Policja już dziś może usunąć ze stoku pijanego narciarza. Jednak zmiany prawa pozwolą ukarać go także finansowo.
Kary grzywny za jazdę na nartach w stanie nietrzeźwości przewidują dwa projekty ustaw o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych terenach narciarskich. Zgodnie z propozycją, która powstała w sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych, osoba zarządzająca trasą narciarską, np. właściciel wyciągu, ma obowiązek nie wpuścić na stok osoby, której zachowanie świadczy o tym, iż jest pijana. Z kolei zgodnie z projektem, który powstał w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA), zarządca ma jedynie możliwość niewpuszczenia na trasę lub wyciąg takiej osoby.

Ma być bezpieczniej

Jedna i druga zmiana ma ograniczyć przypadki jazdy w stanie nietrzeźwości (powyżej 0,5 promila alkoholu we krwi) na nartach lub snowboardzie. Ma to na celu wyeliminowanie sytuacji, jaka miała miejsce w poprzednią niedzielę w Białce Tatrzańskiej. Wówczas pijany narciarz, który miał dwa promile alkoholu, wjechał w narciarkę z Krakowa. Kobieta trafiła do szpitala.
– Sprawcy tego wypadku zostanie postawiony zarzut naruszenia nietykalności cielesnej. Czekamy na opinię biegłego. Może też zostać postawiony zarzut uszkodzenia ciała – mówi podinsp. Kazimierz Pietruch z zakopiańskiej policji. Dodaje, że fakt, iż sprawca wypadku był w stanie nietrzeźwości, będzie czynnikiem obciążającym, a nie łagodzącym.
Od kilku lat trwają próby wprowadzenia do polskich przepisów regulacji, która sankcjonowałaby jazdę w stanie nietrzeźwości na nartach lub snowboardzie. Najpierw Ministerstwo Zdrowia wycofało się z pomysłu, by w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi wprowadzić karę do 2500 zł za jazdę w stanie nietrzeźwości. Pomysł podobnej kary wraca w propozycji zarówno poselskiej jak i rządowej.

Każdy wezwie policję

– Zarządzający trasą narciarską będzie mógł nie wpuścić na stok pijanego narciarza. Jeżeli ten nie zastosuje się do jego polecenia, to wówczas właściciel wyciągu lub osoba przez niego upoważniona wezwie policję – mówi Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy MSWiA. Dodaje, że przepis nie oznacza, że na stoki ruszy armia policjantów uzbrojonych w alkomaty.
– Osoba, która jeżdżąc na stoku, zauważy, że inny narciarz jest nietrzeźwy, będzie mogła wezwać policję, która sprawdzi, czy uczestnik trasy pił alkohol – podkreśla Małgorzata Woźniak.
Przepisów tych jednak wciąż nie ma. Tymczasem rusza sezon, a opady śniegu przyciągają na stoki coraz większe rzesze narciarzy. Nie jest więc możliwe, by takie zakazy i kary dla pijanych narciarzy zaczęły obowiązywać w tym sezonie.
– Chcemy, by w tym roku projekt przyjął rząd – zapewnia Małgorzata Woźniak.
Jednak nawet gdy Rada Ministrów przyjmie zmiany w tym roku, to minie klika miesięcy zanim parlament uchwali przepisy. Jednak jest szansa, że w przyszłym sezonie nie tylko pijany narciarz lub snowboardzista nie wejdzie na stok, gdy mu zabroni zarządca takiego terenu. Taka sama procedura będzie do osób po narkotykach.

Sankcje dla nietrzeźwego

W dodatku kara grzywny za jazdę w stanie nietrzeźwości może wynieść nawet 5 tys. zł.
Okazuje się jednak, że walczyć z pijanymi narciarzami na stokach można już dzisiaj. Każdy, kto zauważy narciarza będącego w takim stanie, może zadzwonić po policję.
– Patrol sprawdzi, czy taka osoba jest nietrzeźwa. Wówczas zostanie ona usunięta ze stoku i odwieziona do domu lub izby wytrzeźwień – zapewnia Kazimierz Pietruch z policji w Zakopanem.
200 policjantów będzie w tym sezonie pilnowało porządku na stokach