Po zażyciu leku Dariusz Urbański stał się inwalidą. Nie dostanie jednak ani złotówki odszkodowania, bo za późno złożył pozew – uznał warszawski sąd
– Będę walczył aż do Sądu Najwyższego, aby zmienić wyrok sądu i interpretację zasad przedawniania – zapowiada pełnomocnik rodziny Urbańskich, mecenas Szymon Byczko.
Jego klient Dariusz Urbański stracił zdrowie w wyniku zażycia popularnego leku. Z bólem gardła zgłosił się przed 10 laty do osiedlowej przychodni. Lekarz przepisał mu popularny bactrin produkowany przez koncern Roche. Po zażyciu nastąpiła ostra reakcja organizmu – chłopiec stracił cały naskórek, w konsekwencji doszło do sepsy i całkowitego zatrzymania krążenia. W kolejnych latach jego rodzina walczyła o jego życie. Dziecko nie mówiło, nie było w stanie wykonać samodzielnie kroku.
– Zająłem się tą sprawą w 2007 roku, gdy o pomoc poprosiła mnie jedna z łódzkich fundacji opiekujących się Darkiem i jego rodziną. Uznałem, że ktoś musi walczyć o ich prawa, gdyż sami nie są w stanie – opowiada mecenas Byczko.
Wkrótce napisał pozew, żądając od koncernu odszkodowania w wysokości 0,5 mln zł. Przez kolejne cztery lata sąd wzywał wielu świadków, biegłych i żądał kolejnych opinii.
– Wyrok zapadł niedawno. Sąd przyznał nam rację, że bactrim spowodował komplikacje. Z drugiej strony nie przyznał odszkodowania. Przyjął, że roszczenie przedawniło się po trzech latach, czyli w 2004 roku – opowiada mecenas.
W uzasadnieniu wyroku sąd uznał, że lek bactrim jest – zgodnie z kodeksem cywilnym – produktem niebezpiecznym. Biegli nie mieli również wątpliwości, że to zażycie właśnie tego leku wywołało negatywne skutki. Przypadek Dariusza stał się nawet przedmiotem rozpraw naukowych i badający go lekarze uznali, że wywołał tzw. zespół Lyella, czyli toksyczną nekrolizę naskórka.
Sam koncern poinformowany przez rodzinę o komplikacjach zdecydował się przekazać darowiznę w wysokości 15 tys. zł, ale o odszkodowaniu nie chciał słyszeć. – W ulotce ostrzegamy przed działaniami ubocznymi naszych leków – tłumaczyła reporterowi „DGP” Anna Żur, rzecznik Roche Polska, gdy opisaliśmy tę sprawę po raz pierwszy w 2007 roku.
– Możliwość skutków ubocznych producent wymieniał również w ulotkach. Ale samo ostrzeżenie nie wyłącza odpowiedzialności za swój produkt. Nie można jedynie czerpać korzyści bez ponoszenia również konsekwencji – argumentuje mecenas. To właśnie jemu rację przyznał sąd, odrzucając jednak roszczenia finansowe.
Czemu tak późno rodzina Urbańskich zdecydowała się podjąć procesowe kroki? – To nie było po prostu możliwe, rodzina przez pierwsze lata była skupiona na walce o życie tego chłopca. Długo trwał również proces o jego ubezwłasnowolnienie – tłumaczy mecenas Byczko.
Zapowiada, że przed Sądem Apelacyjnym a następnie Najwyższym będzie dowodził, że przyjęcie w tej sytuacji 3-letniego terminu przedawnienia jest niezgodne z zasadami współżycia społecznego. Przedstawiciel Roche odmówił komentarza do chwili uprawomocnienia się wyroku.
Polacy są nieświadomi swoich praw
mec. Bartosz Grohman | partner w kancelarii Grohman & Pisarek
Czy w opisywanym przez nas przypadku jest szansa, że pełnomocnikowi rodziny Urbańskich uda się wzruszyć wyrok sądu pierwszej instancji, który uznał roszczenia odszkodowania za przedawnione?
W tej sprawie przedawnienie wydaje się ewidentne i trudno będzie je wzruszyć w sądzie przed kolejnymi instancjami.
Jestem również przeciwnikiem zmieniania prawa pod wpływem pojedynczych przypadków. Podobnych historii dociera do mnie wiele i wszystkie pokazują realny problem funkcjonowania prawa w Polsce.
Co ma pan na myśli?
Tutaj po prostu zabrakło kogoś, kto skontaktowałby tę rodzinę z prawnikiem w odpowiednim momencie. A powinno się to zdarzyć już na poziomie szpitala. Rozumiem, że dyrektor szpitala ma inne obowiązki, ale ma on swój dział prawny, który powinien poinformować pacjenta o jego prawach.
Przez pierwsze lata rodzina była skupiona na tym, aby uratować życie dziecka. Trudno im się dziwić, że nie mieli głowy do procesu.
Owszem, ale prosta porada prawna uzyskana w odpowiednim momencie by im pomogła. Wystarczyło, aby wnieść sprawę o zawezwanie do ugody z koncernem i przerwałoby to bieg przedawnienia. To jaskrawy przykład, że Polacy nie są świadomi swoich praw. Nadal uważają, że prawnik może im jedynie zaszkodzić, a nie pomóc.
Tymczasem jest wielu adwokatów, którzy podjęliby się reprezentowania państwa Urbańskich. Zabrakło po prostu kogoś, kto ich skontaktuje z prawnikiem – i to jest pole, w którym powinny intensywnie działać różne stowarzyszenia i organizacje pozarządowe.