Znowelizowana ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie obowiązuje od pół roku, ale w sądach niewiele jest wniosków o nakaz opuszczenia lokalu przez sprawców przemocy. Ofiary o to nie występują, nie znając swych praw - mówi wiceminister sprawiedliwości Igor Dzialuk.

W piątek Centrum Praw Kobiet zorganizowało debatę "Prawo w służbie ofiar czy sprawców", której uczestnicy próbowali podsumować pół roku obowiązywania znowelizowanej ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Weszła ona w życie 1 sierpnia ub. roku.

"Za wcześnie na podsumowania, jak działa ustawa. Nie mamy jeszcze danych, bo zbierane są one w cyklu półrocznym, spodziewamy się ich w połowie kwietnia, pierwsze podsumowanie będzie na przełomie kwietnia i maja" - zaznaczył Dzialuk. Jak poinformował, pobieżna sonda dotycząca stosowania przepisu pozwalającego na zastosowanie wobec sprawcy przemocy nakazu opuszczenia wspólnie zajmowanego z ofiarą lokalu pokazuje, że sprawy z tego zakresu się pojawiają, ale "dość nierównomiernie". "W sądach w okręgu łódzkim i słupskim nie było ani jednej takiej sprawy. Pojawiły się natomiast w różnych sądach okręgu katowickiego i gliwickiego, dwie sprawy skończyły się wydaniem nakazu" - mówił.

Według wiceministra spraw takich prawie nie ma, bo nie ma wniosków. "Widać, że jest konieczność upowszechnienia informacji o takim przepisie wśród pokrzywdzonych, bo to inicjuje pokrzywdzony w trybie cywilnym" - zaznaczył. Zapowiedział, że resort sprawiedliwości będzie uczulać ośrodki wsparcia dla ofiar przestępstw, by informowały o nowych przepisach. "Apelujemy też o to do organizacji pozarządowych" - dodał.

Prokuratorzy, którzy mają zajmować się tylko sprawami związanymi z przemocą w rodzinie

Jak poinformował Sławomir Górnicki z Prokuratury Generalnej, w prokuraturach rejonowych są typowani prokuratorzy, którzy mają zajmować się tylko sprawami związanymi z przemocą w rodzinie, tak, by nie były one przydzielane przypadkowym osobom. Taki prokurator będzie miał odpowiednią wiedzę i lepszy kontakt z pokrzywdzonym.

Marzena Bartosiewicz z MPiPS podkreśliła, że zespoły interdyscyplinarne, do powoływania których samorządy zobowiązała nowelizacja ustawy, funkcjonują obecnie w 35 proc. gmin. Przypomniała, że powoływanie ich mogło się opóźnić przez wybory samorządowe i wyraziła nadzieję, że w pozostałych gminach powstaną w tym roku.

Europoseł Janusz Wojciechowski (PiS) w związku z nowelą obawia się zmian na gorsze. "Boję się, że jak ruszą zespoły interdyscyplinarne, będą ofiary - ofiary przemocy państwa wobec obywatela" - mówił. Jego zdaniem, biorąc pod uwagę sytuacje, jakie już mają miejsce, coś złego dzieje się z państwem, że jest silne wobec słabych, a słabe wobec silnych - mówił.

Szefowa CPK Urszula Nowakowska dodała, że fundacja już teraz ma sygnały od swych podopiecznych, że czują się pokrzywdzone przez te zespoły (istniały one w niektórych miejscach już przed znowelizowaniem ustawy), bo zbyt mocno ingerują w ich sytuację osobistą, konfrontują je ze sprawcą. "Proponują mediacje jako sposób na rozwiązywanie konfliktu rodzinnego, co nie jest sposobem na przemoc w rodzinie, jest sprzeczne ze standardami międzynarodowymi. Tam gdzie jest przemoc, nie ma mediacji, bo jest nierówność stron. Tymczasem mediacja jest promowana przez zespoły, na komisariatach. Przyjmuje się perspektywę godzenia rodziny, a nie ochrony praw człowieka. To jest niezgodne z duchem ustawy" - mówiła.

Znowelizowana Ustawa wprowadziła zakaz stosowania kar cielesnych wobec dzieci, wzmocniła ochronę ofiar przemocy, m.in. przez izolację sprawców od ofiar przemocy przez środki separujące, np. zakaz zbliżania czy nakaz opuszczenia wspólnego mieszkania. Zapewniła też bezpłatną obdukcję, a także obowiązkową terapię dla sprawców przemocy. Uprawniła pracowników socjalnych do interweniowania, gdy zagrożone jest życie lub zdrowie dziecka, wprowadziła także wymóg tworzenia w każdej gminie zespołów interdyscyplinarnych złożonych z przedstawicieli służb zajmujących się przeciwdziałaniem przemocy.