Przedstawiciele kilkunastu spółdzielni mieszkaniowych z całego kraju i Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP nie zostawiają suchej nitki na poselskim pomyśle reformy mieszkalnictwa spółdzielczego. Najpoważniej brzmi zarzut, że posłowie chcą przerzucić na spółdzielnię odpowiedzialność za uregulowanie stanu prawnego gruntów, do których byli właściciele zgłaszają jakieś roszczenia.

Posłowie są jednak przekonani o konieczności zmian. Jest to m.in. reakcja na sygnały o patologicznych sytuacjach w wielu spółdzielniach mieszkaniowych. – Związki rewizyjne i Krajowa Rada Spółdzielcza chcą, by było jak w PRL – ripostuje posłanka Lidia Staroń (PO) pilotująca projekt w Sejmie.

Czy członkowie spółdzielni mieszkaniowych zapłacą za sporne grunty

To poważny problem, ponieważ niemal każda spółdzielnia wybudowała jakieś nieruchomości na gruntach, które otrzymała za czasów PRL, a które do dziś mają nieuregulowany status własnościowy. Przepis ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, zakładający, że takie grunty stają się własnością spółdzielni przez zasiedzenie, Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodny z Konstytucją. Konieczność zmiany tego przepisu oraz innych, zakwestionowanych przez TK, stała się jednym z powodów przygotowania poselskiego projektu ustawy.

- Tylko, że posłowie znowu wprowadzają podobne niekonstytucyjne rozwiązanie a do tego jeszcze chcą przerzucić odpowiedzialność na spółdzielnię za odkupienie gruntów od ich właścicieli – mówił podczas dzisiejszej konferencji prasowej Ryszard Jajszczyk, dyrektor Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP.

Projekt zakłada, że właściciel gruntu ma rok na przeniesienie prawa własności na spółdzielnię oczywiście odpłatnie. – A kto ma zapłacić, jeśli np. właścicielem jest. osoba prywatna i zechce odsprzedać grunt po cenie rynkowej? – zastanawia się dyrektor Jajszczyk. Jest to istotne pytanie, bo. np. niektórzy członkowie spółdzielni mogli wykupić grunt pod swoim mieszkaniem za symboliczną złotówkę. Czy teraz będą musieli dołożyć do wykupu tym, którzy mieli pecha kupić mieszkanie w bloku wybudowanym na gruncie nie należącym do spółdzielni? A może pechowcy będą musieli sami wyłożyć duże niekiedy pieniądze na ten cel? A co, jeśli kogoś, np. emeryta nie będzie na to stać? Będzie miał dług w spółdzielni? Projekt zakłada też, że jeśli przez rok właściciele nie porozumieją się ze spółdzielnią, to z mocy ustawy stanie się ona właścicielem tych gruntów przez zasiedzenie. – Przecież dopiero co takie rozwiązanie zostało uznane za niekonstytucyjne – denerwuje się dyrektor Jajszczyk.

- Czy to my będziemy odpowiadać za dekret Bieruta? - zastanawiała się Krystyna Przyłuska z warszawskiej spółdzielni Energetyka.



Nie chcieli nas słuchać

Projekt PO wzbudza jednak ogromne emocje zarówno wśród spółdzielców, jak i polityków nie tylko z powodu kwestii gruntów. W ostatni piątek odbyło się w Sejmie pierwsze czytanie i projekty ustaw o spółdzielniach i o spółdzielniach mieszkaniowych trafiły do prac w komisjach infrastruktury i gospodarki.

- To ustawa, która zwiększa prawa członków spółdzielni – przekonywała posłanka Lidia Staroń.

- Chcieliśmy, by wysłuchano naszego zdania, ale usłyszeliśmy, że prezesi spółdzielni to złodzieje i nie będą z nami dyskutować – mówił tymczasem wczoraj wzburzony Krzysztof Goławski, prezes spółdzielni Wyżyny z warszawskiego Ursynowa. W należącym do jego spółdzielni Natolińskim Ośrodku Kultury odbyła się konferencja. Zebrani przedstawiciele spółdzielni zaprezentowali więc swoje stanowisko nielicznie zebranym mediom.

Nie podobało im się:

- Nadzór administracyjny ministra nad spółdzielniami – A czy spółki są kontrolowane przez ministrów?

- Likwidacja zebrań przedstawicieli członków spółdzielni, które zastępowały walne zgromadzenia i niekiedy zapewniały wieloletnią nieusuwalność nawet kontrowersyjnych zarządów. – A może jak prezes rządził 30 lat, to oznacza, że był dobry?

- Obowiązkowe a nie dobrowolne zostawanie członkiem spółdzielni przez właścicieli lokali. – Trybunał Konstytucyjny uznał, że prawo do lokalu nie oznacza obowiązkowej przynależności do spółdzielni, a teraz posłowie chcą to wprowadzić ustawą.

- Przekształcanie z mocy ustawy wszystkich istniejących spółdzielczych własnościowych praw do lokali na prawo odrębne własności, niezależnie od woli osób zajmujących te lokale. – Bo spółdzielnia straci swój majątek i będzie musiała być tylko zarządcą. Do tego, nie będzie mogła sprawnie zarządzać, bo przy ważniejszych decyzjach będzie musiała mieć zgodę wszystkich właścicieli, czyli mieszkańców.

- Konieczność rozliczania się ze wspólnotami mieszkaniowymi jak przy podziale spółdzielni. - Czyli mają dostać nie tylko swoje budynki, ale kawałek udziału w parkingu, drogach, hydroforni? Jak tym wtedy zarządzać?

- Rozliczanie przychodów i kosztów, w tym remontowych, odrębnie dla każdej nieruchomości. - Bo utrudni to kosztowniejsze remonty poszczególnych budynków.



Trzeba walczyć z patologią

Autorzy projektów są jednak przekonani, że nowe prawo będzie dobre i pozwoli wyeliminować patologię ze spółdzielni.

- Dzisiaj w spółdzielniach, które są wielkości miasta powiatowego, są budżety, które wynoszą kilkaset, kilkadziesiąt milionów złotych. One są bez żadnej kontroli. Ta ustawa wprowadza kontrolę – przekonuje posłanka Lidia Staroń. Z projektu wynika, że nadzór nad spółdzielniami mieliby sprawować właściwi ministrowie. Np. nad spółdzielniami mieszkaniowymi minister infrastruktury, który obecnie może tylko żądać od władz spółdzielni informacji.

O problemie braku nadzoru i skutecznej kontroli nad spółdzielniami pisaliśmy także w "Dzienniku Gazecie Prawnej" przy okazji tekstów o patologicznej sytuacji w zadłużonej na kilkadziesiąt milionów złotych spółdzielni Przy Metrze.

- To pojedyncze wypadki. Zresztą ta spółdzielnia nie należy do naszego związku – mówi dyrektor Jajszczyk i przekonuje, że zdarzenia patologiczne to margines. Jego zdaniem, większość spółdzielni radzi sobie zdecydowanie lepiej niż wspólnoty, których wcale tak często ludzie nie chcą zakładać.

W Polsce jest 3,5 tysiąca spółdzielni mieszkaniowych.