Straż miejska ustawi się z fotoradarem tylko na obszarze zabudowanym. W dodatku miejsce to wskaże policja i będzie ono oznakowane, by kierowca mógł zwolnić. Chodzi o to, by nie jechał szybko w miejscu niebezpiecznym, bo właśnie takie lokalizacje ma wskazywać policja straży miejskiej. Zmiany takie przewiduje nowelizacja ustawy – Prawo o ruchu drogowym, która już jutro wchodzi w życie.

Straż nie narzeka

Pomimo tego, że nowelizacja przepisów ogranicza miejsca, w których strażnicy miejscy mogą kontrolować prędkość, to funkcjonariusze tej służby nie narzekają na zmiany.
– W poznańskiej straży nowością będzie konieczność oznakowania miejsca pomiaru fotoradarem mobilnym – mówi Przemysław Piwecki, rzecznik straży miejskiej w Poznaniu. Dodaje, że wciąż nie wiadomo jednak, jak ten znak ma wyglądać i w jakiej odległości od fotoradaru ma być umieszczany. Nie ma jeszcze rozporządzenia do nowelizacji ustawy, który to rozstrzygnie.
W Poznaniu straż miejska już wcześniej ustawiała się tylko w miejscach uzgodnionych z policją. W dodatku były to te lokalizacje, w których z powodu nadmiernej prędkości dochodziło do wielu wypadków drogowych.
Także warszawska straż miejska nie widzi dla siebie problemów w związku z nowymi przepisami.
– Nowelizacja ustawy nie zmienia zasad pracy straży miejskiej. Do tej pory wszystkie miejsca ustawiania fotoradarów były uzgadniane z Wydziałem Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji – zapewnia Anna Czerwińska ze stołecznej straży miejskiej.
Zmiany jednak sprawią, że w konsekwencji, jeżeli straż miejska ustawi się w wyznaczonych i oznakowanych miejscach, to należy liczyć się z tym, że kierowcy tam zwolnią. Będzie bezpieczniej, ale i zarazem będzie mniej mandatów.
Mocno zostanie jednak ograniczona działalność prywatnych firm, które wynajmują gminom fotoradary i zajmują się ich obsługą. Wynika to stąd, że pieniądze z mandatów za wykroczenia zarejestrowane fotoradarami gmina musi przeznaczyć np. na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego, infrastrukturę drogową czy na poprawę bezpieczeństwa na drogach, w tym popularyzację przepisów ruchu drogowego. Dlatego samorząd, który nadal chce korzystać z wynajmowanych urządzeń, musi znaleźć na to inne środki.

Pojeździmy szybciej

Na autostradach kierowcy będą mogli rozpędzić się do 140 km/godz., a nie jak do tej pory – 130 km/godz. Tym samym w Polsce będziemy mieć od jura jedne z najszybszych autostrad, gdyż w innych państwach UE maksymalnie można jeździć właśnie do 130 km/godz. Tylko w Niemczech można mocniej wciskać pedał gazu, ale i tak zalecana prędkość to 130 km/godz. Zgodnie z nowelizacją przepisów na dwujezdniowych drogach ekspresowych też pojedziemy szybciej – do 120 km/godz., czyli 10 km/godz. szybciej niż obecnie. Jednak na pozostałych drogach ekspresowych i trasach limity prędkości pozostaną bez zmian. Szybciej nie pojadą kierowcy autobusów i ciężarówek, gdyż przepis dotyczy tylko samochodów o masie do 3,5 tony i motocykli.
Policja nie obawia się jednak, że szybsza jazda na niektórych trasach pogorszy bezpieczeństwo.
– Takie drogi są szerokie i proste, a nawierzchnie na nich są równe. Dlatego są one znacznie bezpieczniejsze od pozostałych tras i szybsza jazda na nich nie ma znaczenia dla bezpieczeństwa – mówi Marek Kąkolewski z Komendy Głównej Policji.
Kierowców ucieszy zapewne fakt, że fotoradary będą rejestrować przekroczenie prędkości, dopiero jak ustalony w danym miejscu limit zostanie przekroczony o 10 km/godz. Oznacza to, że np. w mieście fotoradar zrobi zdjęcie, gdy kierowca przekroczy 60 km/godz., a nie tylko 50 km/godz. Jednak tolerancja ta nie dotyczy innych urządzeń rejestrujących prędkość. Dlatego można liczyć, że takie łagodniejsze podejście będzie tylko ze strony Inspekcji Transportu Drogowego i straży miejskiej. Policja natomiast nie musi uwzględniać tej tolerancji przy wykorzystaniu radaru czy wideorejestratora. W dodatku ustawodawca tolerancję do 10 km/godz. umieścił w wytycznych dla ministra infrastruktury, by taki zapis pojawił się w rozporządzeniu do nowelizacji.



Kara nikogo nie ominie

Nie można już liczyć, że uniknie się konsekwencji za przekroczenie prędkości zarejestrowane przez fotoradar. Policja, straż miejska i inspekcja transportu drogowego będą miały aż 180 dni na wystawienie mandatu. Do tej pory było na to tylko 30 dni. W dodatku za pół roku w głównym inspektoracie pojawi się zautomatyzowany system, który i tak ma szybciej identyfikować piratów drogowych.
Do ustawy – Prawo o ruchu drogowym dodano też przepis, który dokładnie określa zasady wskazania, kto prowadził pojazd. Dlatego nawet jeśli właścicielem samochodu jest przedsiębiorca czy samorząd, to właściciel pojazdu ma wskazać, kto prowadził pojazd w danym momencie. W dodatku nawet gdy na zdjęciu z fotoradaru nie widać sprawcy, to trzeba go wskazać. Nowela modyfikuje także kodeks wykroczeń, dodając przepis, który jednoznacznie przesądza, że właściciel pojazdu zostanie ukarany grzywną za niewskazanie sprawcy wykroczenia.

Nie chować fotoradarów

Zgodnie z nowelizacją fotoradary nie będą już mogły być ukryte. Dlatego skończy się ich umieszczanie w koszach na śmieci czy maskujących pokrowcach. Co do zasady mają być one widoczne z daleka, by kierowcy zwolnili w miejscu niebezpiecznym, gdyż tylko w takim one zostaną umieszczone. Ponadto maszty na fotoradary nie będą mogły stać puste. Każdy, który nie zostanie usunięty, będzie zatem miał w środku urządzenie rejestrujące. Znikną zatem atrapy, które jedynie straszyły kierowców. Nowela określa jednak takie wytyczne dla ministra właściwego ds. transportu.
– Aktualnie departament transportu drogowego w Ministerstwie Infrastruktury prowadzi prace nad projektem rozporządzenia w przedmiotowym zakresie – zapewnia Mikołaj Karpiński, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury.
Rozporządzenia jednak nie ma. Pozostaje więc liczyć, że szybko ono powstanie i definitywnie zabroni ukrywania fotradarów.

Nowe sposoby na piratów

Nowe przepisy definiują urządzenia rejestrujące, jakimi są m.in. fotoradary. Jednak pojęcie jest szersze i obejmuje także urządzenia do rejestracji zamontowane w statkach powietrznych, czyli helikopterach lub samolotach. Dlatego nowelizacja umożliwia rejestrację wykroczeń także z powietrza.
Nowe przepisy pozwalają, by inspekcja transportu drogowego mogła korzystać z urządzeń, które zmierzą średnią prędkość na danym odcinku drogi. Oznacza to, że prędkość będzie kontrolowana np. na kilku kilometrach między jednym punktem a drugim. Kierowcy przy wjeździe na dany odcinek drogi zostanie zrobione zdjęcie i zarejestrowana zostanie dokładna godzina. W drugim punkcie – przy zjeździe – także zostanie zrobione zdjęcie i podany czas przejazdu. Wówczas będzie można obliczyć średnią prędkość przejazdu i ocenić, czy kierowca jechał za szybko. Wystarczy, że na tych kilku kilometrach cały czas będzie obowiązywało 90 km/godz., a okaże się, że kierowca jechał średnio 100 km/godz., to wówczas zostanie ukarany mandatem. Jednak przepis umożliwiający wykorzystanie takiej możliwości zacznie obowiązywać 1 lipca 2011 roku.
Jedna podstawa do ukarania kierowcy za prędkość
Ryszard Stefański | ekspert prawa drogowego z Uczelni Łazarskiego w Warszawie
W dotychczasowym stanie prawnym przekroczenie prędkości administracyjnie dozwolonej pociągało za sobą odpowiedzialność – w zależności od źródła ograniczenia prędkości – za wykroczenie z art. 92 par. 1 k.w. lub z art. 97 k.w. W art. 92 par. 1 k.w. określono wykroczenie niestosowania się do znaku drogowego, a więc znamiona tego wykroczenia wyczerpywało przekroczenie prędkości, której ograniczenie wynikało ze znaku drogowego. Wykroczenie stypizowane w art. 97 k.w. stanowiło przekroczenie prędkości określonej w ustawie. Prowadziło to do nierównego traktowania osób nieprzestrzegających granic wyznaczonej prędkości i rozróżnienie to nie znajdowało racjonalnego uzasadnienia. Niespójność tę znosi ustawa z dnia 29 października 2010 r. o zmianie ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw, którą wprowadzono do kodeksu wykroczeń nowe wykroczenia niestosowania się do ograniczenia prędkości określonego ustawą lub znakiem drogowym. Dodany art. 92a brzmi: „Kto prowadząc pojazd, nie stosuje się do ograniczenia prędkości określonego ustawą lub znakiem drogowym, podlega karze grzywny”. Jest to zabieg legislacyjny słuszny, gdyż ujednolica odpowiedzialność za przekroczenie dopuszczalnej prędkości, niezależnie od tego, czy została ona uregulowana w ustawie, czy wynika ze znaku drogowego.