Przy rejestracji samochodu, który został sprowadzony do Polski z innego państwa, nie będzie już konieczności płacenia 500 zł opłaty recyklingowej. Wynika to z projektu nowelizacji ustawy o recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji, który przygotowało Ministerstwo Środowiska. W ten sposób za późniejszy recykling nie zapłaci nabywca. Jednak konieczność ta spocznie na sprzedawcach nowych i używanych samochodów. Zgodnie z projektem nawet komisy samochodowe będą musiały zapewnić swoim klientom sieć zbierania pojazdów.

Komisy zapewnią sieć

Do tej pory obowiązek zapewnienia sieci punktów zbierania i demontażu starych samochodów, które są wycofywane z eksploatacji, spoczywał jedynie na firmach wprowadzających na polski rynek nowe auta. Jednak tak było dopiero od 12 marca 2010 roku. Wcześniej wymóg ten obejmował każdego przedsiębiorcę, który produkuje lub importuje więcej niż 1 tys. aut rocznie. Teraz tego limitu nie będzie. W konsekwencji sieć będą musiały zapewnić wszystkie przedsiębiorstwa, które zajmują się sprowadzaniem i sprzedażą samochodów.
– Wejście w życie nowelizacji w proponowanym kształcie stanowić będzie utrudnienie dla małych podmiotów, trudniących się na niewielką skalę importem używanych pojazdów zza granicy – uważa Jarosław Cholewa, prawnik w kancelarii Kaczor Klimczyk Pucher Wypiór. Dodaje, że należy mieć też na uwadze szkodliwość dla środowiska niektórych elementów pojazdu, jeżeli nie są poddane odpowiedniej utylizacji. Dlatego – jak przekonuje – proponowana zmiana, wymuszająca profesjonalizację importerów pojazdów, powinna być oceniona pozytywnie.
Objęcie obowiązkiem tworzenia sieci punktów odbierających zużyte pojazdy nawet małych firm nie oznacza jednak, że będą musiały budować stacje demontażu aut. Wystarczy, że podpisze się umowy z takimi stacjami, które obowiązek zbiórki i recyklingu pojazdów wypełnią za komis.
– Podobnie było przed 2010 rokiem, ale wówczas było to na zasadzie dobrowolności. Jednak nasza firma miała podpisaną umowę z przedsiębiorstwem, które zapewniało sieć demontażu pojazdów – mówi Artur Misiak, prezes Auto-Sim Dealer Samochodów. Tłumaczy, że jego firma dostawała certyfikaty zaświadczające recykling, które niejako zastępowały opłatę recyklingową. Dodaje, że było to nawet korzystniejsze, bo taka usługa kosztowała około 200 zł. Natomiast opłaty recyklingowe, które dziś ponosi dealer, wynoszą 500 zł od auta.

Wrócą patologie

Co do zasady sieć taka powinna być skonstruowana w taki sposób, aby swoim zagęszczeniem umożliwiła pozbycie się auta przez klienta w odległości maksymalnie 50 km w linii prostej od jego domu.
Obawy co do pomysłów Ministerstwa Środowiska ma jednak branża recyklerów pojazdów. Adam Małyszko ze Stowarzyszenia Forum Recyklingu Samochodów tłumaczy, że będzie to stwarzać warunki dla rozwoju działalności tzw. integratorów sieci, czyli firm, które niejako pośredniczą w zapewnieniu sieci.
– Działalność tzw. integratorów sieci oceniana była bardzo negatywnie i postrzegana jako źródło wielu patologii – mówi Adam Małyszko. Dodaje, że jeżeli przedsiębiorca sprzedający samochody zdecydował się samodzielnie podpisywać umowy ze stacjami demontażu, to musiałby mieć ich około 120, by spełnić ustawowe wymogi. Jego zdaniem zweryfikowanie przez inspekcję ochrony środowiska wszystkich umów będzie niewykonalne.



Opłaty produktowe

Kontrowersje budzi pomysł nałożenia na prowadzących stację demontażu sankcji za nieosiągnięcie poziomów odzysku w postaci obowiązku uiszczania opłaty produktowej.
– To nieporozumienie. Opłata produktowa dotyczy wprowadzających produkt, z którego w przyszłości powstanie odpad. Tymczasem prowadzący stacje jest tym, który owe odpady poddaje procesom odzysku – tłumaczy Adam Małyszko.
Jednak resort środowiska wprowadza tę opłatę, by uszczelnić system recyklingu pojazdów. Celem jest wymuszenie, by więcej elementów z samochodów było przetwarzanych, a nie kierowanych do ponownego użycia.
– Ustawodawca uznał, że w ciągu pięciu lat od wejścia w życie ustawy w pierwotnym brzmieniu udało się stworzyć system stacji demontażu pojazdów, zatem należy obecnie zadbać o jego efektywność – mówi Jarosław Cholewa.

Ukryte sprzedaże

Ustawa o recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji przewiduje, że ostatni właściciel starego samochodu ma obowiązek przekazać go do wyspecjalizowanej stacji demontażu. Bywa jednak, że np. rozbite auta są sprzedawane osobom, które ich później nie rejestrują i dokonują ich nielegalnego demontażu. Dzieje się to w małych warsztatach, które wyciągają z auta to, co można jeszcze sprzedać. Reszta trafia do lasu lub rzek. Jest to częsta praktyka, gdyż nie ma kary za nieprzerejestrowanie samochodu w ciągu 30 dni od daty jego nabycia. Nowela sprawi jednak, że taka praktyka nie będzie się już opłacała. Zgodnie z propozycjami, które dotyczą zmiany w kodeksie wykroczeń, będzie obowiązek zgłoszenia w starostwie sprzedaży pojazdu. Tak samo będzie w przypadku jego kupna. Osoby, które tego nie zrobią zapłacą grzywnę, która maksymalnie wyniesie nawet 5 tys. zł. Na tym jednak nie koniec. Nowelizacja zmienia przepisy ustawy o obowiązkowych ubezpieczeniach tak, aby wypłata odszkodowania za zniszczony samochód następowało dopiero po przedstawieniu zaświadczenia o dodaniu auta do stacji demontażu pojazdów.
Chcemy uderzyć w szarą strefę recyklingu samochodów

prof. Andrzej Kraszewski, minister środowiska

Dlaczego nie będzie już 500 zł opłaty na późniejszy recykling pojazdu, którą należy uiszczać przed pierwszą rejestracją samochodu w Polsce?
Opłata ta była potrzebna, by zbudować system demontażu pojazdów w Polsce. Z tych pieniędzy dopłacaliśmy przedsiębiorcom prowadzącym stacje demontażu pojazdów do ich działalności, by tworzyli sieć recyklingu samochodów. Dzięki temu łatwiej im było rozpocząć taką działalność. W tej chwili takich zakładów jest sporo, dlatego nie ma sensu obciążać nabywców pojazdów tymi opłatami.
Przedsiębiorcy prowadzący stacje demontażu pojazdów zostaną obciążeni opłatami produktowymi za nieosiągnięte poziomy odzysku i recyklingu. Czy to sprawiedliwe?
Opłata produktowa oznacza coś pokrewnego karze. W tym przypadku miałaby to być pewna opłata karna dla tych, którzy nie odzyskują z pojazdów 35 proc. materiałów wymaganych przez unijną dyrektywę. W 2006 roku były te poziomy osiągnięte. Rok później już nie. Celem wprowadzenia tych opłat jest to, by samochody nie były demontowane wyłącznie na części. Wiemy, że opinie środowiska recyklerów są negatywne.
Propozycje resortu sprawią, że także komisy samochodowe będą musiały zapewnić sieć demontażu pojazdów. Co dadzą te rozwiązania?
Bardzo dużo pojazdów właśnie przez komisy trafia na polski rynek. Dlatego także tacy przedsiębiorcy też muszą myśleć o tym, co się stanie po śmierci technicznej takiego pojazdu, gdy zostanie wycofany z eksploatacji. Tak naprawdę to nie jest duże obciążenie kosztowe. Firmy te nie będą musiały budować zakładów demontażu pojazdów. Takie zakłady istnieją i mogą na rzecz innych przedsiębiorców wykonywać recykling. Dlatego komis będzie mógł podpisać umowy z takimi przedsiębiorcami.
Natomiast kary za niezgłoszenie zbycia lub nabycia pojazdu mają wyeliminować praktykę kupowania powypadkowych aut, co do których orzeczono szkodę całkowitą. Chodzi o to, by nie odkupowano pojazdów po to, by go później nie zarejestrować i nielegalnie zdemontować.