PO przygotowała projekt ustawy zezwalającej na sprzedaż mieszkań wybudowanych przez towarzystwa budownictwa społecznego. Szykuje się ostra walka, bo SLD chce mocno ograniczyć możliwość wykupu lokali przez najemców.
Dziś projektem zajmie się nadzwyczajna podkomisja infrastruktury.
Posłowie lewicy nie zgadzają się m.in. na sprzedaż mieszkań wybudowanych przez gminy, co oznacza, że ustawa nie obejmie prawie połowy z zarejestrowanych dziś 320 TBS-ów. Nie chcą też, żeby pod młotek trafiały lokale wybudowane w ciągu ostatnich pięciu lat. Z kolei posłowie PiS uważają, że sprzedaż mieszkań po cenach rynkowych ograniczy możliwość ich wykupu przez mniej zarabiających. – Obawiam się, że projekt korzystny jest przede wszystkim dla deweloperów – mówi Łukasz Zbonikowski z PiS.
Projekt ustawy zakłada, że obecni najemcy będą mogli wykupić wynajmowane mieszkanie po cenie rynkowej pomniejszonej o zwaloryzowany wkład własny, czyli tzw. partycypację. Zwykle wynosiła ona 20 – 30 proc. wartości mieszkania. Mieszkania TBS-owe nie byłyby więc wcale takie tanie: ze wstępnych wyliczeń wynika, że wartość przeciętnego lokalu wyniesie ok. 250 tys. zł.
– Najemcy TBS-ów to ludzie mniej zamożni, którzy z reguły nie mają 100 czy 200 tys. zł oszczędności na wykup – mówi Zdzisław Sobkiewicz, prezes Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Dodaje, że większość nie ma też wymaganej przez banki zdolności kredytowej. – Gdyby ją mieli, nie mieszkaliby w TBS-ie – kwituje.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami czynszówka przysługuje tylko tym, których miesięczne dochody nie przekraczają 5,2 tys. zł (gospodarstwo jednoosobowe). Gdy są wyższe, TBS może zwrócić im wkład własny i wymówić członkostwo.
Uruchomieniem sprzedaży mieszkań TBS-owskich zainteresowany jest też rząd. Z szacunków Ministerstwa Infrastruktury wynika, że Skarb Państwa mógłby szybko odzyskać ok. 1,5 mld zł z 4,3 mld zł, które w ciągu 15 lat wyłożył na preferencyjne kredyty na budowę czynszówek.