Przepisy nowej ustawy antynikotynowej spowodują napływ do sądów drobnych spraw związanych z łamaniem zakazu palenia - uważa część sędziów. Przyczyną tego jest m.in. brak możliwości nakładania na palaczy mandatów przez strażników miejskich.

Zgodnie z obowiązującymi od poniedziałku przepisami za złamanie zakazu palenia grozi kara grzywny do 500 zł. Może ją nałożyć policjant lub inspektor sanitarny; strażnik miejski palacza może jedynie upomnieć, a jeśli to nie poskutkuje, skierować sprawę do sądu.

"Oczywistym wydaje się, że za wykroczenia polegające na paleniu papierosów w lokalu lub nieumieszczeniu informacji o zakazie palenia straż miejska powinna wystawiać mandaty, a sprawa trafiać do sądu, ale tylko w przypadku odmowy przyjęcia mandatu" - wskazał rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", sędzia Bartłomiej Przymusiński. Dodał, że po nowelizacji strażnicy miejscy nie mają jednak uprawnień do wystawiania mandatów dla osób palących w miejscach zabronionych.



Przymusiński zaznaczył, że na podstawie obowiązującego rozporządzenia szefa MSWiA z 2009 roku dotyczących uprawnień straży miejskich do nakładania mandatów, strażnicy mogą stosować je tylko wobec sprzedających wyroby tytoniowe wbrew przepisom ustawy lub właścicieli lokali, którzy nie umieszczą informacji o zakazie palenia.

Jak powiedziała w poniedziałek po południu PAP rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak, resort pracuje obecnie nad rozporządzeniem, które umożliwi straży miejskiej nakładanie mandatów. "Robimy wszystko, by zostało ono podpisane jak najszybciej, być może jeszcze dzisiaj" - dodała.

Rzecznik stowarzyszenia dodał, że obecnie sądy będą musiały rozpoznawać sprawy dotyczące osób palących, złapanych przez strażników miejskich. "Sądy zostaną wskutek nieprzemyślanych decyzji zalane błahymi sprawami, co spowolni rozpoznawanie tych poważniejszych" - ocenił Przymusiński.

Palaczy dotyczy jeden z ustępów znowelizowanej ustawy antytytoniowej, wyłączony jednak w rozporządzeniu MSWiA spod możliwości karania mandatem przez strażnika miejskiego.

Rzeczniczka prasowa warszawskiej straży miejskiej Monika Niżniak w rozmowie z PAP przyznała, że jeśli osoby palące w miejscach zabronionych zlekceważą pouczenie strażnika, sprawa będzie musiała być od razu kierowana do sądu. Niżniak dodała, że stołeczna straż miejska nie przewiduje żadnych zorganizowanych kontroli, np. w lokalach, w związku ze zmianą prawa.

Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski powiedział PAP, że jeśli policja otrzyma zgłoszenie, że łamany jest zakaz, będzie reagować. Jak dodał, tak samo będzie w sytuacjach, gdy policjanci podczas patrolu zauważą, że ktoś pali w miejscu niedozwolonym. "Oczywiście na początku będą to prawdopodobnie głównie pouczenia. Wiele osób może nie zdawać sobie sprawy, że takie przepisy obowiązują. Jeśli jednak będzie się to powtarzać, policjanci będą stosować mandaty lub występować z wnioskiem o ukaranie do sądów (w przypadku odmowy przyjęcia mandatu - PAP)" - dodał rzecznik.

Od poniedziałku za sprzedaż wyrobów tytoniowych wbrew przepisom ustawy grozi kara do 2000 zł. Według sędziego Przymusińskiego w tych przypadkach utrudnione może być jednak także nakładanie mandatów przez policjantów lub strażników. Zgodnie bowiem ze znowelizowaną ustawą w przypadkach sprzedaży wyrobów tytoniowych wbrew ustawie może być orzeczony ich przepadek, ale taka decyzja musi być podjęta jedynie przez sąd. "Kolejne tysiące spraw będą kierowane do sądów, dojdą do tego koszty wzywania świadków, obwinionych oraz szereg innych czynności" - zaznaczył sędzia.

Rozporządzenie w sprawie nakładania mandatów przez inspektorów sanitarnych w końcu października przygotowało Ministerstwo Zdrowia. Nadaje ono funkcjonariuszom Państwowej Inspekcji Sanitarnej prawo do nakładania grzywien w drodze mandatu karnego za łamanie zakazu palenia tytoniu.

Nowela ustawy antynikotynowej wprowadziła zakaz palenia m.in. w środkach transportu publicznego, na placach zabaw, na przystankach komunikacji miejskiej i w środkach publicznego transportu. Całkowity zakaz palenia obowiązuje też w jednoizbowych lokalach.