Komendant straży miejskiej, jeśli po służbie weźmie udział w interwencji, cokolwiek by zrobił, nie przekroczy swoich uprawnień.
W tym samym czasie ma prawo kontrolować podwładnych i im rozkazywać. Taką linię obrony przyjął adwokat komendanta toruńskiej straży miejskiej, który stanął przed sądem.
Dwa lata temu oskarżony wziął udział w interwencji, którą przeprowadzali jego podwładni. Według śledczych kopnął jedną z osób, którą legitymowali strażnicy. Jednocześnie nakazał dyżurnemu zawrócić radiowóz i zwolnił dwie osoby, które miały trafić na izbę wytrzeźwień. Prokuratura zarzuciła komendantowi przekroczenie uprawnień: art. 231 k. k. mówi, że jeśli funkcjonariusz publiczny przekroczy swoje uprawnienia i zadziała na szkodę interesu publicznego bądź prywatnego, może trafić do więzienia na 3 lata.
Według mec. Jacka Krężelewskiego jego klient nie naruszył tego artykułu, bo był już po służbie. – Nie występował w mundurze, ani z odznakami – mówi mec. Krężelewski.
Dodaje, że komendant w tym samym czasie miał jednak pełne prawo kontrolować postępowanie podwładnych. Oskarżony, chociaż po służbie, był bowiem pracodawcą funkcjonariuszy, którzy wykonywali właśnie służbowe obowiązki.
Taką linię obrony krytykuje prof. Piotr Kruszyński, specjalista od prawa karnego. – Jeżeli komendant wziął udział w interwencji, to znaczy, że wykonywał swoje obowiązki. A skoro wykonywał obowiązki, to może zostać pociągnięty do odpowiedzialności z artykułu 231 k. k. – komentuje.
Komendant dodatkowo oddalił skargę wylegitymowanych osób na sposób prowadzenia wyżej opisanej interwencji przez funkcjonariuszy straży miejskiej. Według mec. Krężelewskiego komendant mógł rozpatrzyć taką skargę. Co więcej nie miał obowiązku informować składającego skargę, że rozpatrzy ją komendant, który wziął udział w akcji.
Następna rozprawa odbędzie się w lipcu. Sąd przesłucha wówczas świadków.