawiała PAP. Nie brak też obaw, że podział resortów okaże się drogi oraz pytań o nadzór nad specsłużbami.

Prof. Marek Chmaj, prawnik konstytucjonalista i politolog z SWPS, chwali rozdzielenie molocha, jakim nazywa MSWiA, i spodziewa się, że dwa nowe resorty będą działały sprawniej. "Wpisuje się to w koncepcję ściślejszego nadzoru nad służbami mundurowymi oraz nad administracją publiczną. Zwłaszcza ta druga sfera była ostatnio nie najlepiej zarządzana - mieliśmy znaczący przerost zatrudnienia oraz nieudaną próbę jego ograniczenia" - ocenił Chmaj. Zwrócił też uwagę, że dotychczasowi ministrowie mieli problem z kierowaniem tak dużym resortem.

Zamiast istniejącego od 1997 r. Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji mają powstać dwa resorty

W czwartek premier Donald Tusk ogłosił skład nowego rządu. Zamiast istniejącego od 1997 r. Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji mają powstać dwa resorty: MSW kierowane przez Jacka Cichockiego (dotychczasowego sekretarza Kolegium ds. Służb Specjalnych) oraz resort administracji i cyfryzacji podległy Michałowi Boniemu (b. szef doradców premiera i przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów). Cichocki ma też kontrolować specsłużby. "Nadzór nad służbami specjalnymi, ale bez tworzenia odrębnej funkcji koordynatora (...) z oczywistych konstytucyjnych obowiązków w dużej mierze spoczywa na premierze, ale wykonywać go będzie minister Cichocki" - tłumaczył Tusk.

W ocenie Chmaja powierzenie szefowi MSW nadzoru nad specsłużbami nie powinno być problemem

"Samo podporządkowanie służb specjalnych szefowi rządu wiąże się z tym, że premier powołuje i odwołuje ich szefów, a tak naprawdę w kategoriach bezpośrednich zajmował się tym, jeżeli był powołany, koordynator służb specjalnych. Jeżeli mamy odrębne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, jest naturalną rzeczą, że uprawnienia nadzorujące, koordynujące i kierownicze przesuwa się do ministerstwa, a premier ogranicza się do powoływania i odwoływania szefów służb" - powiedział Chmaj.

Natomiast prof. Andrzej Misiuk z Instytutu Nauk Politycznych UW powołanie oddzielnego MSW nazywa powrotem do tradycyjnego rozwiązania, które jest standardem w Europie. Połączenie administracji i spraw wewnętrznych w jednym resorcie uzasadniała - zdaniem Misiuka - istniejąca w latach 90. XX w. tendencja do wiązania problematyki bezpieczeństwa z zadaniami administracji publicznej, np. ustalanie budżetów policji na poziomie samorządów. Od tych rozwiązań odchodzi się jednak od początku XXI w.

Zdaniem Misiuka uzasadnione byłoby przekazanie pod nadzór MSW Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, choć niekoniecznie Agencji Wywiadu. Przypomniał przy tym rozwiązanie brytyjskie, gdzie cywilny wywiad podlega MSZ.

Opowiedział się przy tym za powołaniem oddzielnego koordynatora ds. służb specjalnych; premier Donald Tusk, który zrezygnował z powoływania takiego ministra w 2007 r., w czwartek ocenił, że to rozwiązanie się sprawdziło. "To oczywiste, że premier bezpośrednio nie może sprawować nadzoru nad służbami, więc będzie szukał pośrednika. Może nim być minister spraw wewnętrznych, ale to dla mnie jest dość karkołomnym rozwiązaniem z punktu widzenia organizacyjnego" - ocenił jednak Misiuk.

Zlikwidować Straż Graniczną

Zasugerował też konsolidację niektórych służb. Zdaniem Misiuka skoro większość granic Polska ma z krajami UE, można np. zlikwidować Straż Graniczną, a w jej miejsce powołać pion policji granicznej. W tym kierunku idą - jak powiedział Misiuk - Dania, Niemcy i Słowacja.

"Moim zdaniem nie ma obecnie sensu rozdzielać spraw wewnętrznych od administracji publicznej. To przyniesie dodatkowe koszty. W dobie kryzysu jest to całkowicie nieuzasadnione" - uważa z kolei politolog z UKSW dr Jan Bury.

Przyznaje przy tym, że MSWiA było gigantycznym tworem, o bardzo skomplikowanej strukturze. "To oczywiście nie wpływało dobrze na efektywność działań. Rozdzielenie resortu może być usprawiedliwione chęcią usprawnienia jego działań" - ocenił Bury.

Jego zdaniem fakt, że Jacek Cichocki będzie szefem nowego MSW i jednocześnie wspomoże premiera w nadzorze nad służbami specjalnymi, oznacza "zacieśnianie kontroli nad społeczeństwem". "Wygląda na to, że premier darzy Cichockiego zaufaniem, uważa go za znakomitego urzędnika, a z drugiej strony premier rozszerza swoją bezpośrednią kontrolę nad sprawami bezpieczeństwa państwa - obejmuje nie tylko specsłużby, których notabene mamy za dużo, ale i pozostałe instytucje zajmujące się bezpieczeństwem wewnętrznym" - przypuszcza Bury.

Wysokich kosztów podziału resortu nie obawia się natomiast prof. Chmaj. "Od 14 lat mamy ustawę o działach administracji rządowej. Od tego czasu dzielenie i łączenie resortów jest sprawne i niedrogie" - uważa Chmaj.

MSWiA powstało na początku 1997 r.

Jego utworzenie było częścią tzw. reformy centrum administracyjno-gospodarczego przeprowadzonej przez rząd SLD-PSL. Resortowi podlegają m.in. administracja publiczna, wyznania religijne oraz mniejszości narodowe i etniczne, zezwolenia i koncesje, usuwanie skutków klęsk żywiołowych, ewidencja ludności, sprawy obywatelstwa i migracji, informatyzacja, współpraca z systemem Schengen i obrona cywilna. Do grupy MSWiA należą policja, Państwowa Straż Pożarna, Straż Graniczna i BOR. MSWiA ma też własną służbę zdrowia oraz system rent i emerytur. Szef MSWiA nadzoruje też m.in. Główny Urząd Geodezji i Kartografii czy Urząd ds. Cudzoziemców.

Po kolejnych wyborach resort obejmowali z reguły czołowi politycy zwycięskich ugrupowań - Leszek Miller i Krzysztof Janik z SLD, Janusz Tomaszewski z AWS, Ludwik Dorn z PiS i Grzegorz Schetyna z PO. Żaden z nich nie przetrwał na stanowisku przez całą kadencję. Przez prawie 15 lat MSWiA kierowało 11 ministrów (nie licząc pełniących obowiązki), ostatnim z nich był Jerzy Miller.