Na 10 miesięcy ograniczenia wolności, 300 godzin prac społecznych, grzywnę i zakaz wykonywania zawodu dziennikarza został skazany przez Sąd Rejonowy w Poznaniu Łukasz Kasprowicz. Mężczyzna znieważył na swym blogu burmistrz Mosiny. Nazwał kobietę między innymi „esbeckim pomiotem” i „tapirowanym kundlem”. Ponadto krytykował jej decyzje.
Sprawa została w tym miesiącu ponownie rozpatrzona przez sąd okręgowy, który stwierdził, że poprzedni wyrok zawierał liczne uchybienia i dlatego sprawa została ponownie przekazana do sądu pierwszej instancji.
Wpisy mieszkańców Zagnańska (woj. świętokrzyskie) nie spodobały się natomiast wójtowi tej miejscowości. W marcu tego roku kilkadziesiąt zaskoczonych osób dostało wezwania na przesłuchania na komendę. Wśród nich znaleźli się nauczyciele i urzędnicy, którzy komentowali decyzje i umiejętności wójta. Burmistrz Opatowa ponad półtora roku temu wniosła natomiast prywatny akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Sandomierzu przeciwko internaucie. Mężczyzna napisał, że burmistrz zabiła samochodem człowieka i uciekła z miejsca wypadku.
Coraz częściej przedstawiciele władz lokalnych podejmują walkę z kontrowersyjnymi komentarzami na ich temat w sieci. Jak się jednak okazuje, nie zawsze można autorów takich treści oskarżyć o łamanie prawa.

Prawda nie zniesławia

Wbrew temu, co duża część burmistrzów, wójtów czy prezydentów na ten temat sądzi, nie wszystkie treści, które ich obrażają, można uznać za działania przestępcze.
– Ten, kto publicznie rozgłasza prawdziwy zarzut dotyczący postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną, nie popełnia przestępstwa – wyjaśnia Zbigniew Roman, adwokat z kancelarii specjalizującej się w sprawach karnych.
Osoby, którym zarzucono zniesławienie (pomówienie) przedstawiciela władzy lokalnej, powinny w sądzie udowodnić, że napisały prawdę.
– Przedstawiciele władzy lokalnej, działający w formie publicznej na danym terytorium, muszą tym samym mieć na uwadze, iż sfera ich aktywności niesie ze sobą ryzyko krytycznych opinii, które nie zawsze będą kwalifikowane jako zniesławienie – dodaje adwokat Roman.
Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku znieważenia. To, czy mamy z nim do czynienia, uzależnione jest przede wszystkim od doboru słów autora kontrowersyjnych treści.
– Osoba, która znieważa, nie musi kłamać. Wystarczy, że wyrazy, których używa, będą powszechnie uważane za obelżywe – wyjaśnia prof. Marian Filar, specjalista od prawa karnego.

Tłumy na komendzie

Zarówno zniesławienie, jak i znieważenie ścigane są z oskarżenia prywatnego.
– Pokrzywdzony, chcąc ukarania sprawców, powinien sporządzić tzw. prywatny akt oskarżenia i we własnym imieniu wystąpić z nim do sądu karnego – tłumaczy Piotr Olborski, prawnik z Kancelarii Pietrzak & Sidor.
Od tego momentu pokrzywdzony pełni funkcję oskarżyciela w postępowaniu sądowym – przysługuje mu m.in. prawo przedstawiania dowodów.
Organy ścigania natomiast, dysponując wystawionym na wniosek oskarżyciela nakazem sądu, ustalają komputer, z którego dokonano obraźliwych wpisów. Nie jest to łatwe, ponieważ wpisy na forach czy na blogach zwykle są anonimowe. Niekiedy z tego właśnie powodu dochodzi do absurdalnych sytuacji, jak ta w Zagnańsku, gdzie na komisariat wzywane były całe rodziny. Komputery rozpoznawano bowiem po numerze identyfikacyjnym IP. Jeśli w domu, zamieszkanym przez kilka osób, stał zidentyfikowany komputer, podejrzanymi stawali się automatycznie wszyscy domownicy. Informatycy śledczy nie byli bowiem w stanie ustalić, który z domowników korzystał z internetu o danej porze dnia.
– O tym, kto w takim przypadku zamieszczał przestępcze treści, można się dowiedzieć jedynie metodami nieinformatycznymi – komentuje Zbigniew Engiel z laboratorium informatyki śledczej Media Recovery.
Dodaje, że o wiele łatwiej ustalić osobę, która prezydenta swojego miasta postanowiła znieważyć lub zniesławić ze służbowego komputera.
– Pracownicy mają zwykle swój indywidualny login i hasło. Z forum internetowego, na którym znalazł się wpis, można natomiast uzyskać datę i godzinę – tłumaczy Engiel.
Za pomawianie lub znieważanie na blogu czy forum internetowym, gdzie mogłoby się zdawać swoboda wypowiedzi jest większa, przewidziana w przepisach kara jest bardziej restrykcyjna.

Większa kara za internet

– Ustawodawca przewidział wyższe kary dla sprawców, którzy dokonywali przestępstw za pomocą środków komunikacji masowej – mówi Piotr Olborski.
W praktyce oznacza to, że za pomówienie przy użyciu internetu grożą 2 lata więzienia (bez wykorzystania środków komunikowana masowego – rok). Jeśli chodzi zaś o znieważenie przy użyciu sieci, karą za takie przestępstwo może być nawet rok więzienia. Jeśli znieważający nie użyje mediów, nie pójdzie do więzienia w ogóle.
Takich regulacji broni Marian Filar.
– Internet jest przecież środkiem, za pomocą którego można zwielokrotnić skutek swojego działania – tłumaczy prof. Filar.
Dodaje, że nie jest przeciwnikiem zamieszczania krytycznych treści w sieci i nie popiera krępowania wolności słowa.
– Krytyka, choćby najbardziej ostra, polega jednak na mówieniu prawdy i tym różni się od pomówienia – wyjaśnia prof. Filar.