Jutro wchodzą w życie zmiany w sposobie karania menedżerów za działanie na szkodę spółek. Przedsiębiorcy walczyli o nie od początku obowiązywania kodeksu spółek handlowych. Do dziś bowiem zawierał on przepis pozwalający na ukaranie każdego, kto brał udział w tworzeniu spółki handlowej, jeżeli osoba taka działała na szkodę spółki

Straszak w biznesie

Teraz karanie za przekroczenie akceptowanych granic ryzyka gospodarczego pozostanie tylko w kodeksie karnym. Do przepisów dotychczas obowiązujących dodano karalne sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody majątkowej. Oznacza to, że będzie można ścigać również już samo narażenie przedsiębiorstwa na szkodę.

Jeśli przestępstwem tym nie zostanie pokrzywdzony Skarb Państwa, ściganie będzie możliwe tylko na wniosek pokrzywdzonego. Warto przy tym pamiętać, że może nim być zarówno sam przedsiębiorca, jak i wierzyciel spółki czy spółdzielni.

Niestety samo przeniesienie regulacji karnych z kodeksu spółek handlowych do kodeksu karnego nie rozwiązało podstawowych problemów i niebezpieczeństw związanych z karaniem menedżerów. Zmiana ta objęła przy okazji menedżerów w spółdzielniach, zakładach ubezpieczeń i europejskich zgrupowaniach gospodarczych.

– Nowelizacja nie złagodziła sankcji karnych, jakie mogą spotkać menedżerów. Tymczasem rolą prawa karnego jest ochrona interesu i porządku publicznego, nie prywatnego. Prawo spółek natomiast reguluje stosunki między stronami umów, także umów spółki. Mieszanie tych materii rodzi pokusę prewencyjnego stosowania przepisów karnych na gruncie prawa prywatnego – podkreśla Michał Romanowski, profesor z Uniwersytetu Warszawskiego, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, radca prawny.

Co więcej, prawo prywatne operuje sankcją odszkodowawczą, a nie karą więzienia czy grzywny, które są właściwe prawu karnemu. Na tym polega problem przedsiębiorców, którzy wolą sami decydować, kogo i o jaką kwotę pozwą w postępowaniu cywilnym, niż obawiać się, że prokurator zdecyduje, kto w firmie przekroczył granice dopuszczalnego ryzyka gospodarczego.

– Dobrze się stało, że sprawa w ogóle ruszyła. Mam nadzieję, że kolejne nowelizacje przepisów dotyczących przestępstw gospodarczych zapewnią większe bezpieczeństwo i samym przedsiębiorcom, i osobom działającym na ich rzecz i w ich imieniu – uważa Katarzyna Urbańska, radca prawny, szefowa departamentu prawnego PKPP Lewiatan.

Wątpliwe korzyści

Oprócz zalety niejako formalnej, polegającej na kumulacji przepisów w jednaj ustawie, nowelizacja nie zmieniła dotychczas obowiązujących regulacji kodeksu karnego. Jedynie dodała nowe. Nadal będzie ścigany z urzędu, czyli bez wniosku osób pokrzywdzonych, każdy, kto przez nadużycie udzielonych mu uprawnień lub przez niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku wyrządzi przedsiębiorcy znaczną szkodę majątkową. Chodzi tu o kwoty przekraczające 200 tys. zł. Sprawcami takiego przestępstwa mogą być nawet osoby, które na podstawie ustawy lub umowy powinny zajmować się sprawami majątkowymi, względnie prowadzeniem firmy przedsiębiorcy wpisanego do ewidencji działalności gospodarczej. Dotyczy to również menedżerów w firmach będących osobami prawnymi czy w handlowych spółkach osobowych. Ci wspólnicy, członkowie władz czy nawet prokurenci podlegali i będą podlegać karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Gdyby natomiast taki sprawca wyrządził szkodę majątkową w wielkich rozmiarach, czyli o wartości od miliona złotych wzwyż, to może trafić do więzienia na czas od roku do 10 lat. I tylko nieumyślność działania zmniejsza karę do 3 lat.

Nowe przestępstwo

Do tych możliwości doszły kolejne, niejako zamiast tych, które przewidywał kodeks spółek handlowych. Niemniej jest to zupełnie nowa koncepcja, której nie przewidywał do tej pory żaden przepis. Karalne więc będzie nawet sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody majątkowej. Można za to pójść do więzienia nawet na 3 lata. Gdyby zaś udowodniono, że taki sprawca chciał przy okazji osiągnąć korzyść materialną, to mógłby trafić do więzienia nawet na 8 lat. Jedyna korzyść wiąże się z tym, że jeśli pokrzywdzonym nie będzie w takiej sprawie Skarb Państwa, do rozpoczęcia ścigania konieczny będzie wniosek pokrzywdzonego. I tu pojawia się kolejny problem.

Wniosek pokrzywdzonego

Pokrzywdzonym może być nie tylko sam przedsiębiorca narażony na szkodę, lecz także jego wierzyciel. To zaś znowu rodzi niebezpieczeństwo wszczynania procedury karnej przeciwko menedżerowi, który zdecydował się na bardziej ryzykowną transakcję niż prosta sprzedaż swoich produktów. I w takich sytuacjach nie ma właściwie znaczenia, że proces może się skończyć uniewinnieniem oskarżonego. Sprawy karne, podobnie jak cywilne, trwają latami. W tym czasie osoby, przeciwko którym się toczą, nie tylko nie mogą być pewne uniewinnienia, lecz na domiar złego występują w obrocie gospodarczym jako potencjalni przestępcy.

– Nie można więc po- wiedzieć, że nowelizacja zmniejszyła ryzyko postawienia przed sądem karnym, nawet niesłusznie, przedsiębiorcy lub osoby wynajętej do prowadzenia spraw spółki – uważa Katarzyna Urbańska z konfederacji Lewiatan.

Nieporozumieniem jest także rozciągnięcie ścigania za narażenie na szkodę przedsiębiorstwa spółki osobowej. Wspólnicy prowadzący ich sprawy i tak za zobowiązania odpowiadają majątkiem.

– Jeśli więc dwóch wspólników spółki jawnej sprowadzi niebezpieczeństwo wyrządzenia szkody, to sami postawią się w kłopotliwej sytuacji. Skoro jednak są osobami zarządzającymi, to może się okazać, że jakiś wierzyciel wystąpi przeciwko nim – podkreśla prof. Michał Romanowski.